Dlaczego rząd polski pokłócił się ze wszystkimi wokół pomimo, że nie ma z tego żadnego pożytku na arenie międzynarodowej? Mam swoją teorię...
Gdy w 2015 roku PIS przejmował władzę byliśmy w bardzo dobrych stosunkach z Niemcami, Francją i ogólnie Brukselą, czyli Unią Europejską. Byliśmy w dobrych stosunkach z USA, Izraelem i Czechami. Mieliśmy poprawne stosunki z Rosją. W tej chwili ze wszystkimi wyżej wymienionymi państwami mamy stosunki bardzo złe, jeśli nie wrogie. Właściwie to Polska nie ma już żadnych sojuszników, bo ile jest warty „sojusz” z Węgrami pokazało choćby słynne głosowanie 27:1. I można być pewnym, że jeśli Orban będzie miał wybrać pomiędzy Rosją a Polską to nie będzie się zastanawiał ani chwili, co mu się bardziej opłaca.
Oczywiście, można tu zacytować słynne „wstawanie z kolan” i powiedzieć, że wszyscy nas źle traktowali i „pokazaliśmy im”. Miałoby to sens, gdyby rzeczywiście polityka polegająca na kłóceniu się ze wszystkimi wokół przyniosła nam jakiekolwiek korzyści. Korzyści dla Polski nie ma jednak z tego żadnych.
Bo jakie wymierne korzyści przyniosło plucie na Angelę Merkel? Czy wzmocniło ono pozycję Polski w Europie? Czy wzmocniło ono polską gospodarkę albo osłabiło niemiecką? Czy niemieckie firmy zaczęły płacić więcej polskim dostawcom? Wolne żarty.
Niedawno w Czechach wybory wygrała dość eurosceptyczna partia ODS, która mogłaby potencjalnie zostać sojusznikiem PISu. Ale nic z tego! Idiotyczna polityka w sprawie Turowa (o ile „polityką” można nazwać ignorowanie jakichkolwiek propozycji dogadania się) spowodowała konflikt z Czechami, który zakończył szansę na jakąkolwiek współpracę.
Walka z nazywaniem obozów koncentracyjnych „polskimi obozami” jest ze wszech miar słuszna. Jednak wprowadzenie bardzo ogólnej i zupełnie nieegzekwowalnej ustawy o IPN nie tylko nie załatwiło w żaden sposób tego problemu (pytanie retoryczne - ile procesów powołujących się na tą ustawę zostało wygranych?) ale do tego spowodowało pogorszenie stosunków z jedynym państwem, które – o ile byłoby naszym sojusznikiem – mogłoby nam pomóc w tej sprawie.
No i wreszcie – zupełnie kuriozalna i świeża sprawa ‘lex TVN’. Nawet sami twórcy ustawy otwarcie przyznają, że nic ona nie zmieni i TVN nie jest wcale zagrożony. Prawnicy Discovery mają już na pewno przynajmniej pięć sposobów jak ją obejść. Jaki więc jest jej efekt? Ostateczne – i zupełnie niepotrzebne - pogorszenie stosunków z USA, czyli sojusznikiem na którego rządy PISu zawsze stawiały i przeciwstawiały go sojuszowi z „Europą” preferowanemu przez PO. Znowu bez żadnego zysku po stronie polskiej.
Dlaczego polska polityka zagraniczna jest tak niekompetentna? Oczywiście po części wynika to ze słabych kompetencji kolejnych ministrów, którzy nie mają pojęcia o dyplomacji a specjalizują się w obrażaniu innych (z książkowym przykładem ministra „Escobar” Waszczykowskiego). Ale tak naprawdę chodzi o coś innego. Po prostu polityka zagraniczna dla Jarosława Kaczyńskiego to tylko i wyłącznie kolejny sposób na utrzymanie jak najdłużej władzy w Polsce. Tak więc każdy ruch skalkulowany jest nie na podnoszenie naszego znaczenia na świecie czy zapewnienie naszych interesów. Kalkulacja dotyczy tylko i wyłącznie tego jak ten ruch zostanie przyjęty w Polsce. A „wstawanie z kolan”, „uczenie Francuzów jedzenia widelcem” czy ostatnie pouczanie ambasadora USA są przez „dumnych Polaków” przyjmowane dobrze. „Wreszcie im dowalimy” czy „nie będą się tak panoszyć” – to są komentarze, które można często przeczytać. A to, że rachunek zysków i strat jest rażąco nieopłacalny nikogo przecież nie obchodzi.
Fakt, że rząd polski konsekwentnie – i bez żadnego pożytku – czyni kolejne kraje nieprzyjaciółmi Polski może się bardzo źle dla Polski skończyć. Wie o tym każdy, kto ma choć trochę oleju w głowie i nie przespał w szkole lekcji historii Polski. Myślę, że wie o tym też Jarosław Kaczyński ale dla niego to nie jest powód do zmartwienia. On woli być wodzem w ciemiężonej i zrujnowanej (przez nieprzyjaciół!) Polsce niż po prostu zwykłym nudnym przywódcą w kraju w którym jest dobrobyt i w kranie zawsze mamy ciepłą wodę. W tym pierwszym scenariuszu łatwiej się przecież przechodzi do historii!
Jestem informatykiem ale ponieważ interesuję się historią - staram się pisać o historii. Pasjonuję się znajdowaniem analogii pomiędzy historią a dniem dzisiejszym. Interesują mnie też różne interpretacje tych samych zdarzeń.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka