Jak co dwa lata już po trzech meczach nadchodzi czas na podsumowanie kondycji naszej piłki nożnej. Na pewno pojawi się sporo teorii dlaczego stało się to, co staje się zawsze (z chwalebnym wyjątkiem Euro 2016). Ja chciałem się jednak skupić na prostym porównaniu dwóch dyscyplin: piłki nożnej i siatkowej. Nie będę się przy tym znęcał nad piłkarzami porównując sukcesy, skupię się tylko na porównaniu dwóch lig: PKO Ekstraklasy i Plusligi.
Zacznijmy od Plusligi (odpowiednika Ekstraklasy w siatkówce). W lidze tej nie ma praktycznie gwiazd spoza Polski. Nie zobaczymy w niej pewnie nigdy Andersona, Nimira czy Bruno Rezende (siatkarskich odpowiedników Ronaldo czy Messiego). Gra w niej trochę obcokrajowców – niezbyt wielu, bo obowiązują limity na liczbę obcokrajowców w składzie drużyny – ale nie są to największe „gwiazdy”. Trzeba jednak przyznać, że zdarza się, że obcokrajowcy rozpoczynający karierę w Polsce robią później ogromną karierę na świecie (np. Atanasjevic czy Grozer). Na czym więc polega fenomen tej ligi (jednej z najmocniejszych na świecie)? Otóż pracują w niej lub pracowali najlepsi na świecie trenerzy: Andrea Anastasi, Igor Kolakovic, Nikola Grbic, Lorenzo Bernardi, Andrea Gianni, Stephane Antiga, Roberto Piazza, Vital Heinen i wielu innych. Prezesi klubów, zamiast na zagranicznych zawodników, wydają pieniądze na trenerów. Po prostu postawili na szkolenie – i dzięki temu szkoleniu polska siatkówka mogłaby dzisiaj wystawić trzy szóstki i każda z nich aspirowałaby do pierwszej dziesiątki na świecie. Nie mówię już o tym, że od 2005 roku trenerem reprezentacji Polski jest zawsze doświadczony trener. Tak, obcokrajowiec, ale nie pierwszy lepszy obcokrajowiec z łapanki ale doświadczony trener za odpowiednio duże pieniądze. Jedynym wyjątkiem od tej zasady było dość wariackie zatrudnienie Stephane’a Antigi, ale jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę.
A jak to wygląda w piłce nożnej? W Ekstraklasie gra wielka liczba obcokrajowców (nie ma żadnych limitów). Jednak w ogromnej większości są to zawodnicy miernej jakości, którzy nie wnoszą nic nowego do gry drużyn i tylko zajmują miejsce młodym Polakom. Można książki napisać o piłkarzach, których w Polsce nie chcieli, a którzy potem zrobili wielkie kariery (jak Milan Baros czy Oleg Hleb). O piłkarzach, którzy wybili się grając w polskiej lidze powstałaby może broszurka. Ale kto miałby się na nich poznać, skoro nie ma w Ekstraklasie żadnego trenera o którym słyszałby ktoś poza Polską? Zresztą nawet tych trenerów prezesi bez przerwy zmieniają.
Dużo się mówi o „szkoleniu” ale gołym okiem widać, że to szkolenie kuleje, jeszcze do niedawna tak chwalona przez leśnych dziadków z PZPN „polska myśl trenerska” po prostu nie istnieje. Ile mogłoby dać zatrudnienie prawdziwych fachowców pokazuje przykład Leo Beenhakkera czy choćby Heninga Berga. Za ich „rządów” reprezentacja Polski czy Legia nie zaczęły nagle grać porywająco i fenomenalnie – nie było do tego zawodników. Jednak te drużyny zaczęły po prostu grać skutecznie, wykorzystywać swoje szanse.
Dlatego uważam, że jedyną szansą dla polskiej piłki jest zaprzestanie importu tabunów słabych piłkarzy z Bałkanów i skąd się tylko da, a skupienie się na ściągnięciu do Polski naprawdę dobrych trenerów. I nie mówię tu o Pepie Guardioli czy Jose Mourinho. Wystarczy kilku trenerów, którzy mają jakieś doświadczenie (i sukcesy) w którejś z najlepszych lig. Takich trenerów na pewno da się znaleźć. I wtedy za parę lat będziemy się mogli cieszyć z nowych talentów piłkarskich. Uważam też, że dobrym pomysłem byłoby też ściągnięcie jakiegoś naprawdę znanego, choć może już emerytowanego, trenera typu Guus Hiddink czy Jupp Heynckes i zrobienie go szefem działu szkoleniowego PZPN z pełną władzą. Jednak jestem przekonany (i pewnie wszyscy czytelnicy się ze mną zgodzą), że do tego nigdy nie dojdzie – prezesi klubów i działacze PZPN nie będą nigdy chcieli zatrudnić trenera z autorytetem, bo wiedzą że taki trener nie płaszczyłby się przed nimi (tak jak nie płaszczył się Leo Beenhakker).
No cóż, na kolejne Mistrzostwa Świata czy Europy pewnie będziemy awansować, bo te turnieje rozrastają się coraz bardziej, jednak dopóki nie postawimy na szkolenie, nie liczmy na sukcesy.
Jestem informatykiem ale ponieważ interesuję się historią - staram się pisać o historii. Pasjonuję się znajdowaniem analogii pomiędzy historią a dniem dzisiejszym. Interesują mnie też różne interpretacje tych samych zdarzeń.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport