Szczęść Boże!
Witam wszystkich w tym świątecznym dniu.
Przede wszystkim przepraszam, że nie odzywałem się tak długo. Ale gdy ktoś chce mnie odszukać, wie, że zawsze o 21 staramy się wspólnie modlić poprzez stronę www.truck27.com. Dużo pracy ostatnio plus moje forum i reportaż z podróży na YouTube, który także jest ważnym narzędziem ewangelizacyjnym. Dzięki takim filmom docieram do tysięcy młodych chłopców, z których wielu jest daleko od Boga.
Dziś Dzień Zesłania Ducha Świętego. Trudno nie wrócić pamięcią do historycznego wołania do Ducha Świętego przez naszego papieża, błogosławionego Jana Pawła, jakie miało miejsce w czasie Jego pierwszej pielgrzymki do Polski w 79 roku. I trochę smutno, że jakoś nie możemy się dopatrzyć owoców tego wezwania.
Nie jest to do końca prawdą, bo Polska dzisiaj jest zupełnie innym krajem, niż była 32 lata temu. Jednak w sferze duchowej, w kwestiach wiary wygląda, jakbyśmy ponieśli sromotną klęskę. Sondaże przedwyborcze pokazują, że co najmniej dwie trzecie Polaków będą głosować na partie mniej lub bardziej otwarcie antychrześcijańskie, premier buńczucznie zapowiada, że jego rząd "nie będzie klękał przed księdzem", a społeczeństwo się tym zachwyca. Po odzyskaniu wolności politycznej, po latach nauczania papieża, którego tak wszyscy kochamy - większość Polaków oddaje się w niewolę duchową bezbożnej ideologii. W imię czego? Niespełnionych i niewykonalnych obietnic?
Jednak nie o polityce tu piszę, ale o duchowym aspekcie naszej rzeczywistości. Ciągle jest nas mało. Za mało. Nie słychać jakiegoś głosu, ze strony Kościoła, który by nawoływał do modlitewnej krucjaty, do odnowy serc naszych rodaków. Wiele polityki w katolickich mediach, mało miłości, zaufania Bogu i błagania tego Boga o pomoc i ratunek. Tylko On nam może pomóc. Tylko On może odmienić rzeczywistość. Nie PiS, nie Kaczyński, nie Jurek, czy jakakolwiek polityczna partia. Albo raczej - bez zaplecza milionów gorących chrześcijan żadna partia nie dokona niczego.
Węgrzy pokazali, że się da. A my, Polacy? A my, Polacy nic. Nie wszyscy, nie chcę obrażać nikogo, ale mówię o większości mieszkańców Rzeczypospolitej. Nam dobrze w naszej letniej (nie od "lata", ale od "letniości") rzeczywistości. Kto by tam sobie zawracał głowę Bogiem i Jego przykazaniami. Głodu nie ma, wojny nie ma, ponarzekamy, że droga benzyna, ponarzekamy, że kulawa demokracja, na wybory nie pójdziemy, albo zagłosujemy na "mniejsze zło", bo wstyd przed Europą głosować na tych "nawiedzonych" i zimnym piwkiem tudzież bełkotem z telewizji zalejemy nasze umierające sumienie.
Ja jednak jestem optymistą. Bo choć mało nas w naszej Wspólnocie, to wiem, że Bóg nie żąda od nas sukcesów, lecz wierności. Zatem wytrwajmy. Dziesięciu sprawiedliwych mogło ocalić Sodomę. Módlmy się za naszych biskupów i za naszych polityków. I nie traćmy ducha, bo zwycięstwo jest nasze. Nawet, gdy czasem tego nie widzimy, gdy opadają ręce i tracimy nadzieję.
"Niech zstąpi Duch Twój! I odmieni oblicze ziemi. Tej ziemi!"
hiob
______________
PS. Powyższy tekst jest moim listem do naszejWspólnoty Marto,
www.WspolnotaMarto.com
Inne tematy w dziale Polityka