Dostało mi się i nadal mi się dostaje za krytykę wykładu księdza profesora Chrostowskiego, jaki wygłosił przez kilkoma laty w Częstochowie. Ponieważ sprawa ta powraca dość regularnie, chciałbym do niej powrócić, w kontekście jego książki wydanej przez Frondę, pod tytułem "Kościół, Żydzi, Polska".
Nie będzie to jakaś szczegółowa analiza tego, co ksiądz profesor napisał. Raczej kilka przykładów, kilka fragmentów, które zwróciły moją uwagę. Nie ukrywam też, że jednym z celów tego tekstu jest zachęcenie do sięgnięcia po tę książkę i uważnego jej przeczytania. Myślę, że mogę także polecić "w ciemno" (bo jej jeszcze nie czytałem) książkę "Bóg, Biblia, Mesjasz", księdza profesora, do której nawiązuje on parokrotnie książce "Kościół, Żydzi, Polska".
Czy mi się wszystko podobało w książce księdza profesora? Z całą pewnością nie i pewnie jakiś przykład zamieszczę poniżej. Czy zatem mi się tam wszystko nie podobało? Tym bardziej nie. Książka jest bardzo ciekawa, czytam ją z zainteresowaniem i gorąco ją polecam. Jednak mój zachwyt nie jest bezkrytyczny i chyba zgodzicie się, że nie jest to wadą.
Dobór fragmentów, które chciałbym skomentować jest do pewnego stopnia przypadkowy i na pewno nie jest w żaden sposób obiektywny, czy reprezentatywny. To są moje subiektywne spostrzeżenia, fragmenty, które mnie się wydały interesujące. Książka ma ponad 550 stron, więc dokładne analizowanie jej zajęłoby stron tysiąc, a ja chciałbym się zmieścić w notce, której nie trzeba czytać kilka godzin.
Oddajmy więc głos księdzu profesorowi:
"Pamiętam, że podczas rozważań jedna z dziewcząt zapytała, czy Żydzi dzisiaj postąpiliby z Jezusem tak samo, jak tamci, starożytni. Odpowiedziałem, że powinniśmy zadać sobie pytanie, czy my na pewno postąpilibyśmy inaczej" (str. 24-25)
Nie muszę chyba zaznaczać, że zgadzam się tu całkowicie i sam bym tego lepiej nie wyraził.
"(Po przybyciu do Izraela) znalazłem niewielki kram z napojami. Właściciel uważnie mi się przyglądał, po czym zapytał: "Pan to chyba z Polski?".Kiedy potwierdziłem, był zachwycony. Wyjął z lodówki nową butelkę, nie chciał zapłaty i pytał o Warszawę. zapraszał, by przychodzić codziennie na jego rachunek. Opowiadał o Warszawie i słuchał" (str.29)
Przytoczyłem ten fragment, bo jest symptomatyczny. Niektórzy mają wrażenie, że wszyscy bez wyjątku Żydzi są negatywnie nastawieni do Polski, a tymczasem tak naprawdę nie jest. Ja, choć nie spotkałem wielu Żydów, nigdy się nie spotkałem za poziomie osobistych kontaktów z żadnym negatywnym ich stosunkiem do Polski. Jednak i Chrostowski przedstawia w swej książce wiele takich sytuacji. Niektórych wręcz nazywa wielkimi przyjaciółmi Polski.
Bardzo ciekawą, tragiczną sytuację pewnej kobiety i jej syna opisuje ksiądz profesor:
"Spotkałem Polkę, która wyszła za mąż za Żyda. […] Wyjechali z Polski w 1968 r. Mieli syna, o którym w Polsce mówiono: "To Żyd", a w Izraelu: "To goj". Mąż zachorował na nowotwór i umarł. […] Bardzo chciała wrócić do Polski, ale pozbawiono ją polskiego paszportu. Syn dorastał i myślał o wyjeździe do Ameryki Matka powtarzała wierszyk, który ułożył:
"Mam dwie ojczyzny
i obie nie moje.
Jedna – bom był Żydem,
druga – bom jest gojem". (str. 30)
Bardzo mi się podobają te spostrzeżenia księdza profesora, z którymi się całkowicie zgadzam:
"Nikt nie czyta Biblii hebrajskiej tak jak Żydzi, nikt jej tak dobrze nie rozumie, co słychać choćby w samym sposobie czytania, nikt jej tak mocno nie przeżywa, nikt nie potrafi jej z taką pasją interpretować, objaśniać, tłumaczyć i komentować jak Żydzi"
"Oczywiście, spotkanie z każdą religią jest ciekawe, ale spotkanie chrześcijanina z religią żydowską ma wyjątkowy charakter, bo ta religia stanowi kontynuację wiary i pobożności biblijnego Izraela."
Bardzo dobre spostrzeżenie zawarł ksiądz profesor w tym zdaniu:
"Kiedyś usłyszałem, że położenie Żydów w Polsce było bardzo trudne i dla nich bolesne, bo nie traktowano ich jako pełnowartościowych sąsiadów. Ripostowałem: teraz jesteście u siebie i na przykładzie koegzystencji z Arabami dajcie dobry przykład, jak powinny wyglądać relacje z sąsiadami." (str 32)
Ksiądz Chrostowski pisząc o odwiedzinach Jana Pawła II w synagodze komentuje:
"Bardziej niż nazywanie Żydów starszymi braćmi poruszało i zastanawiało mnie to, że papież nazwał ich umiłowanymi braćmi. Nigdy wcześniej nikt w Kościele tak nie mówił. Przeczuwałem, że nie tylko o emocje tutaj chodzi. Odwiedziny Jana Pawła II w synagodze wywarło olbrzymie wrażenie nie tylko na mnie."
Teraz zacytuję jedno z pytań, które zresztą prostuje ksiądz Chrostowski w swej odpowiedzi. Cytuję to pytanie, bo mi się nie podoba, zawierając oczywisty błąd:
Kiedy jednak czytamy listy św. Ignacego z Antiochii, a to są przecież same początki chrześcijaństwa, to u niego jest już bardzo ostra reakcja antyjudaistyczna. Bardzo wyraźnie apeluje od do gmin chrześcijańskich, by nie ulegały one zbytnio judaizmowi, że że nie można być chrześcijaninem, a zarazem wyznawcą judaizmu." (s.44)
Profesor Chrostowski słusznie zauważa, że
"w listach św. Ignacego […] mamy do czynienia z konfrontacją wewnątrzchrześcijańską" (s.44)
Chodzi, rzecz jasna, o to, o czym dziś często zapominamy, że chrześcijaństwo na początku było "sektą żydowską". To byli Żydzi, którzy spotkali Mesjasza. A gdy przybywało coraz więcej chrześcijan nie będących wcześniej wyznawcami judaizmu, zaczęły powstawać teologiczne pytania. Zresztą sam Nowy Testament jest pełen tekstów dotyczących tego zagadnienia. I w Listach Pawłowych i w Dziejach Apostolskich bardzo dużo materiału jest poświęconego temu zagadnieniu. Zadający pytania powinni to wiedzieć.
Gdy spotykamy się z zarzutem antysemityzmu, często problemem staje się zdefiniowanie samego terminu. To, co dla jednego już antysemityzmem jest, dla drugiego jest czymś zupełnie innym. Dość pomocnym może być rozróżnienie, jakiego wielokrotnie używał ksiądz profesor. Także w tej książce pisze on o tym i tłumaczy na czym polega, jego zdaniem, różnica:
"Trzeba wskazać na trzy zjawiska, które – co do pewnych aspektów mają wiele wspólnego – wyrastają z odmiennego podglebia i wywołują odmienne skutki: antysemityzm, antyżydowskość i antyjudaizm. W ostatnim okresie pojawiło się i utrwala nowe zjawisko, określane jako antysyjonizm i wyraźnie odróżniane od tamtych trzech." (s.48)
Można się zgodzić z takim rozróżnieniem, albo nie, ale warto pamiętać, że ksiądz profesor je stosuje.
Nie będę cytował definicji poszczególnych terminów, nie chciałbym tu przepisywać całej książki, ale zacytuję jeden bardzo ważny fragment. Chodzi bowiem o to, że gdy zarzucamy komuś antysemityzm, czasem odpowiada on, że jego poglądy nie mają nic wspólnego z antysemityzmem, co najwyżej są one antyżydowskie. Zatem oddaję głos Chrostowskiemu, odpowiadającemu na pytanie o praktyczne rozróżnienie antyżydowskości i antysemityzmu:
"Podglebiem dla antysemityzmu jest rasizm, w skrajnych przypadkach posunięty do otwartej nienawiści wobec Żydów, a nawet gotowy do ludobójstwa. Podglebie antyżydowskości stanowi ignorancja, kompleksy, głupota, egoizm i podobne przesłanki. Ich skutki mogą być bardzo dotkliwe, ale istnieje przepaść między antyżydowskim kawałem opowiedzianym w gronie kolegów, a postawami ludobójczymi, które zmierzają do izolacji i likwidacji Żydów. Antysemityzm to zjawisko niesłychanie groźne i w jednoznacznej ocenie chrześcijańskiej – wielki grzech. Grzechem może być również antyżydowskość czy antyjudaizm, bo są to postawy naganne, które trzeba wypleniać, tym niemniej różnica jest duża." (s.60)
Pomijając aspekt drobnej manipulacji ze strony księdza profesora, zapewne zupełnie przypadkowej, polegającej na tym, że najpierw mówi, że antysemityzm "w skrajnych przypadkach" posuwa się do "otwartej nienawiści, a nawet jest gotowy do ludobójstwa", a potem ogólnie utożsamia go "z postawami ludobójczymi", to zgadzam się całkowicie z księdzem profesorem. Jednak dodam w takim razie, że także mniej skrajne przypadki antysemityzmu są antysemityzmem, są grzechem i są przez Kościół potępione. Myślę zresztą, że tu się z księdzem profesorem zgadzamy.
To dopiero pierwsze 60 stron książki, ale myślę, że wystarczy. Być może do tematu powrócę, gdyby było zainteresowanie. Chciałbym tylko na zakończenie dodać kilka słów na temat mojego wcześniejszego tekstu krytykującego wykład księdza profesora.
Czy po przeczytaniu jego książki inaczej bym tamten wykład ocenił? Czy moje zdanie o księdzu profesorze się zmieniło? Czy uważam go za antysemitę? Czy go kiedykolwiek za antysemitę uważałem?
Wiele osób bardzo lubi przylepiać innym łatki. Jakoś ich określić, bardzo jednoznacznie, gdy tymczasem większości osób jednoznacznie określić się nie da. A ja w tamtym tekście w ogóle nie zajmowałem się oceną osoby księdza profesora, ale jego wykładem.
To jest ważne rozgraniczenie, a którym wiele osób ma tu problem. Dotyka to także mnie osobiście. Parokrotnie zdarzyło się, że ktoś, komu się mój tekst nie podobał, zamieścił na swym blogu notkę krytykującą nie moje pisanie, ale moją osobę. Bardzo trudno wtedy polemizować z czymś takim, bo jak odpierać zarzuty, które istnieją tylko w głowie oskarżyciela i nie mają pokrycia w faktach?
Przyznaję, że krytykując wykład księdza profesora wiedziałem o nim znacznie mniej niż wiem teraz. Od tamtego czasu przeczytałem jego książkę, przeczytałem kilkanaście artykułów i wywiadów dostępnych w necie, posłuchałem kilkunastu wykładów. Czy zatem dziś napisałbym tamten tekst inaczej? Hmmm.. Chyba nie.
Oczywiście takie gdybanie to jedynie spekulacja. Może mniej by mnie tamten wykład dziś irytował, ale to też wcale nie jest pewne. Być może reakcja byłaby wręcz odwrotna. Może by mnie irytował bardziej i sam sobie zadawałbym pytanie: "Co księdza profesora dziś ugryzło?"
Jestem gotów do dyskusji na temat tamtego wykładu i do obrony swojego zdania. Jeżeli, rzecz jasna, będzie to dyskusja na argumenty, nie na epitety. Warto także pamiętać, że to, że nie znałem jeszcze tak dobrze i poglądów księdza profesora, jakie wyrażał w innych miejscach i jego działalności to wcale nie jest argument "na niekompetencję" z mojej strony. Tamten wykład jest dostępny w Necie i słuchają go także osoby znacznie mniej kompetentne ode mnie. A do jakich dochodzą wniosków i jaka jest reakcja na tamten wykład każdy może się przekonać sam, gdy przeczyta komentarze internautów.
Powtórzę jeszcze, że z wybranych cytatów trudno obiektywnie ocenić całą książkę. Zresztą jej początek zajmuje się innym sprawami, niż późniejsze rozdziały. Być może wrócę do nich jeszcze, to prawdziwa kopalnia wiedzy. Chciałem jednak przynajmniej w taki, niedoskonały sposób pokazać co sądzę o poglądach i o osobie księdza profesora. Gdy bowiem nawet przyjmiemy moją krytykę wykładu z Częstochowy za uzasadnioną, to jest to jedynie jedna strona medalu. A skoro tak wiele osób jest zainteresowanych tym jak oceniam księdza profesora, to rzeczą uczciwą z mojej strony było podkreślenie, że wiele rzeczy, albo precyzyjniej większość rzeczy, jakie mogłem przeczytać i zobaczyć w książce i w Necie, którymi zajmuje się i o których pisze ksiądz profesor, podoba mi się i się znimi zgadzam.
A już całkiem na zakończenie dodam, że największą krzywdę księdzu profesorowi wyrządzają ci, którzy rzeczywiście mają poglądy antysemickie, czy antyżydowskie i którzy przedstawiają księdza profesora jako swego guru, czy też innego ideologa programowego. Słuchając wykładu z Częstochowy nie bardzo się im zresztą dziwię, ale cieszę się, że "prawdziwy ksiądz Chrostowski" jest zupełnie inną osobą, niż ta, którą sobie wyobraziłem po zobaczeniu tamtego niesławnego wykładu.
Czy ksiądz profesor Chrostowski jest antysemitą?