Trucker hiob Trucker hiob
751
BLOG

Michnik, Ogórek i Miłość Bliźniego, Czyli o Wybaczaniu.

Trucker hiob Trucker hiob Rozmaitości Obserwuj notkę 7

Tekst ten jest odpowiedzią na notkę Ogórka, którą z kolei sprowokował mój wpis na Frondzie mówiący o nawróceniu gangsterów i o roli katolickich mediów w głoszeniu Ewangelii.  Oryginalny tekst został później zmieniony przez autora, za co mu na wstępie dziękuję (piszę ten akapit na końcu, po skończeniu całego wpisu), ale moja poniższa odpowiedź powstała wcześniej.  Pozostawiam więc cytat z wcześniejszego tekstu, uznając, że nie odzwierciedla on poglądów "na zimno" Ogórka, ale zostawiam tak, bo są one dość symptomatyczne dla pewnych  osób, z którymi tu nieraz polemizuję.

Nie chcę by mi ktoś zarzucał tu złośliwość, czy wykorzystywanie pewnej sytuacji. Sam pierwszy przyznam, że Ogórek pokazał klasę, szybko reagując na moją krytykę w komentarzach i przyznał, że się rozpędził w ferworze dyskusji. Ja to rozumiem, bo sam robię podobnie. Gdy człowiek broni czegoś, co jest bliskie jego serca, często bardziej się kieruje sercem, niż rozumem.  Zatem przepraszając Ogórka za tą moją drobną złośliwość z góry proszę o wybaczenie i o nieodbieranie tego jako personalny atak na Jego osobę, ale raczej jako przykład pewnego sposobu myślenia, który jest cechą dość sporej grupy ludzi. Także tych obecnych tu, na Frondzie.

Ogórek oryginalnie napisał:

Dla mnie pojawia sie pytanie o granice, gdzie „chrzescijanska tolerancja” Hioba i kolegow przestaje by cnota, a staje sie grzechem.

No to zacznijmy…

Hiob ma duzo tolerancji wzgledem teoretycznie malych przewinien n.p.

  • To jest ok, kiedy mychnyk i jego media wystepuja przeciw polskiej rodzinie, przeciw milosci do ojczyzny (patriotyzm to faszyzm), propaguje zboczenia (propaganda homozboczen) etc. – my winnismy mychynka kochac, bo jestesmy katolikami.

Interesujące stwierdzenie, zwłaszcza w świetle tego, że ja za swój "manifest" uważam tekst zatytułowany "Dlaczego jestem nietolerancyjny".  Interesujące także dlatego, że pan Ogórek dopuszcza się tu zwykłej manipulacji.  Tak było przynajmniej w oryginalnym tekście. Został on poprawiony z "Hiob" na "Niektórzy", zatem teraz muszę odszczekać moje pomówienie o kłamstwo, które znalazło się w komentarzu pod oryginalnym wpisem, ale skoro przeszliśmy na mówienie o jakiś "onych", to pozwólcie, że i ja coś napiszę o tych "niektórych", którym się nie podoba moja miłość do każdego człowieka. Nawet tak odrażającego jak sam Michnik.

Ludzie ci uważają siebie za "jedynych sprawiedliwych", a wszystkich myślących inaczej najchętniej posłaliby do diabła. Zwracają uwagę na drugorzędne szczegóły, jak to, czy ksiądz nosi sutannę, czy zimową kurtkę,  czy brat przyjmuje Pana Jezusa do ust, czy na rękę, czy ktoś pisze w odpowiednich mediach, czy też jest kolaborantem współpracującym z Gazetą Wyborczą, czy Tygodnikiem Powszechnym. Następnie na podstawie tych powierzchownych informacji układają sobie całą ideologię i wiedzą lepiej od samego ocenianego co ten ostatni myśli, co czuje, jak rozumie pewne sprawy. Jest jeszcze jedna bardzo charakterystyczna cecha tych osób. Próba poniżenia wrogów poprzez przekręcanie ich nazwisk, czy używanie obraźliwych epitetów pod ich adresem.

Zobaczmy, co Ogórek napisał w tym pierwszym cytowanym przeze mnie fragmencie. Pisze on, że mam, (czy raczej po poprawce, że "niektórzy mają") dużo tolerancji względem "teoretycznie małych przewinień", po czym następuje zdumiewające stwierdzenie, że "jest ok. kiedy mychnyk i jego media wystepuja przeciw polskiej rodzinie, przeciw milosci do ojczyzny (patriotyzm to faszyzm), propaguje zboczenia (propaganda homozboczen) etc."

Pomijam już niedbałość wpisu, brak polskich liter i przepraszam za to. Cytuję tak, jak jest na jego blogu. Może nie ma on możliwości ich użycia. Nie to jest istotne. Istotne jest to, że w tym stwierdzeniu nie ma ani jednego słowa prawdy. To znaczy być może jacyś "niektórzy" gdzieś istnieją, nie wiem. Trudno dyskutować z wyimaginowaną abstrakcją. Jednak skoro moje imię pojawia się w notce Ogórka i na początku i w dalszej jej części, wiem, że to i tak ja będę identyfikowany z onymi "onymi". Zatem pozwólcie, że wyjaśnię:

Nie jest OK, kiedy Michnik i jego media występują przeciw polskiej rodzinie. Uważam, i pisałem o tym wielokrotnie, że atak na rodzinę, obok ataków na kapłaństwo jest najgroźniejszym z działań kudłatego.  Kudłaty jest bardzo inteligentnym stworzeniem i uderza tam, gdzie mu zwycięstwo coś da, stąd ataki na Kościół i rodzinę. I te moje poglądy są znane każdemu, kto czyta mojego bloga. Powinien je znać także Ogórek.

Nie jest OK, kiedy Michnik i jego media występują przeciw miłości do Ojczyzny, jeżeli to rzeczywiście robią. Nie wiem, nie czytam Michnika, ale zakładam że jest w tym jakaś prawda. Nie jest OK, gdy się porównuje patriotyzm do faszyzmu. Nigdy tak nie twierdziłem, nigdy tak nie pisalem i nigdy tak nie myślałem.

Nie jest OK, kiedy Michnik i jego media propagują styl życia homoseksualistów. Nigdy tak nie twierdziłem, a na temat homoseksualizmu mam całkiem sporo tekstów na moim blogu i forum. Nie są moje poglądy tajemnicą. Wystarczy wpisać słowo "homoseksualizm" w wyszukiwarkę na forum, czy w tą, która jest na moim portalu na www.polon.us i każdy  szybko znajdzie potwierdzenie moich słów.

Natomiast prawdą jest, że powinniśmy kochać Michnika, bo jesteśmy katolikami. Powinniśmy kochać Michnika, bo jesteśmy chrześcijanami. Powinno nam zależeć na zbawieniu jego duszy tak, jak powinno nam zależeć na zbawieniu duszy naszych współmałżonków, naszych dzieci, naszego rodzeństwa i każdego człowieka. Tak, jak zależy na tym samemu Jezusowi.

Jest zabawne, że Ogórek wyciąga w swym tekście takie argumenty, jak np Szymborska. Pisze on, pod moim adresem, czy też adresem "pewnych ludzi", że

"To jest drobiazg (ba, wrecz to jest prawdziwy blad), gdy kto wystepuje przeciw wspanialej noblistce Szymborskiej piszacej bardzo ladne wiersza, poniewaz kiedys, ze w czasach stalinowskich stala po stronie zlego (n.p. ta medialna krytyka torturowanego biskupa Kaczmarskiego), podczas gdy inni siedzieli za tworczosc w wiezienia lub w szpitalach dla czubkow – – my winnismy ja kochac, bo jestesmy katolikami."

Nie, to nie jest drobiazg. I nigdy tak nie twierdziłem. Co więcej, mogę to łatwo udowodnić, bo o pani Szymborskiej napisałem także kilka słów. Pozwólcie zatem, że je tu zacytuję. Komentując zupełnie inny wpis, który nie ma tu żadnego znaczenia, wspomniałem też panią Szymborską i napisałem:

"… Przypomnę Ci może, że najpopularniejszym od lat polskim politykiem jest odchodzący prezydent i były minister w ostatnim komunistycznym rządzie, który nigdy nie przeprosił za współpracę z komuną. Że pani Szymborska pisała laurki wychwalające Lenina, Partię i podpisała list krakowskich literatów domagający się wykonania wyroków śmierci na księżach fałszywie oskarżonych o współpracę z wywiadem amerykańskim i także nigdy za to nie przepraszała…"

Tak więc ja wcale nie mam problemu z krytyką pani Szymborskiej, tym bardziej, że i jej poezja wcale mnie nie zachwyca. Nie zmienia to w niczym faktu, że powinniśmy ją po chrześcijańsku kochać

Ogórek pisze dalej:

Te przyklady wydaja sie jasne. Nikt bowiem nie zauwaza NATYCHMIAST efektu, ktory dopiero po (wielu) latach wynika z tego, ze n.p. milosc do ojczyzny sie zmniejszyla, albo homozboki prowadza w miedzyczasie przedszkola, a ksieza polscy wzieli przyklad z niemieckich i walcza o zniesienie celibatu.

Na pierwszy rzut oka, wielu nie laczy pracy mychnykow i sbeckich walterow z efektem rosnacych zboczen i przemocy. Stad wiekszosc zaraz powie, naturalnie, ze musimy wybaczyc (bo nie uwazamy ich wykroczen za DUZE).

Nie rozumiem tego. Kto nie uważa tych wykroczeń za duże?  Na czym tu polega zarzut pod adresem mojej osoby? Nie rozumiem dlaczego Ogórek utożsamia cały czas miłość bliźniego z akceptacją jego poglądów, z przyzwoleniem na zło, z głoszeniem identycznych idei.  Nie rozumiem w jaki sposób obrażając ludzi, którzy takie idee rzeczywiście promują, w jaki sposób przekręcanie ich nazwisk i traktowanie ich z góry ma cokolwiek zmienić. W jaki sposób ICH przekona do Jezusa.

Następnie Ogórek  podaje mi jakieś przykłady mające pokazać, że to on ma rację, a ja się mylę:

No to w takim razie rzucmy okiem na kolejny poziom.

  • Gdy ktos cie uderzy, Hiobie, w twarz – wybaczysz mu, bo wierzysz i podazasz za Jezusem
  • Gdy ktos ci zabierze twoja ciezarowke – wybaczysz mu, bo wierzysz i podazasz za Jezusem
  • Gdy ktos uderzy twoje dziecko (raz, a potem przeprosi) – wybaczysz mu, bo wierzysz i podazasz za Jezusem
  • Gdy ktos uderzy twoja zone (raz, a potem przeprosi) – wybaczysz mu, bo wierzysz i podazasz za Jezusem

Patrzmy dalej

  • Gdy ktos uderzy twoje dziecko (nie raz, nie przeprosi, ale czeka na nastepna okazje) – patrzysz sie na to co sie dzieje, wybaczasz mu, bo wierzysz i podazasz za Jezusem
  • Gdy ktos uderzy twoja zone (nie raz, nie przeprosi, ale czeka na nastepna okazje) (- nie chce tu podawac przykladu zgwalcenia)- patrzysz sie na to co sie dzieje, wybaczasz mu, bo wierzysz i podazasz za Jezusem
  • Kiedy wrog znowu wtargnal do Polski i zabija na prawo i lewo – patrzysz sie na to co sie dzieje, wybaczasz mu, bo wierzysz i podazasz za Jezusem

Naprawde tak zareagujesz, jak napisalem, przy tych ostatnich trzech przykladach?

Oczywiście znowu Ogórek wie lepiej niż ja sam, co bym wtedy zrobił. Ale to i tak nie ma znaczenia, bo znowu mówimy o zupełnie różnych rzeczach. Nigdy i nigdzie nie twierdziłem, że nie należy bronić swej rodziny, czy swej Ojczyzny. Powtarzam jedynie, że nigdy nie wolno nikogo nienawidzić.

Obrona konieczna nie tylko nie musi, ale nie może się łączyć z nienawiścią. Gdy chodzi o nas samych, możemy biernie poddać się złu, nastawiając drugi policzek. Gdy jednak chodzi o obronę bliskich, czy Ojczyzny, wyboru już nie ma. Zaczyna się obowiązek. Nauka i Kościoła i Biblii (bo przecież to jest ta sama nauka) jest tu jednoznaczna. Tylko co to ma wspólnego z tym, co ja chcę przekazać? Czy obrona dziecka, albo Ojczyzny musi się wiązać z nienawiścią do najeźdźcy?

Za trzy dni świętujemy narodziny Pana Jezusa. Narodził się, by po 33 latach oddać za nas swoje życie na Krzyżu.  Zaraz następnego dnia w kościelnym kalendarzu liturgicznym mamy święto pierwszego chrześcijańskiego męczennika. Pierwszy, który oddał życie za wiarę w Jezusa. Przypomnę ich słowa:

Gdy przyszli na miejsce, zwane Czaszką, ukrzyżowali tam Jego i złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Lecz Jezus mówił: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią. Potem rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając losy. (Łk 23, 33-34)

 

Tak kamienowali Szczepana, który modlił się: Panie Jezu, przyjmij ducha mego! A gdy osunął się na kolana, zawołał głośno: Panie, nie poczytaj im tego grzechu. Po tych słowach skonał. (Dz 7, 59-60)

Jakoś nie przypominam sobie, by oprawcy Jezusa przepraszali go, przybijając do Krzyża. Jakoś nie ma zapisów w Biblii, by Żydzi kamienujący Szczepana prosili go o przebaczenie. Ale Biblia nas uczy, że tak Jezus, jak i Jego uczeń, Szczepan, kochali do końca tych, którzy w swej nienawiści posunęli się aż do okrutnego pozbawienia ich życia.

Ogórek pyta:

Gdzie jest granica, Hiobie? Przy efekcie NATYCHMIASTOWYM w porownaniu z efektem PELZAJACYM i POZNIEJSZYM? Czy to znaczy, ze granica jest nasza mozliwosc rozrozniania pomiedzy dobrem a zlem?

A przeciez w wielu wizjach Swietych pojawia sie informacja, ze NAJMNIEJSZY grzech kaleczy i rani Jezusa.

To ostatnie stwierdzenie powinien on raczej skierować do siebie. Jedyne co bym dodał, że tu nie mówimy wcale o małym grzechu. Nienawiść, jakiej się dopuszczamy, jest działaniem wspomagającym tylko kudłatego. Nienawidząc stajemy się jego sługusami i narzędziem w jego kosmatych łapach. Nie wyrządzamy Panu Bogu przysługi, gdy nienawidzimy, bo nienawiścią nie da się zwyciężyć zła. Zatem nienawiść może być ciężkim grzechem. Nawet, gdy jest to nienawiść do człowieka złego, do grzesznika.

Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to dla was wdzięczność? Przecież i grzesznicy miłość okazują tym, którzy ich miłują. […] Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka, i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. (Łk 6, 32, 35-36)

Gdzie jest granica, Ogórku? Granica jest bardzo wyraźnie zaznaczona. Jest nią człowiek. Nienawidzimy grzechy, kochamy człowieka. To nie jest slogan, banał, truizm, to jest prawda. Kochamy każdego człowieka. Przypomnę, że wyszliśmy od nieodpowiedniego, według niektórych osób, stroju kapłana, a w międzyczasie wspominaliśmy filmy w TVP o nawróconych gangsterach.  Filmy te doskonale ilustrują to, co chcę powiedzieć. Nikt tam nie gloryfikuje zbrodni, jakich ci ludzie się dopuszczali. Pokazują one jednak jaka jest siła miłości.

Ogórek pisze dalej:

Dlaczego Jezus przegonil batem kupcow w swiatyni? Przeciez w porownaniu z morderca, ktoremu na krzyzu obiecal niebo, ich przewinienia to peanuts?

Dla mnie rzecz jest jasna.

Kiedy grzesznik zrozumie i uzna swoje grzechy i zwroci sie do Pana z prosba o milosierdzie. Pan wyciaga do niego reke. My winnismy podazyc 77x7 razy (?) za przykladem Pana.

Dla mnie także jest to jasne.  Jezus jest Bogiem i widzi ludzkie dusze. Ja nie. A w świetle cytowanych przed momentem fragmentów, gdy Jezus krzyżowany i kamienowany Szczepan, pod natchnieniem Ducha Świętego, z miłości do oprawców prosili Ojca o wybaczenie, egzegeza Ogórka nie trzyma się kupy.

Jest oczywiste bowiem, że tylko temu, kto zrozumie i uzna swoje grzechy i kto poprosi Jezusa o wybaczenie, On może je wybaczyć. Bóg nie wybacza nikomu "na siłę", wbrew jego woli, ani na prośbę mamy, żony, czy sąsiada. To jednak jest problem dotyczący "bilateralnych stosunków" między zainteresowanym, a Jezusem. To jest sprawa między Bogiem, a Michnikiem, między Bogiem a Ogórkiem, czy Bogiem, a mną.  Natomiast nie jest naszą sprawą  oceniać stan duszy Michnika, Ogórka, czy kupców w Świątyni. My się za nich możemy modlić, możemy za nich ofiarować jakieś wyrzeczenia, ale nie możemy wiedzieć co im w sercu gra. Możemy jedynie kochać i mieć nadzieję.

Jedna z rzeczy, którą tak trudno niektórym zrozumieć jest fakt, że my nie wybaczamy innym dla nich samych, my to robimy dla siebie. Nie ma bowiem żadnego znaczenia dla stanu duszy Michnika, czy ja mu wybaczę, czy nie. Może moje modlitwy za niego sprawią, że Bóg, który powinien go ukarać, nagle machnie ręką i stanie się pobłażliwy, bo ktoś się za niego modlił. Mam nadzieję, że miłosierny Bóg da mu łaskę nawrócenia, ale z pewnością ja nie mogę sprawić swą miłością do niego, ani też nienawiścią ni tego, że on uzyska zbawienie, ni tego, że go Bóg potępi. Mogę jedynie potępić  samego siebie.

Święty Jan w Pierwszym Liście nie pozostawia co do tego żadnych wątpliwości.

Kto twierdzi, że żyje w światłości, a nienawidzi brata swego, dotąd jeszcze jest w ciemności. (J 2,9)

Kto miłuje swego brata, ten trwa w światłości i nie może się potknąć. Kto zaś swojego brata nienawidzi, żyje w ciemności i działa w ciemności, i nie wie, dokąd dąży, ponieważ ciemności dotknęły ślepotą jego oczy. (1 J 2, 10-11)

Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego.  (1 J 3, 15)

Padł mi przed momentem laptop. Zagotował, wyłączył się, z trudem udało mi się uratować to, co tu tak mozolnie wypisuję. Po ponownym włączeniu zobaczyłem dwie rzeczy. Jedna, to życzliwe pożegnanie Ogórka, wraz z życzeniami. Zaraz odlatuje gdzieś, wraca po świętach. Być może nie będzie mógł odpowiedzieć na tę notkę przez tydzień, czy dwa.  Drugą rzeczą było to, że zmienił swój wpis. Nie jest on już skierowany przeciw mnie.  Na moim blogu napisał on:

Drogi Hiobie, niestety jestem zaraz w samolocie i do internetu wroce dopiero w nowym roku, zatem nie pogadamy zbyt intensywnie.

Tobie i wszytkim frondowiczomy skladam zyczenia Wspanialych Swiat Narodzin Pana, ktorego wszyscy uwielbiamy, kochamy i za ktorym wszyscy podazamy.

Wszystkie drogi prowadza do Niego.

Chwalmy Pana, bo jest on Dobry!

A pod notką, którą tu komentuję, wpisał pod moim adresem:

Jeszcze zdaze – zmieniam wpis, ktory sie w trakcie pisania kilka razy zmienil – wycofuje twoje imie z powyzszego akapitu, bo to istotnie nie jest prawda.

To dotyczyło tej mojej rzekomej "tolerancji", od której zaczęliśmy. Zatem i moje argumenty stają się bezpodstawne, przynajmniej w zakresie oceny wpisu Ogórka. Ja więc przez ostatnią godzinę z mozołem poprawiam te wpisy, by choć trochę sensu się w nich zachowało. I choć nie zawsze mi się to udało, to przecież pewne bardziej uniwersalne przesłanie w nich pozostało.

Czas chyba kończyć. To już ostatni cytat z notki Ogórka:

Dla mnie rzecz jest jasna.

Kiedy grzesznik zrozumie i uzna swoje grzechy i zwroci sie do Pana z prosba o milosierdzie. Pan wyciaga do niego reke. My winnismy podazyc 77x7 razy (?) za przykladem Pana.

Kiedy grzesznik uwaza swoje grzechy za cnoty(vide mychnyk i inne urbany) i sprowadza innych na sciezke zlego to winien zostac potraktowany batem jak to uczynil Pan w Swiatyni.

Albo alternatywnie jak zaleca sw. Pawel, aby „wyrzucic ich ze spolecznosci”.

W tym drugim wypadku, przygladanie sie bezczynnie tej bezboznej aktywnosci, czyni z nas WSPOLWINNEGO. Potem kiedys moze sie zdarzyc, ze uslyszymy „Ktos mnie bil po twarzy, a ty stales obok i mnie nie broniles”.

Natomiast "nawybaczales sie dowoli".

W zasadzie racja, gdy się zastanawiamy nad tym, komu wybaczy Bóg. Każdy musi uznać, że jest chory, by Lekarz mu mógł pomóc. Każdy musi prosić o przebaczenie, uznać się za grzesznika, by uzyskać odpuszczenie grzechów. Gdy ktoś uważa, że jest doskonały, że nie obraził niczym Boga, jak  Bóg ma mu wybaczyć? Sam siebie potępił, a Bóg tylko uszanuje ten wybór. My jednak tu mówimy o czymś zupełnie innym. O naszym wybaczeniu pod adresem braci, a to musi być bezwarunkowe. Dlaczego? Bo wynika z miłości:

A miłość cierpliwa jest, jest wielce łaskawa.

Miłość nie zna zazdrości – nic jej poklask, sława.

I obcą jest jej pycha, bezwstydu nie znosi,

Nie chce swego i gniewem złym się nie unosi.

Wszystko złe zapomina, ni się nie weseli

Wraz z niesprawiedliwością – z prawdą radość dzieli.

Ona trwa niewzruszenie. Złe zrządzenia losu,

Każdą boleść przyjmuje bez słów skargi głosu.

Nadzieję ma we wszystkim i wszem wiarę daje.

Wiecznie jest – trwa niezłomna – Miłość nie ustaje.

Ja dostałem takie przykazanie, że mam kochać bliźniego jak siebie samego. Nie oceniać jego duszy.  Krytykować czyny? Jak najbardziej! Nie tylko wolno, ale trzeba. Jest to nasz obowiązek. Ale robić to z miłością i do końca walczyć o jego duszę.

Napomnienie ma sens, gdy prowadzi do nawrócenia. To musi być naszym nadrzędnym celem. Nie osiągniemy jednak tego celu obrażając i odpychając braci. Nie walczymy o argumenty, nie walczymy o zwycięstwo w debacie, ale o człowieka. W przeciwnym przypadku wpychamy ich  tylko w łapy złego. I jest oczywiste, że ja nigdy nie będę miał szansy na rozmowę z Michnikiem w cztery oczy. Nie będę miał możliwości opowiedzieć Mu o miłości Jezusa, ale wiem, że "nadając na niego", starając się go poniżyć na pewno mu w żaden sposób nie pomogę.

Nikomu złem za złe nie odpłacajcie. Starajcie się dobrze czynić wobec wszystkich ludzi. Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi. Umiłowani, nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości, lecz pozostawcie to pomście [Bożej]. Napisano bowiem: Do Mnie należy pomsta. Ja wymierzę zapłatę – mówi Pan – ale: Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód – nakarm go. Jeżeli pragnie – napój go. Tak bowiem czyniąc, węgle żarzące zgromadzisz na jego głowę. Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj. (Rz 12, 17-21)

Dla mnie jedną z najbardziej odrażających postaci biblijnych jest starszy brat z przypowieści o synu marnotrawnym. Być może dlatego, że to ja nim byłem tyle lat i wiele mi jeszcze z niego zostało. Ale staram się go zwalczyć w sobie, bo to naprawdę nieprzyjemny charakter. Myślę, że każdy z nas powinien się krytycznie przypatrzyć, czy i w nim go przypadkiem nie ma.

I to tyle rozważań, których w ogóle miało nie być. Myślę, że to już naprawdę ostatni wpis przed Świętami. Zatem wszystkim Wam składam najserdeczniejsze życzenia świąteczne. Niech nowo narodzona Dziecina błogosławi Was, albo raczej nas wszystkich i udzieli nam wszelkich łask. Byśmy się stali dobrym narzędziem w Jego rękach i pomagali wszystkim ludziom spotkanym na naszej drodze w ich pielgrzymce do Królestwa Niebieskiego. Im i sobie nawzajem. Z miłością, nie czując do nikogo nienawiści. To bowiem naprawdę służy tylko złemu.

Wesołych Świąt!

Nazywam się Piotr Jaskiernia, mam 61 lat i od wielu lat mieszkam w Stanach. Z zawodu jestem "truckerem", kierowcą. Moim hobby jest apologetyka, a moją pasją nowa ewangelizacja. Zawsze szukam nowych dróg, by dotrzeć z Dobrą Nowiną do kolejnych osób, stąd moja obecność tutaj. AUDYCJE RADIOWE, PROGRAMY TV I ARTYKUŁY PRASOWE Z MOIM UDZIAŁEM: KLIK Moje FORUM: www.katolik.us Zapraszam. Kontakt.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Rozmaitości