Ukończyłem tłumaczenie świadectwa Scotta Hahna. Zajęło mi to każdą wolną chwilę mojego weekendu. Myślę jednak, że każdy powinien je usłyszeć. A dlaczego, każdy sam będzie wiedział po wysłuchaniu tego wspaniałego świadectwa wiary.
Nie roszczę sobie żadnych praw do mojej pracy. Każdy może to ściągnąć, publikować gdzie chce, rozpowszechniać jak się da, edytować, by było lepsze. Chętnie też poprawię błędy, które z pewnością się znajdują w tym tłumaczeniu. Hahn nie czytał go, mówił "z głowy", więc są niedokończone myśli, są błędy składni, a do tego ja sam w paru momentach poszedłem na skróty, pomijając słowo, którego nie mogłem zrozumieć, czy nazwisko, które było nieczytelne. Jednak te drobiazgi nie mają większego znaczenia, świadectwo ma swoją wartość.
Trudno przecenić jego znaczenie w amerykańskich realiach. Marcus Grodi, kolega Hahna z Seminarium, który sam się nawrócił na katolicyzm po wysłuchaniu tego świadectwa, prowadzi od kilkunastu lat audycję w EWTN, która była także nadawana w TV Trwam. Co tydzień zaprasza jakiegoś konwertytę, by się podzielił swymi doświadczeniami z drogi do Kościoła Katolickiego. I tam, jak zepsuta płyta, w wielu tych świadectwach powtarza się zdanie: "I wtedy ktoś mi dał taśmę ze świadectwem Scotta Hahna… "
To świadectwo ma już ponad 20 lat. Kimberly, żona Hahna i wszystkie ich dzieci są także katolikami. Kimberly została członkiem Kościoła w 1990, w roku, w którym Scott planował zostać katolikiem. Oboje teraz głoszą konferencje i wykłady, a Scott jest profesorem teologii we Franciszkańskim Uniwersytecie w Steubenville, Ohio, i wykłada także w katolickich seminariach duchownych, w Rzymie i pisze książki. Coraz częściej także tłumaczone na polski.
Mówiąc o tłumaczeniach, mogłem po prostu przetłumaczyć tekst jego świadectwa, nie musiałem go zamieszczać na youtube, ale zrobiłem to, bo warto posłuchać jak on mówi. On jest pełen ognia, żywej wiary. Entuzjazmu, miłości dla Jezusa, Kościoła, swojej rodziny i w ogóle wszystkich ludzi.
Ja go poznałem pierwszy raz tak, że po prostu zadzwoniłem do niego. Odłożył wszystko na bok, cokolwiek robił, i rozmawialiśmy dobrą godzinę. Mało tego, zaproponował mi wspólną modlitwę w intencji spraw i osób, o których mu opowiadałem. Pomyślcie o tym. Ilu z nas by to zrobiło? Większość by się prędzej ze wstydu zapadła pod ziemię, niż by zaproponowała obcemu facetowi wspólną modlitwę. Ale on taki jest. Dla niego całe życie jest modlitwą i to widać na każdym kroku.
W 2009 byłem osiem dni na pielgrzymce w Ziemi Świętej, z Hahnem, Kimberly i ich trzema synami. Można było obserwować, jakim jest ojcem i mężem. Mieliśmy codzienną Mszę, wspólne posiłki. Synowie służyli do Mszy, Kimberly śpiewała psalmy, on przed Mszą wyjaśniał nam znaczenie czytań. Prawdziwa uczta dla duszy. Wspaniała rodzina, wielki dar dla Kościoła w USA.
Ale może wystarczy, pisałem o Hahnie już wielokrotnie, na blogach i forum. Polecam wszystkim jego książki , ale przede wszystkim zachęcam do wysłuchania tego świadectwa.
Gdyby się nie wyświetlały polskie napisy, trzeba pójść na stronę youtube i tam, klikając na okienko w dolnym, prawym rogu odtwarzacza, włączyć "CC", albo kliknąć na listę dialogową pod odtwarzaczem.