Często słyszę opinię, że ktoś uwierzyłby w Boga, gdyby zobaczył cud. Nie przeczytał o cudzie, czy usłyszał o nim, ale gdyby to jemu Bóg, o ile Bóg istnieje, dał tę łaskę i coś cudownego z jego życiem zrobił. Oczywiście są też tacy, jak np. Richard Dawkins, którzy po prostu zakładają, że żadne cuda się nie mogą zdarzyć i jeżeli marmurowa statua Maryi Panny zacznie do nas machać ręką, to nie jest to żaden cud, ale znaczy to, że tak się "ułożyły atomy" w marmurze. Oczywisty nonsens, bo wiemy, a uczy nas tego nauka, że marmurowe rzeźby samoczynnie nie machają rękami. Ale jak ktoś "religijnie" podchodzi do swych przekonań, to uwierzy w każdą bzdurę.
Prawda bowiem jest taka, że cuda wcale nie przekonują niektórych ludzi. Przekonują tych, którzy są na nie gotowi. Którzy są otwarci i którzy szczerze poszukują prawdy. Są ludzie, którzy po prostu wierzą i ci nie potrzebują żadnego cudownego potwierdzenia swej wiary i są ludzie, których żaden cud nie przekona. Bo przecież cudów nie brakuje, także w dzisiejszym świecie. I to cudów bardzo dobrze udokumentowanych. A mimo to są ludzie gotowi uwierzyć we wszystko, od tajnego światowego rządu, poprzez UFO, po najbzdurniejsze teorie spiskowe, a nie są w stanie uwierzyć w to, że Bóg ciągle sprawia cuda w naszym otoczeniu.
Pan Jezus nauczał często poprzez przypowieści. Jest ich około trzydziestu trzech w synoptycznych Ewangeliach. "Około", bo czasem trudno zaszufladkować niektóre opowieści Jezusa. Jednak większość biblistów i teologów zgadza się, że opowieść o bogaczu i Łazarzu należy do tego gatunku literackiego. Przypowieść ta będzie naszą Dobrą Nowiną czytaną we wszystkich kościołach w najbliższą niedzielę. I o niej chciałbym napisać parę słów.
Wszyscy znamy tę przypowieść. Umierają bogacz i żebrak. Żebrak dostaje się do miejsca, gdzie jest szczęśliwy, a bogacz cierpi, pokutując za swe grzechy. Nie jest do końca jasne co to są za miejsca i nie jest to aż tak ważne, bo nie o tym jest ta przypowieść. Tak, jak wspominałem niedawno pisząc o przypowieścio nieuczciwym zarządcy, nie powinniśmy zwracać zbyt wielkiej uwagi na treść przypowieści, która jest w pewnym sensie tylko pretekstem do przekazania nam pewnej nauki. Celem przypowieści jest jej puenta, konkluzja, która nas uczy pewnej prawdy.
Jednak warto może choć dwa słowa wspomnieć o samej treści. Konkretnie o prośbie bogacza, by Abraham posłał Łazarza do jego domu, aby on uprzedził jego braci. Niektórzy wyciągają z tego wniosek, że bogacz nie mógł być w piekle, bo człowiek w piekle nie troszczy się o swych bliskich. Wręcz przeciwnie, wszystkim życzy jak najgorzej. Zatem miejsce mąk bogacza musiało być czyśćcem. Ja jednak nie jestem do końca pewien, czy można akurat tej przypowieści używać argumentując za czyśćcem. Dlatego, że ona nie o tym mówi. Są znacznie lepsze przykłady nauki o czyśćcu w Biblii.
Zobaczmy zatem jak wyglądała wymiana zdań między bogaczem, a Abrahamem:
Proszę cię więc, ojcze [Abrahamie], poślij [Łazarza] do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki. Lecz Abraham odparł: Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają. Nie, ojcze Abrahamie – odrzekł tamten – lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą. Odpowiedział mu: Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą. (Łk 16, 27-31)
Co jest niezwykle ciekawe tutaj, to fakt, że w tej przypowieści występuje ktoś nazwany z imienia. I nie mówię tu o Abrahamie. On bowiem, jako ojciec narodu, patriarcha, jest symbolem, czy może raczej namiestnikiem samego Boga, mędrcem przekazującym jakąś naukę. Mówię tu o Łazarzu. Postaci mizernej i znikomej. Łazarz - "mister Nobody".
W przypowieściach nigdy nie występują osoby nazwane imiennie. Zawsze jest to "pewien człowiek", "pewien gospodarz", "pewien wierzyciel", "pewien kapłan", "lewita", "kupiec", "robotnik" itd, itp. I tylko w tej przypowieści jest obok "pewnego bogatego człowieka" - "żebrak imieniem Łazarz".
Oczywiście to nie jest przypadek. W Biblii nic się przypadkiem nie dzieje. A rozwiązaniem tej zagadki jest właśnie sam "historyczny Łazarz", brat Marii i Marty, przyjaciel Jezusa. Abraham mówi, że ci, którzy "Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą." Święty Jan nam właśnie taką sytuację opisuje.
[Jezus] zawołał donośnym głosem: Łazarzu, wyjdź na zewnątrz! I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić. Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego. Niektórzy z nich udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił. Wobec tego arcykapłani i faryzeusze zwołali Wysoką Radę i rzekli: Cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród. Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród. Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno. Tego więc dnia postanowili Go zabić.(J 11, 43-53)
Było dokładnie tak, jak powiedział Abraham. Choć powstał ktoś z umarłych, faryzeusze nie uwierzyli.
Święty Jan napisał swą Ewangelię najpóźniej. Jest ona czymś w rodzaju komentarza do Ewangelii synoptycznych. Pomija często to, o czym pisali już Mateusz, Marek i Łukasz, a czasem coś rozszerza, wyjaśnia, zakładając, że czytelnik zna pozostałe Ewangelie. Oczywiście nie znaczy to, że święty Jan "nagina prawdę", by coś wykazać. Każde słowo w Piśmie Świętym jest Słowem Bożym.
Święty Łukasz napisał swą przypowieść zanim św. Jan opowiedział nam o przywróceniu do życia Łazarza. Jednak Łukasz musiał znać ten epizod, bo nawet, jeżeli nie był wtedy obecny wśród apostołów, wydarzenia takie, w czasach przed telewizją i Internetem znane były szeroko i wszyscy je sobie powtarzali. Łukasz znał i Jan znał, ale my – nie, bo to przecież było dwa tysiące lat temu. Zapewne dlatego Duch Święty natchnął Łukasza, by nazwał żebraka imieniem, a Jana, by nam opisał incydent z uzdrowieniem brata Marii i Marty.
Dzięki temu my, dwa tysiące lat później, widzimy jak prawdziwe są słowa Ewangelii. Są między nami tacy, którzy wierzą i żadne cuda nie są nam potrzebne. Są tacy, którzy poszukują. Dla nich znaki i cuda mogą być pomocne. Ale dla nas też, bo przecież każdy człowiek ma czasem "kryzys wiary" i zakradają się w nasze serca wątpliwości. Są także wśród nas i tacy jak bracia bogacza, jak Richard Dawkins, którzy wątpliwości żadnych nie miewają. Oni wiedzą, że Boga nie ma i jeżeli fakty temu przeczą, to tym gorzej dla faktów. Jeżeli ktoś bez źrenic w oczach widzi – to albo łże, albo ma źrenice, albo cokolwiek, byle nie cud. Jeżeli Mojżesz przeszedł przez Morze Czerwone, to to nie było morze, ale jakieś na wpół obeschłe mokradła. A że w tych "mokradłach" utonęła cała armia faraona, to już się pominie, bo by nam nasze "naukowe tłumaczenie" się troszkę popsuło. Bo nie jest prawdą, że ludzie "niewierzący" nie wierzą w nic. Oni uwierzą w każdy najbardziej bzdurny i nieprawdopodobny nonsens, jeżeli tylko potwierdza w ich umysłach, że Boga nie ma.
Biblia jest niezwykłą Księgą. Stanowi przepiękną całość, czasem uzupełniając się w przedziwny sposób. Przypowieść o bogaczu i żebraku i opis uzdrowienia przyjaciela przez Jezusa pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Jednak imię Łazarza wiąże je w cudowny sposób ilustrując na konkretnym przykładzie z życia Jezusa mądrość, jaka zawarta jest w Jego przypowieściach.
Inne tematy w dziale Rozmaitości