Dziś obchodzimy w Kościele Uroczystość Trójcy Przenajświętszej. Ale co to tak naprawdę znaczy? Jak najlepiej zilustrować dogmat mówiący, że jest Jeden Bóg, ale są Trzy Osoby Boskie? Poniższy tekst jest pewną syntezą moich przemyśleń na ten temat. Mam nadzieję, że okażą się one interesujące.

Napisałem kiedyś króciutki tekst, gdzie chciałem się zmierzyć z tym zagadnieniem, oto jego fragment:
"Jak zrozumieć, czym jest Trójjedyny Bóg? Jak to jest, że jest On jeden, ale w trzech różnych Osobach? Najprostsza i najprawdziwsza odpowiedź, to taka, że jest to Tajemnica Wiary. Misterium. Coś, czego nasz ludzki, ograniczony rozum nie jest w stanie do końca zrozumieć. Ale taka odpowiedź nas rzadko kiedy zadowala i szukamy dalej.
Małym dzieciom często tłumaczymy to na przykładzie koniczynki, że niby ma trzy listki, a jest jedną roślinką. Ale taki przykład ma wiele niedoskonałości. Zresztą każdy przykład ma swoje wady, bo nie można ukazać prawdziwie Boga posługując się stworzeniem. Ja jednak mam swoje ulubione analogie, lepiej niż koniczynka ilustrujące nam Trójcę Świętą.
Pierwszy przykład to rodzina. Jest to o tyle dobry przykład, że właśnie rodzina jest tym obrazem Boga, tym stworzeniem na Jego podobieństwo.Gdy w szóstym dniu Bóg stwarzał człowieka, powiedział:
"A wreszcie rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka a Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi! Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi. (Rdz 1,26-28)
Ciekawe, że po raz pierwszy Bóg w Biblii mówi o sobie używając liczy mnogiej. Bóg stworzył mężczyznę i niewiastę i dał im miłość, która daje im możliwość współtworzenia, która po dziewięciu miesiącach sama owocuje w postaci nowej osoby. Bóg właśnie jest taką rodziną, tylko znacznie doskonalszą niż ta nasza ludzka. Bóg zawiera w sobie Ojca i Syna i Miłość tak realną, którą się oni darzą, że i ta miłość jest realną osobą, Duchem Świętym.
Inna ilustracja, która przemawia do mnie, to obraz wszechświata. Tak jak Bóg „jest wszystkim”, tak i wszechświat w sferze materialnej jest wszystkim. Nic, co jest materialne nie jest poza wszechświatem. Ale ten wszechświat składa się z trzech różnych atrybutów, składników: materii, przestrzeni i czasu. Materia nie jest przestrzenią ani czasem i całość jej składa się na coś, co nazywamy wszechświatem. Ale i cała przestrzeń, niebędąca materią też składa się na coś, co nazywamy wszechświatem. A przecież jest to ten sam wszechświat, wszechświat jest tylko jeden. Cały upływ czasu od początku istnienia wszechświata zawiera się we wszechświecie, ale czas nie jest materią ani przestrzenią. I proszę tu astrofizyków i uczniów Einsteina o nie wyjaśnianie mi tu zawiłości teorii względności. Nie o to chodzi. Z mojego punktu widzenia mamy jeden wszechświat i trzy różne składniki, z których każdy jest wszechświatem a mimo to tak bardzo się od siebie różnią. Podobnie Trójca Święta. Bóg Ojciec nie jest jedną trzecią Boga. Jest Całym, Nieograniczonym Bogiem. Podobnie Jezus i Duch Święty. A jednak każdy z Nich jest osobną Osobą. I nieważne jak doskonałe analogie będziemy umieli wymyślać, nie zrozumiemy tego do końca.
Po zamieszczeniu tych paru przemyśleń na forum "Apologetyki"ktoś podał takie ilustracje:
Ogien który tworzy tysiące płomieni ale jest wciąz tym samym ogniem a kazdy jego płomien niej jest czescią ognia ale ogniem w pełni.
Tak samo woda która wypływa z jednego zródła tworząc tysiące rzek jezior i oceany ale wciąz pozostaje tą samą wodą. A kazda jej kropla nie jest czescią wody lecz wodą w pełni. Podobnie woda w trzech stanach skupienia.
Mnie bardzo podoba się przykład wody w trzech stanach skupienia. Podobnie inne związki chemiczne i pierwiastki, mogą mieć różne formy, a ten sam skład chemiczny. Gaz skroplony, czy zamrożony jest w swej istocie tym samym, ale przecież czymś diametralnie innym w swej formie. Inna, podobna do tej ilustracja, to różne formy węgla. Diament, sadza, czy grafit – ten sam skład chemiczny, a jakże inne formy.

W trakcie naszej dyskusji ktoś inny wspomniał audycję w Radiu Maryja z udziałem profesora Jacyny – Onyszkiewicza, gdzie mówił on o Bogu jako Wszechwiedzy i w ten sposób zilustrował dogmat Trójcy Świętej. Przesłuchałem tą audycję parokrotnie, później nawet kupiłem sobie książeczkę jego autorstwa zatytułowaną "Monotrynitarna Tajemnica Boga" i napisałem coś na ten temat, ale tekst ten okazał się nie do końca jasny i zrozumiały dla wszystkich. Gdyby ktoś był nim zainteresowany, znajdzie go TUTAJ. Ja sam jednak poprawiłem go, najpierw wychodząc od Boga, a nie od abstrakcyjnej trochę idei Wszechwiedzy, a potem zastąpiłem Wszechwiedzę Miłością. Idea ta sama, bo Bóg jest tak samo Miłością, jak i Wszechwiedzą, ale sama próba zilustrowania Trójcy Świętej przy pomocy Miłości okazała się dużo bardziej przejrzysta i zrozumiała:
Tym razem zacznę od Pana Boga. Tak powinno być lepiej, bo wszystko powinniśmy zaczynać od Niego. Nie będzie to więc tekst mający przejść od abstrakcyjnej koncepcji do dowodu na to, że Bóg istnieje, ale raczej wyjdziemy już od stwierdzenia, że Bóg rzeczywiście istnieje i że jest On Bogiem Wszechwiedzącym, a z tego wyciągniemy wniosek, że jest także Bogiem Trójjedynym. Bogiem w Trzech Osobach.
Bóg, jak wiemy wszyscy z nauki religii, z samej definicji Boga, wie wszystko. Nie ma takiej wiedzy, jaka byłaby przed Nim ukryta. Nie może być takiej wiedzy, bo gdyby było cokolwiek ukryte przed Bogiem, nie byłby On Bogiem Wszechmogącym, Wszechwiedzącym i Wszechobecnym. Byłoby to tylko jakieś nasze ubogie, kalekie i fałszywe wyobrażenie o tym, kim jest Bóg. Jednak stwierdzenie, że Bóg wie wszystko to jeszcze za mało. Musimy dodać, że wiedza, jaką Bóg posiada jest największą wiedzą, jaką tylko można by sobie wyobrazić. Że nie może być nawet teoretycznie żadnej większej wiedzy. I takie założenie pozwoli nam wykazać, że Bóg nie może być samotnikiem.
Judaizm wierzy także we Wszechwiedzącego Boga-Stworzyciela Nieba i Ziemi. Także Islam uczy, że taki Bóg istnieje. Jednak obie te religie odrzucają Prawdę o Trójcy Świętej. Porównajmy jednak jaką wiedzę ma Bóg w Trójcy Jedyny, a jaką ma Bóg jednoosobowy.
Otóż Bóg jakiego nam objawiło chrześcijaństwo ma pełniejszą wiedzę, bo Bóg Ojciec oprócz wszelkiej wiedzy podobnej do tej, jaką posiada Bóg w innych religiach, ma też wiedzę o swym Synu. Ta wiedza jest pełna, jest Wszechwiedzą, bo Syn jest także Wszechwiedzą, Wszechwiedzącym Bogiem, równym Ojcu. Skoro więc Bóg Ojciec wie wszystko o Synu, musimy dojść do jedynego logicznego wniosku, że ta wiedza jest także Wszechwiedzą, równą i identyczną z Wszechwiedzą Ojca i Syna. Wszechwiedza bowiem nie może być mniejsza, czy większa od innej Wszechwiedzy, gdyż wtedy jedna z nich nie byłaby Wszechwiedzą.
A ponieważ pełna wiedza wie także o swoim istnieniu, (bo wie o wszystkim), to ma ona swą osobowość, świadomość swego istnienia, a więc także jest Osobą. Czyli wiedza Ojca o Synu jest Osobą i wiedza Syna o Ojcu jest Osobą. My tę Osobę nazywamy Duchem Świętym. Konsekwentnie dochodzimy do wniosku, że wszystkie relacje między Osobami w Trójcy Świętej są wzajemnie się przenikające i sobie równe: Wiedza Ducha o Synu wyraża się w Ojcu, Ducha o Ojcu w Synu, itd., itp.
Ponieważ taka wiedza jest pełniejszą, piękniejszą ilustracją Wszechwiedzy, musi być też prawdziwszą. Bóg samotny, Bóg, jakiego uczy nas Judaizm i Islam jest uboższy, a więc ta ilustracja prawdziwej istoty Boga jest uproszczona i sfałszowana. Tylko ilustracja Boga w Trójcy Jedynego ukazuje nam Boga naprawdę posiadającego największą wiedzę, jaka jest tylko możliwa do wyobrażenia i tylko taka ilustracja jest logicznie spójna.
Mówiąc o relacjach między Osobami Boskimi w Trójcy możemy łatwo dojść do kolejnego wniosku, mianowicie takiego, że Bóg jest miłością. Są bowiem tylko trzy rodzaje relacji między osobami: Albo wrogość, albo obojętność, albo przyjaźń. Ponieważ Bóg niczego nie robi połowicznie, bo z samej swej natury wszystko robi w sposób pełny, doskonały, nieograniczony, to relacja między Osobami Trójcy musi także być relacją pełną, największą z możliwych.
Największa wrogość to nienawiść prowadząca do unicestwienia nienawistnej nam osoby, a więc na pewno taką relację musimy odrzucić. Nie ilustruje ona w prawdziwy sposób tego, czym jest Bóg. Bóg jest dawcą życia, samym Życiem. Unicestwianie kogokolwiek jest sprzeczne z Jego naturą. Jeśli chodzi o obojętność, to zauważamy, że jedyna idealna obojętność to relacja do osoby nam zupełnie nie znanej. Musimy więc i taką możliwość odrzucić. Osoby Boskie znają się i to znają się w sposób pełny, doskonały, a więc nie są sobie obce i obojętne. Pozostaje zatem jako jedyna możliwość relacja przyjaźni, która w swej idealnej, najpełniejszej wersji jest miłością.
Ale ponieważ relacje w Trójcy Świętej są Osobami, to wynika z tego, że Osoby Trójcy Świętej muszą być Miłością. A więc relacja między Ojcem i synem wyraża się w Duchu i relacja ta jest Miłością. Czyli Duch Święty jest Miłością. Podobnie relacja Ducha i Ojca wyrażona w Osobie Syna jest Miłością i tak dalej. Dochodzimy więc do jedynego logicznego wniosku, że aby Bóg posiadał wiedzę, od której nie można sobie wyobrazić większej wiedzy, musi być Trójcą Świętą i musi być Miłością. Każdy inny model, każde inne wyobrażenie Boga Wszechmogącego byłoby uboższe, mniej pełne, a więc nie przedstawiałoby prawdziwego modelu Boga.
Innym wnioskiem jaki się tu nieodparcie nasuwa, to ten, że Bóg jest Prawdą. Bowiem Wszechwiedza musi być Prawdą. Skoro Wszechwiedza zawiera wszelką wiedzę, to z samej definicji jest Prawdą. Prawda to bowiem rzeczywista wiedza o jakimś fakcie, zjawisku, wydarzeniu itp. Mógłby co prawda ktoś powiedzieć, że czasem posiadamy wiedzę o czymś, co nie jest prawdziwe. Na przykład ucząc się historii mogą nam być przedstawione pewne wydarzenia w sposób zakłamany i wtedy posiadamy o nich wiedzę, która nie jest prawdziwa. Jednak sytuacja taka jest możliwa tylko w takim przypadku, gdy nasza wiedza jest cząstkowa. Gdy pewne fakty są przed nami ukryte, inne zniekształcone, wykrzywione. Wszechwiedza z samej definicji musi posiadać pełną wiedzę o każdej rzeczy, więc nic nie jest przed Nią ukryte. Posiada ona także wiedzę o faktach przeinaczania historii, czy o innych kłamstwach, ale zna je właśnie jako kłamstwa, a więc sama nie jest kłamstwem.
Inaczej mówiąc gdy ja na przykład znam fakt, że propaganda sowiecka obciążała odpowiedzialnością za zbrodnie katyńskie Niemców, to choć takie przeinaczanie historii z ich strony jest kłamstwem, moja wiedza o tym fakcie jest prawdziwa. Wszechwiedza więc znając wszystkie prawdziwe fakty, jakie tylko istnieją, także to o wszelkich kłamstwach, sama jest Prawdą. Nic więc dziwnego, że Biblia nas uczy, że Jezus jest Drogą, Prawdą i Życiem, (J 14,6) i że Bóg jest Miłością (1 J 4,8 i 16).
Mam nadzieję, że te parę przemyśleń nie zagmatwały jeszcze bardziej tego, co chciałem ukazać. Na pewno te wywody nie są proste, jednak na swą obronę muszę dodać, że Trójca Święta na zawsze pozostanie Tajemnicą dla ograniczonego ludzkiego rozumu. Nie da się ogarnąć Nieogarnionego i wytłumaczyć Tego, co przerasta nawet potencjalną możliwość rozumienia przez najwybitniejsze umysły ludzkie. Co gorsze mnie bardzo, bardzo daleko do wybitności. Nic więc dziwnego, że ta moja próba przedstawienia Trójcy Świętej jest tak ułomna. Mam jednak nadzieję, że być może komuś pomogłem w pewnym przybliżeniu zrozumienia istoty Tajemnicy Trójcy Świętej. Na pewno pomogłem sobie.