Pomiędzy J.Kaczyńskim a A.Dudą mięty nie było od początku prezydentury, były nawet gesty niechęci i wyraźnego lekceważenia ze strony pana posła.
Na naradzie na Nowogrodzkiej musiało być wczoraj ciepło, delegacja do Pałacu wesołych minek nie miała i ciekawych nowin nie przyniosła.
Przebrała się miarka, prezydent nie mógł już zdzierżyć tej pewności pomieszanej z pychą w wypowiedziach min. Ziobry, jakości gniotów płodzonych przez prawników PiSu, bo sam jest prawnikiem i potrafi co nieco ocenić - nawet na szybko.
Opozycja porównywała A.Dudę do pisowskiego długopisu - ok, to wilcze prawo opozycji. Ostatnio chyba "swoi" też go tak traktowali i pewnie ma swoją satysfakcję, że z niejednej twarzy zniknął ten pogardliwy uśmieszek, gdy głosowania w Sejmie przechodziły gładko jak po masełku za 6 zł i można było robić bekę z opozycji, no bo przecież "nasz" Senat zatwierdzi bez czytania, a "nasz" prezydent podpisze nawet w nocy - też bez czytania oczywiście.
I co teraz ? Kaczyńskiemu pozostaje rzucać butami w telewizorek na widok przemawiającego Prezydenta.
Jak to czynił towarzysz Wiesław na widok Kabaretu Starszych Panów w latach 60-tych
Inne tematy w dziale Polityka