Widzę, że w internetach oraz klasycznych mediach już wiele "mądrości" padło na temat rodziny pana Morawieckiego. Cóż... Takie są niestety konsekwencje gdy ktoś w rodzinie jest osobą publiczną.
Niestety histeryczne reakcje części mediów, dziennikarzy oraz blogerów wskazują, że z normalnym traktowaniem adopcji (przysposobienia) dziecka mamy jeszcze sporo do przerobienia.
Otóż moi drodzy i szanowni czytelnicy... Fakt ujawnienia przez tabloid, że znany polityk jest rodzicem adopcyjnym jest taką samą sensacją jak podobne newsy o kolejnych spodziewanych narodzinach "royal baby" lub ciąży partnerki/żony znanego piłkarza.
Tak... W normalnych warunkach fakt zajścia w ciążę i spodziewanych narodzin dziecka nie jest czymś dziwnym. Choć w przypadku osób znanych tabloidowe media potrafią zrobić z tego sensację.
Z adopcją (przysposobieniem) dziecka jest podobnie. Nie ma potrzeby robić z niej tajemnicy. W końcu jest to normalna, legalna i (co ważne) społecznie ceniona droga do rodzicielstwa.
W cywilizowanych społeczeństwach, a Polska jest krajem cywilizowanym, zakłada się, że proces przysposobienia (adopcji) dziecka ma być jawny. Tylko, że ta jawność ma odnosić się przede wszystkim do relacji rodzice - dziecko. Dziecko jak każdy człowiek ma prawo do wiedzy o swoim pochodzeniu. Tylko, że o tym jak i kiedy z dzieckiem porozmawiać muszą zdecydować sami rodzice adopcyjni. Nikt im terminu nie ustali i nikt ich w tym procesie nie powinien wyręczać.
Opublikowanie przez tabloid informacji o fakcie adopcji dzieci przez znaną osobę to przede wszystkim naruszenie prawa do prywatności. Doszukiwanie się to jakiegoś straszliwego skandalu jest jednak mocno przesadzoną reakcją.
Gwarantuję wam, że więcej szkody w tej sprawie robią ci, którzy teraz próbują pouczać wspomnianego Znanego Polityka i wypominają mu, że jakoby chciał zachować w tajemnicy fakt adopcji dzieci, że nie porozmawiał z nimi we właściwym czasie.
A kto was uprawnił do takiej ingerencji w ludzkie życie?
Jak już wcześniej napisałem:
Prawem i obowiązkiem rodzica adopcyjnego jest samodzielnie podjąć decyzję o tym jak i kiedy porozmawiać z dzieckiem o tym, że było adoptowane.
Ps
A już kompletnie nie mogą pojąć reakcji pani Dominiki Wielowieyskiej. Niby osoba aspirująca do roli autorytetu, dobrze wykształcona, nowoczesna... A nie może pojąć, że adopcja dziecka to żaden lans czy PRowa zagrywka. Oj mocno zakorzenione jest jeszcze kołtuństwo w polskich elitach.
O lansie na "adopcji" to pani Dominika Wielowieyska może pogadać ze znaną podróżniczką Martyną Wojciechowską. Może w szczerej rozmowie obie panie dojdą do tego czym się różni lans od prawdziwego życia. A obu imo by się przydało trochę nad tym popracować.
Notka powiązana:
https://www.salon24.pl/u/hephalump/894966,milosc-to-nie-pluszowy-mis-apel-do-znanej-podrozniczki
w średnim wieku, niezbyt dynamiczny, z małego miasta przeniosłem się do dużego by w końcu uciec na wieś ;) Jeżeli przez jakiś dłuższy czas mnie nie ma to znaczy, że straszę prosiaki w lesie. kmarius[at]poczta.fm
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo