Trochę szumu było w sprawie niemieckich Jugendamtów i sposobów postępowanie przez nie z dziećmi nie posługującymi się na co dzień językiem niemieckim. Nawet rezolucja PE, która wydawała mi się mało istotna bo za słaba w konsekwencjach.
Ale jednak chyba instytucje niemieckie wzięły sobie tę krytykę do serca i chcą pokazać, że jednak coś robią dla poprawy wizerunku niemieckiego systemu pieczy zastępczej nad nieletnimi.
Jak mogłem przeczytać na stronach polskojęzycznego serwisu Deutsche Welle rozpoczęła się w Niemczech akcja poszukiwania wśród żyjących tam Polaków kandydatów do prowadzenia rodzin zastępczych. Tylko jak piszą w tym serwisie odzew jest jak na razie marny.
Pełny tekst artykułu w DW: https://www.dw.com/pl/brakuje-polskich-rodzin-zast%C4%99pczych-w-rfn-polacy-nie-reaguj%C4%85-na-apel/a-45309533
Autor (autorzy) tekstu próbują ustalić dlaczego tak mało polskich rodzin odpowiedziało na ten apel. Czy akcja jest za słabo promowana (także przez polskie media i placówki dyplomatyczne)? Czy z innych powodów Polacy w Niemczech nie garną się do do sprawowania roli rodziny zastępczej? Nawet jeśli jest to zawodowa rodzina zastępcza... Bo jak słusznie zauważają nawet w Polsce nie udało się znaleźć takiej liczby chętnych do funkcji rodziny zastępczej jakiej spodziewały się nasze władze gdy ogłaszały plan likwidacji dużych domów dziecka i zastąpienie ich rodzinną formą opieki zastępczej.
Artykuł całkiem ciekawy... Ale całość psuje imo wtrącana bez sensu wypowiedź jakiegoś "polskiego internauty". Oto co ma do powiedzenia "Polak" o Polakach:
"My Polacy nie jesteśmy najlepsi w empatii, wspieraniu słabszych i działaniach altruistycznych. Do spraw rodzinnych mamy stosunek mało pragmatyczny, raczej zabobonno-plemienny, a rodziny patchworkowe, adopcyjne, ale także pary jednopłciowe wychowujące dziecko spotykają się wśród Polaków ciągle jeszcze z niechęcią" (cytat z DW)
Normalnie ręce opadają... Że też ta targowica wszędzie musi się wcisnąć i nadawać na własny (?) kraj.
Co ma z tym wszystkim nasze podejście do roli tradycyjnej rodziny oraz brak akceptacji dla legalizacji tzw związków par jednopłciowych to ja nie wiem. Czuję w tym wyłącznie chęć wywalenia frustracji przez osobnika, który źle czuje się w Polsce.
Dlatego muszę tu napisać kilka słów od siebie:
Jako adopcyjny tata nigdy nie czułem się jakoś nieprzychylnie traktowany przez swoich sąsiadów, kolegów z pracy, czy nawet przypadkowych ludzi. Wręcz przeciwnie... Także tu na Salonie mogłem odczuć wiele ciepła i pozytywnych emocji przekazywanych przez czytelników moich notek o rodzinie. Jeżeli były jakieś nieporozumienia to wynikały one, w mojej ocenie, wyłącznie z braku wiedzy, a nie z niechęci.
W Polsce rodzina jest nadal wartością. I to po porostu czuć.
Problematyka rodzin adopcyjnych nie jest powszechnie znana, ale wrażliwość na los skrzywdzonego dziecka jest szczera i w mojej ocenie powszechna w naszym kraju.
w średnim wieku, niezbyt dynamiczny, z małego miasta przeniosłem się do dużego by w końcu uciec na wieś ;) Jeżeli przez jakiś dłuższy czas mnie nie ma to znaczy, że straszę prosiaki w lesie. kmarius[at]poczta.fm
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo