Czytam notki o tym jak to władze Sopotu chciały "zaadoptować" dziesięcioro sierot z Aleppo. Czytam i włos choć i tak zjeżony, coraz bardziej jeży mi się na głowie.
Wiem, że w Syrii jest wojna, bomby spadają na domy w Aleppo i innych miastach. Ludzie tam strasznie cierpią. A dzieci cierpią szczególnie. I naprawdę też bardzo bym chciał pomóc. Tak jak chciałbym pomóc niewinnym ofiarom konfliktu na Ukrainie, albo sierotom z Południowego Sudanu.
A tym co bardzo by chcieli "pomagać" dzieciom, które ucierpiały z powodu wojny pragnę przypomnieć:
Dziecko nie jest przedmiotem. Nie jest towarem na półce. Nie można go sobie dowolnie przemieszczać lub zabierać z jakiegoś kraju. Ma takie jak każdy z nas prawo do życia, do tożsamości i poszanowania woli. Nie można tak sobie pojechać do jakiegoś kraju i zabrać dziecko (dzieci). Nawet jeżeli wszystko wskazuje, że "u nas" będzie im lepiej.
Jeżeli naprawdę chcemy pomóc wszystkim dzieciom w Syrii (a nie tylko dziesięciu sierotom) to róbmy wszystko by skończyła się wojna w tym kraju.
A wykorzystywanie tragedii dzieci syryjskich do naszych wewnętrznych rozgrywek jest zwykłą obrzydliwością (tak jak napisał waw75).
w średnim wieku, niezbyt dynamiczny, z małego miasta przeniosłem się do dużego by w końcu uciec na wieś ;) Jeżeli przez jakiś dłuższy czas mnie nie ma to znaczy, że straszę prosiaki w lesie. kmarius[at]poczta.fm
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo