W sumie da się...
Tylko nie będzie to Boże Narodzenie. No bo po co świętować narodziny jakiegoś dzieciaka. Takiego co to przyszedł na świat dawno temu, gdzieś na peryferiach wielkiego wówczas imperium. Bo jak się nie wierzy, że był to cud, to nie ma w tym wydarzeniu naprawdę nic niezwykłego.
Po prostu kolejna rocznica narodzin jakiegoś biedaka, który swymi poglądami tylko wprowadził rewolucyjny ferment w poukładanym świecie i jeszcze dał podstawy do powstania czegoś o czym wielu dziś nie chce pamiętać.
Więc można sobie urządzić taką bezbożną wigilię... Z prezentami, z kolacją i białym obrusem na stole.
Wszak tradycja to rzecz ważna... Nawet jeśli tylko (nowa) świecka.
Nawet życzenia świąteczne można sobie przekazać.
Zdrowia, sukcesów w pracy, zadowolenia z męża/żony, udanych dzieci, spełnienia marzeń... I co tam człowiek sobie zapragnie.
I pokłonić przed choinką... Bo może jakieś prezenty pod nią leżą.
W końcu jak dają to trzeba brać.
***
A na mój telefon spływają życzenia od ludzi, którzy właśnie zadeklarowali, że nie chcą aby ich dzieci uczyły się o tym, kiedyś narodzonym Synu Boga, do którego aktualnie chyba nie chcą się przyznawać.
w średnim wieku, niezbyt dynamiczny, z małego miasta przeniosłem się do dużego by w końcu uciec na wieś ;) Jeżeli przez jakiś dłuższy czas mnie nie ma to znaczy, że straszę prosiaki w lesie. kmarius[at]poczta.fm
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura