W 2021 roku gdy mieliśmy niebezpieczny kryzys na granicy Polski z Białorusią nie miałem wątpliwości.
Ale jak pamiętamy i wtedy byli tacy, którzy krytykowali decyzję o wprowadzeniu stanu wyjątkowego.
Zwłaszcza ci, którzy krytykują każdą decyzję tego rządu.
Nie ma się co oszukiwać. Tuż za naszą wschodnia granicą toczy się bezwzględna wojna pomiędzy upadającym mocarstwem (Rosja) a desperacko broniącą swej wolności Ukrainą. Jest to wojna, w której strona atakująca udowodniła, że jest zdolna do łamania wszelkich norm, konwencji i zwykłych zasad przyzwoitości.
Co gorsza nic nie wskazuje na szybkie zakończenie konfliktu.
I aby było całkiem jasno... Już nikt w Polsce nie może powiedzieć, że nas ta wojna nie dotyczy.
Dotyczy nas ponieważ jej skutki nie ograniczają się tylko do terytorium napadniętej przez Rosję Ukrainy.
Tragedia w miejscowości Przewodów spowodowana upadkiem pocisku wystrzelonego przez jedną ze stron wspomnianego konfliktu to bolesne przypomnienie o tym, że wojna jest tuż obok i my też jesteśmy zagrożeni.
Dlatego wydaje mi się, że należy zastanowić się nad tym czy w strefie przy granicy z Ukrainą należy ogłosić stan wyjątkowy.
Bo jak widać wystrzelone pociski nie zawsze chcą spadać tam gdzie nam się wydaje, że powinny.
Czy obiekty takie są w jakikolwiek sposób chronione?
Czy ktoś wprowadza na tym obszarze procedury zmierzające do ochrony ludności przed skutkami ewentualnego zagrożenia?
I nie myślę w tym momencie o celowym ataku...
Może dlatego warto zastanowić się nad tym:
Czy w strefie przy granicy z Ukrainą należy wprowadzić stan wyjątkowy?
Komentarze
Pokaż komentarze (4)