Tak czytając notkę o odejściu pewnego znanego artysty od Kościoła pomyślałem o tym, że życie każdego dnia sprawdza naszą wiarę i zaufanie do Słowa Bożego.
Powiedział, że chce odejść... Cóż, jego prawo.
Otrzymał wolną wolę, może skorzystać ze sławy i wszystkich talentów jakie otrzymał od Ojca.
Skoro jego wolą jest odejść to Ojciec dorosłemu synowi tego zabronić nie może.
Ojciec imo nie musi być ideałem, nie musi spełniać wszystkiego czego oczekuje od niego dziecko. Nawet gdyby był to ukochany syn... Nawet gdyby to była umiłowana córka...
Odejść w świat jest prawem wynikającym z daru jakim jest wolna wola.
Ale doby Ojciec dla dziecka zawsze będzie jak bezpieczny port. Port do którego można wrócić. I to bez względu na to czy wraca się w chwale, czy połamanym i upodlonym przez skutki własnych decyzji.
Tak nasze życie może pisać kolejne wersje Przypowieści o synu marnotrawnym.
Tylko zakończenie wcale nie musi być biblijne...
Bo przecież zatwardzały człowiek nawet leżąc wśród świń może mieć wolną wolę trwania we wcześniejszym wyborze.
A poza tym... Jak tu wrócić gdy nigdy w życiu tego Ojca tak naprawdę nie było?
w średnim wieku, niezbyt dynamiczny, z małego miasta przeniosłem się do dużego by w końcu uciec na wieś ;) Jeżeli przez jakiś dłuższy czas mnie nie ma to znaczy, że straszę prosiaki w lesie. kmarius[at]poczta.fm
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo