Jaka młodzież takie problemy...
Taka myśl pojawiła się na chwilę u mnie. Na chwilę ale ze wstydem muszę się do tego przyznać. Zwłaszcza, że myśl ta pojawiła się po przeczytaniu notki pewnej bardzo płodnej (blogowo) autorki często goszczącej ze swymi przemyśleniami w serwisie Salon24.
Cóż... Jednak ta myśl jest bardzo krzywdząca dla współczesnej młodzieży.
Bo przecież młodzież zawsze miała jakieś swoje problemy, a stare ramole zawsze starały się te problemy bagatelizować.
Stwierdzenie: "Za moich czasów..." usłyszał chyba każdy z dzisiejszych dorosłych, gdy kiedyś w młodości mówił o swoich młodzieńczych problemach rodzicom lub dziadkom.
I może zawsze był ten problem w relacja młodych ze starymi. Starzy nigdy młodych nie chcieli zrozumieć i zawsze problemy młodych były dla nich takie jakieś błahe.
Skoro nic nowego, to czy warto robić z tego jakiś większy problem?
Moim zdaniem jednak trzeba dostrzec coś co różni współczesne problemy młodzieży od tych dawnych.
Otóż współczesna młodzież ma rzeczywiście coraz większe problemy z własną tożsamością, oceną siebie i świata oraz poczuciem bezpieczeństwa w życiu rodzinnym/społecznym. A mówiąc o problemach z tożsamością nie mam na myśli tylko tych związanych z płcią i seksualnością.
Zabrano współczesnej młodzieży oparcie w niepodważalnych wartościach. Obalono większość autorytetów.
Dano natomiast obciążenie problemami rodziców, którzy swoje kompleksy z młodości coraz częściej przenoszą na dzieci.
A dziecka jeszcze nie można sobie zaprogramować tak by było spełnieniem wszystkich oczekiwań wiecznie niezrealizowanego rodzica.
Cóż... Zatem chyba można powiedzieć, że:
Jacy rodzice, takie ich postrzeganie problemów młodzieży.
w średnim wieku, niezbyt dynamiczny, z małego miasta przeniosłem się do dużego by w końcu uciec na wieś ;) Jeżeli przez jakiś dłuższy czas mnie nie ma to znaczy, że straszę prosiaki w lesie. kmarius[at]poczta.fm
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo