Wczorajszy finał konkursu piosenki (albo nie tylko piosenki) Eurowizja 2022 obejrzałem i to nawet do końca. Do samego momentu ogłoszenia wyników i ponownego występu zwycięzcy, czyli grupy Kalush Orchestra z Ukrainy.
I nawet nie żałuję... Niektórych wykonawców nawet dało się słuchać. Na część jeszcze można było popatrzeć, ale słuchanie można było sobie darować. A cały "konkurs" imo należało potraktować z przymrużeniem oka.
Piosenka River w wykonaniu reprezentującego Polskę Krystiana Ochmana nawet mi się podoba. Ładna i dobrze wykonana... Warunków głosowych oraz prezencji scenicznej mógłby panu Krystianowi Ochmanowi pozazdrościć niejeden z uczestników tego konkursu.
W mojej ocenie nie ma co narzekać... Krystian Ochman zaprezentował się dobrze. A że jakieś jury nie potrafiło tego docenić, to już inny problem. Nie mój i mam nadzieję, że też nie Krystiana Ochmana, który dalej będzie rozwijał się muzycznie i kontynuował karierę.
Utwór Stefania grupy Kalush był dla mnie faworytem jeszcze przed konkursem. Zatem ogłoszenie jego zwycięstwa nie spowodowało u mnie żadnego dysonansu.
Choć muszę przyznać, że wyniki podawane przez krajowe jury czasem wprawiały mnie w zdziwienie. Zupełnie nie wiem, dlaczego tak wysoko oceniano reprezentującego Wielką Brytanię "gwiazdora" z Tik Toka. Ale to może ja nie mam gustu i odpowiedniego wyrobienia muzycznego.
Smsów nie wysyłałem, więc wyników głosowania widzów komentować nie będę. Choć muszę się przyznać, że gust widzów oceniam w przypadku tegorocznego konkursu wyżej niż gusta krajowych jury.
Inna sprawa to dorabianie ideologii do wyników tego konkursu przez niektórych komentatorów.
Ja rozumiem, że niektórzy mogliby tu się czuć mocno zawiedzeni: np. Niemcy. Bo artysta z Niemiec nie został doceniony ani przez jury, ani przez widzów. Ale może rzeczywiście był słaby, bo jego piosenki nawet nie zdołałem zapamiętać.
Ale mówienie o czarnej niewdzięczności ze strony Ukrainy, bo tamtejsze jury nie dało głosu na piosenkę River, to już imo gruba przesada. Bo przesadą w ogóle jest traktowanie Eurowizji jako konkursu narodów...
Cóż... Tak właściwie to miał to być konkurs piosenki, a nie sympatii między narodami.
A że ostatnio jest to festiwal dziwadeł i plebiscyt na popularność to już patologia typowa dla współczesnego show biznesu.
A dorabianie do tego ideologii to już tylko wyraz tego, co siedzi w głębi tych bardziej zakompleksionych odbiorców.
I co na to nasze salonowe jury?
w średnim wieku, niezbyt dynamiczny, z małego miasta przeniosłem się do dużego by w końcu uciec na wieś ;) Jeżeli przez jakiś dłuższy czas mnie nie ma to znaczy, że straszę prosiaki w lesie. kmarius[at]poczta.fm
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości