Żółta tablica informuje nas, że od 1 stycznia 2022 r na terenie całego Gorczańskiego Parku Narodowego obowiązują bilety wstępu.
Oczywiście tu gdzie zaczynamy marsz nie ma żadnego punktu sprzedaży wspomnianych biletów.
Jedyna możliwa opcja to kupno biletu online na stronie
gorce.eparki.pl lub przez aplikację na telefon.
Ja wybieram stronę. Trochę to trwa ale nawet w tym miejscu jest dostęp do sieci i wszystko działa.
Dwa bilety normalne po 7 zł sztuka i 0,7 zł dla operatora transakcji płatniczej.
Cóż... Mam świadomość, że pewnie nikt nie będzie mi sprawdzał tego biletu ale... takie już mam poczucie przyzwoitości i sam z siebie, bez żandarma na bramce, mogę zapłacić.
Bilet można kupić z opcją logowania lub bez logowania. Ja nie tworzę już kolejnego konta... Bilet dostaję w formie elektronicznej jako załącznik na podany adres e-mail.
Jak widać cyfryzacja dotarła nawet w Gorce.
Tak więc już nie ma dzikich miejsc bez łączności ze światem wirtualnym.
Ale ruszajmy na prawdziwy szlak...
Pogoda sprzyja i nogi jakby same chciały wędrować po szerokiej ścieżce.
Słychać tylko zgrzytanie kamieni pod butami i szum potoku.
Przy ścieżce widać oznaki wczesnej wiosny w górach.
Przełęcz Borek (1009 m n.p.m.) to granica między strefą, w której już jest wiosna, a wyższą partią gór, w której właśnie kończy się zima.
Oznacza to, że dalsza część leśnego szlaku to człapanie po błocie i/lub śniegu.
Ale na halach śnieg zachował się już tylko w formie płatów.
Na obrzeżeniu Hali Turbacz (pod Czołem Turbacza) napotykamy pierwsze krokusy.
By odkryć, że będziemy szli przez całe pola usiane krokusami.
Tak... To w oddali to też pola krokusów.
Dalsza część trasy do schroniska PTTK na Turbaczu już w zimowej scenerii.
Jest tak pięknie... Aż dziw, że po drodze spotkaliśmy tylko parę turystów schodzących z Turbacza. Tylko liczne ślady na śniegu wskazują, że jest to jednak uczęszczany szlak.
Bo w schronisku na szczycie też pusto.
Ludzi mało ale jak zwykle przytulnie i gościnnie...
Nie będę pisał ile co kosztuje (patrz Rachunki grozy internetowych celebrytów).
Tego smaku jedzenia z górskiej kuchni po wędrówce nie da się opisać. To trzeba po prostu spróbować.
Nawet zwykłe, cienkie piwo smakuje inaczej i jest warte wyższej niż w dolinach ceny.