Mam małe francuskie auto, które bardzo lubię. Lubię je za niezawodność, jakość wykonania oraz niskie koszty eksploatacji. Bardzo podoba mi się w nim układ kierowniczy (jego trwałość) oraz dobrze tłumiące defekty polskich dróg zawieszenie.
Właściwie nie mam na co narzekać.
Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to fakt, że w tym wypadku jednak dałem się skusić na silnik o pojemności 1148 cm3 i mocy 75 KM.
Jakby nie patrzeć ale z takim napędem nie jest i nigdy nie był to demon szos. I nie chodzi mi tu o rozwijane prędkości maksymalne.
Moje poprzednie auto, model tej samej marki tylko starszy, miało silnik też o mocy (hoho...) 75 Kucyków ale przy pojemności 1400 cm3.
I jak wypada porównanie:
- Różnice w spalaniu w cyklu miejskim - niezauważalne. W trasie - większy silnik był tańszy.
- Koszty utrzymania (naprawy, wymiany oleju, filtrów, itd) - porównywalne ale z lekkim wskazaniem na starszą jednostkę. Tu jednak było mniej elektroniki.
- Za to na szosie... Wyprzedzanie samochodem o tej samej mocy ale z silnikiem o większej pojemności było jednak łatwiejsze.
Cóż... Po ponad 200 tysiącach kilometrów przejechanych moją małą francuską ślicznotką stwierdzam, że rozmiar jednak ma znaczenie. I większy jednak jest lepszy.
Dlatego jednak nadal będę dbał o moją zabawkę z czterocylindrowym silnikiem i nie zamienię jej na młodszy egzemplarz. Bo w tych już ładują (dosłownie) motorki o pojemności około 1000 cm3.
Prędzej chyba dam się skusić na elektryka niż na auto z silnikiem od motopompy lub kosiarki.
w średnim wieku, niezbyt dynamiczny, z małego miasta przeniosłem się do dużego by w końcu uciec na wieś ;) Jeżeli przez jakiś dłuższy czas mnie nie ma to znaczy, że straszę prosiaki w lesie. kmarius[at]poczta.fm
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie