Dziś dałem się namówić swojej żonie i razem udaliśmy się po trzecią dawkę (tzw przypominającą) szczepionki przeciw Covid-19.
Cóż... Jak już wcześniej pisałem (w poprzednich notkach na ten temat) to na własnej skórze przekonałem się, że szczepionka nie gwarantuje mi, ani komukolwiek, że nie zachoruję. Ale nadal pozwala mieć nadzieję, że dzięki szczepieniom przechodzi się te chorobę w sposób znośny dla organizmu.
Możecie mieć oczywiście inne zdanie ale... Z tej możliwości w sumie niewiele wynika. Uparte nieszczepienie się to taki sam eksperyment na własnym zdrowiu jak nieleczenie. Bo w końcu nigdy tak do końca nie wiadomo co w tych pigułkach i innych medykamentach jest, a firmy farmaceutyczne piszą o tym tylko bardzo drobnym drukiem w ulotkach.
Cóż... Taka jest prawda, że to czym nas leczą musimy przyjmować na wiarę... Tak w oparciu o zaufanie do lekarza, który nas leczy.
I tak na wiarę dałem się dziś zaszczepić preparatem firmy Pfizer. Mimo, że dwie pierwsze dawki jakie otrzymałem to była Astra Zeneca.
Tak ktoś to urządził i podobno tak ma być.
Do wyboru miałem tylko szczepionki Pfizer i Moderna. I jakoś musiałem uwierzyć, że taka zmiana mi nie zaszkodzi.
A Wy jak myślicie?
Przedawkowałem?
w średnim wieku, niezbyt dynamiczny, z małego miasta przeniosłem się do dużego by w końcu uciec na wieś ;) Jeżeli przez jakiś dłuższy czas mnie nie ma to znaczy, że straszę prosiaki w lesie. kmarius[at]poczta.fm
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości