Ależ sobie ten Tusk termin na powrót wyznaczył. Akurat na szczyt sezonu ogórkowego...
Ludzie kombinują jak tu wyjechać na wakacje, a tu słyszą, że Król Europy wraca po kilkuletnich kanikułach do pracy w Polsce.
Tak niech się ludzie uczą od Króla, że żadne wakacje nie trwają wiecznie i kiedyś z nich trzeba będzie wrócić.
Cóż... Taka już dola gastarbeiterów z naszej części Europy. Po latach, gdy już odłożą te kilka euro, wracają do kraju z nadzieją, że tu opiekę medyczną rząd zapewni, a zwyczajna w Biedronce jest tańsza niż fast foody i inne frykasy z zachodnioeuropejskiej kuchni.
Tak... Tusk wraca do Polski z nadzieją, że tu się jakoś urządzi i zapewni sobie polityczną emeryturę.
Tylko czy ktoś będzie jeszcze o nim chciał pisać jak się skończy sezon wakacyjny?
Bo moim zdaniem ten powrót Tuska jest jak powrót sinic do Bałtyku lub doniesienia o pytonie tygrysim pływającym w Wiśle.
W sezonie ogórkowym w wodzie musi pojawić się jakaś Paskuda.
Taki klimat mamy podczas wakacji w naszym kraju.
(Dla fanów Tuska w tym kraju).
w średnim wieku, niezbyt dynamiczny, z małego miasta przeniosłem się do dużego by w końcu uciec na wieś ;) Jeżeli przez jakiś dłuższy czas mnie nie ma to znaczy, że straszę prosiaki w lesie. kmarius[at]poczta.fm
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka