Straszą, że w Krakowie zabraknie miejsc na cmentarzach

Aktualnie panująca w mediach panika związana z zagrożeniem spowodowanym rozprzestrzenianie się pewnego wirusa daje wiele okazji do zastraszania i tak już mocno skołowanych odbiorców sieczki medialnej. Tak straszono nas, że: już zabrakło miejsc w szpitalach, że już nie przyjmuje się tam innych pacjentów niż z covidem, że lekarze już nie leczą...

Ale jak się okazuje problemy służby zdrowia to za mało do podkręcenia nerwowej atmosfery w społeczeństwie.

Krakowska delegatura Gazety Wyborczej straszy, że wkrótce w mieście Kraka zabraknie w chłodniach miejsc na czasowe przechowywanie zwłok, a na cmentarzach miejsc ich ostatecznego pochówku. A to wszystko jakoby z powodu gwałtownego wzrostu liczby zgonów... Wzrostu, który jak się oczywiście można domyślić jest efektem panującej pandemii. Ratunkiem ma być tylko szybkie otwarcie nowego cmentarza.

Cóż... Niestety muszę to trochę objaśnić tak jak kiedyś podobną problematykę objaśniało słynne "Radio Erewań".

Otóż wspomniane problemy z ilością chłodni oraz miejsc na cmentarzach nie pojawiły się w Krakowie dopiero teraz. Po prostu miasto rozwija się tak gwałtownie, że nie nadąża za tym rozbudowa podstawowej infrastruktury miejskiej - także tej cmentarnej.

Budowę nowego, dużego cmentarza w Podgórkach Tynieckich miasto Kraków planowało już od dawna i rozpoczęło jeszcze przed pierwszą falą zachorowań na covid19. Bo od dawna było wiadomo, że dotychczasowe 12 cmentarzy już wkrótce zostanie w pełni "zasiedlone".

Ale może dzięki panice medialnej uda się przyspieszyć prace związane z budową nowego cmentarza i dodatkowych chłodni. Może łatwiej będzie obchodzić procedury, protesty i inne utrudnienia związane z powstawaniem nowych inwestycji miejskich. Może miastu uda się wydoić z budżetu państwa dodatkowe środki na szybką realizację inwestycji.

A może przestraszeni czytelnicy Wyborczej już teraz wykupią sobie miejsca... Póki jeszcze są: czytelnicy i miejsca.