W toku dyskusji nad kwestią celowością organizowania tu i ówdzie szpitali polowych bądź modułowych padło stwierdzenie, że:
- Przecież w czasach zimnej wojny szkoły budowano tak aby mogły pełnić funkcję szpitala.
I o wszem. Jak ktoś się przyjrzy takiej tysiąclatce (tysiąc szkół na tysiąc lat państwa polskiego) to może ze zdziwieniem odkryje, że większość z nich jako żywo przypomina budowane w tym samym czasie budynki szpitalne. Że w szkołach z tego czasu korytarze bywają dziwnie przestronne, klatki schodowe są zadziwiająco wygodne, drzwi do sal są (a raczej były) solidne i na tyle szerokie, że można przez nie przenosić ławki, łóżka lub nosze...Tu i ówdzie mogła się trafić nawet winda - taka jak w szpitalu.
Problem w tym, że obiekty takie szykowano w PRL do roli szpitala w warunkach wojny totalnej. Nie jako miejsca leczenia ludzi ludzi chorych lecz punkty selekcji rannych... Tego na salę, ten może czekać, ten już na miejsce pochówku.
Tak więc jeśliby nam dziś wystarczył obiekt z miejscami do leżenia - wyciągnięte z magazynu OC łóżka polowe - to taka szkoła się do tego nawet nadaje.
Gorzej jeśli trzeba by rozmieścić w niej skomplikowaną aparaturę medyczną, zapewnić zasilanie oraz zaplecze sanitarne. Tu już mogą pojawić się problemy.
A imo największy problem to byłby w tym, że szykujące się do wojny PRL miał w zapleczy rezerwistów, których mógł powołać do służby w takim szpitalu.
A dziś skąd weźmiemy personel?
w średnim wieku, niezbyt dynamiczny, z małego miasta przeniosłem się do dużego by w końcu uciec na wieś ;) Jeżeli przez jakiś dłuższy czas mnie nie ma to znaczy, że straszę prosiaki w lesie. kmarius[at]poczta.fm
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo