Europoseł (reprezentujący Polskę) pan Robert Biedroń raczył wyżalić się przed szanownym gremium europejskich parlamentarzystów, że:
W Polsce są setki miejsc, do których nie może on (Robert Biedroń - osoba, człowiek) wejść.
Nie wiem na jakiej podstawie pan europoseł ma takie przekonanie ale nigdzie, powtarzam: nigdzie... Nawet w Krakowie... Nie napotkałem lokalu z tabliczką informująca o tym, że nie ma tam wstępu Robert Biedroń.
Coraz częściej natomiast napotykam na lokale w których bezwzględnie zakazuje się palenia tytoniu i używania e-papierosów. Ale chyba nie o to panu Robertowi chodziło. On chyba nie jest nałogowym palaczem, który 5 minut bez dymu nie wytrzyma.
Są też często tabliczki informujące o zakazie wprowadzenia psów... Ale pan Biedroń przecież nie zalicza się do grona tych sympatycznych czworonogów.
Może zatem panu europosłowi przeszkadzają tabliczki zakazujące wstępu z lodami lub inną przynoszoną z zewnątrz żywnością lub napojami?
Naprawdę nie wiem o co panu Biedroniowi chodziło.
Bo przecież nie o orientację seksualną. Tej przecież nikt nie sprawdza na wejściu i nie ma takich zakazów...
Nie ma, bo nie ma potrzeby umieszczania na drzwiach informacji, że demonstrowanie publiczne preferencji seksualnych (jakichkolwiek) nie jest właściwym zachowaniem. To jest po prostu normą.
w średnim wieku, niezbyt dynamiczny, z małego miasta przeniosłem się do dużego by w końcu uciec na wieś ;) Jeżeli przez jakiś dłuższy czas mnie nie ma to znaczy, że straszę prosiaki w lesie. kmarius[at]poczta.fm
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka