Wreszcie Polska ma coś jednorazowego do zaoferowania: w Sejmie przebywa zgrana grupa osób, które zgodnie i przyjaźnie potrafią razem spędzić miesiąc w zamkniętym pomieszczeniu. Ponieważ przy wyprawach międzyplanetarnych stworzenie takiej grupy jest jednym z podstawowych problemów, można by ich zaoferować NASA lub Roskosmosowi. Mogliby pięknie rozsławić imię Polski i podobnie jak zdobycie Księżyca unieśmiertelniło nazwiska Armstrong-Aldrin-Collins, tak Mars po wiek wieków by przywoływał zespół naszych rodaczek: Lubnauer-Scheuring-Henning.
Ale...
Ale po bliższym przyjrzeniu okazuje się, że oni wcale nie siedzą w zamknięciu. Pojawiają się fizycznie w studiach TV, strajkując tylko wirtualnie. Chodzą do fryzjera i jubilera. Zachodzi obawa, że podczas lotu z powodu takich przyzwyczajeń dość prędko rozhermetyzują kabinę. Również mogą wyładować akumulatory wysyłając z nudów filmiki na fejsa i Twittera. Kabina jest też pełna dość skomplikowanych urządzeń - do ich obsługi nie wystarczy nazwać się nowoczesnym.
Więc co z nimi zrobić? Czy oni potrafią cokolwiek oprócz robienia min?
Do księgi Guinnessa jako ekstremalny przypadek długotrwałej zbiorowej głupawki?
Tu by im było dobrze:
Inne tematy w dziale Polityka