W tenisie, przy wyniku 7:6, 0:6, 7:6, 0:6, 7:6 - kto wygrywa?
Już odzywają się domorośli matematycy, którzy kwestionują zwycięstwo Trumpa, bo Clinton dostała więcej głosów. Ale przecież wszyscy znają zasady. Weźmy taką Kalifornię. Wynik był 5'488'261:2'969'532, czyli o 2'518'729 więcej dla Clinton. Ale gdyby zgarnęła nawet wszystkie 2'969'532, które dostał Trump - czyli wielokrotnie więcej, niż wynosi różnica w skali kraju, to i tak by dostała te same 55 głosów elektorskich. Podobnie zresztą jak przy wyniku 4'228'897:4'228'896. Dlatego też do takich stanów kandydaci się nie fatygują, a i pewnie sympatycy pewnych przegranych też nie są zmobilizowani. Dlatego to wyszystko to gadka-szmatka. Oczywiście byłoby bardziej elegancko mieć miażdżącą przewagę również w tej kategorii, ale jest jak jest. Podobnie ładniej jest wygrywać mecze 5:0, ale 1:0 to też zwycięstwo.
Żeby nawiązać do tematyki krajowej, przeanalizujmy demagogiczny chwyt "19%". Przypomnijmy wyniki ostatnich wyborów:
Uprawnionych 30'629'150
przeciw Nowoczesnej: 29'473'780 (96%)
Używając zaawansowanej matematyki dla lemingów - przeciwko obu: 184% społeczeństwa - masakra!
Przy takim wyniku trzeba odwagi i bezwstydu, by wypowiadać się o sprawach publicznych.
I uważam temat za ostatecznie i niepodważalnie zamknięty. Howgh, jak mówią Amerykanie.
Komentarze
Pokaż komentarze (7)