Foto: Jan Świrski
Fajne z tym zaciemnieniem Salonu24 – człowiek się czuje jakby znów czytał z latarką pod kocem wbrew wyraźnemu zakazowi rodziców. Ale coś w tym jest, taka aura. Pamiętacie dowcip z lat 80-tych? Ostatni gasi światło; i znów na czasie, bo w ciągu ostatnich kilku dni miałem trzy telefony od zupełnie nie związanych ze sobą wzajemnie znajomych, którzy dopytywali się jak tu jest, i czy warto, bo „u nich padaczka”. Zaczynają się „zatory płatnicze”. Czytelnicy z Warszawy być może zmarszczą brew z niedowierzaniem. Byłem w Warszawie i widziałem, że się rozwija przez głęboki wykop, a ludzi przybywa i coraz gęściej na ulicach. Zgoda, ale to też skutek zbliżających się wielkimi krokami kłopotów, bo to jest efekt emigracji z peryferii do centrum. A 50 kilometrów od Warszawy zaczyna się wielka dziura, i jak będzie kopana w takim tempie, to i stolica w nią wpadnie.
Wielokrotnie przestrzegałem przed nadchodzącym chaosem, i przed skutkami rządów generałów wyprodukowanych w głębokim komunizmie i na uczelniach sowieckich. Nie dlatego, że Smoleńsk, łapownictwo i kryzys, ale z powodów znacznie bardziej zasadniczych i podstawowych. Generał Jaruzelski, smutny ojciec chrzestny mafii, która dzisiaj znów zawładnęła Polską, był człowiekiem zupełnie innej klasy. I nawet jeśli był sowiecką matrioszką, to był matrioszką starej daty, zwyczajnie lepszą niż produkty późniejsze, bo jak wiemy z doświadczenia komunizm degenerował społeczeństwa wraz z upływem czasu, w miarę jak przerywała się naturalna nić łącząca pokolenia żyjące w komunizmie z tymi, które pamiętały czasy przed-komunistyczne. Przed-komunistyczny dziadek uczył, że nie można pić w pracy i fuszerować roboty, a po jego śmierci i wejściu w rolę dziadka komunistycznego ten przekaz zanikał w większości przypadków.
I tak jak blok mieszkalny z lat pięćdziesiątych był lepszy niż ten z lat osiemdziesiątych, bo w tym pierwszym dyrygował sanacyjny majster, tak i matrioszki z lat czterdziestych były lepsze niż te z lat późniejszych, bo je produkowali ludzie pamiętający jeszcze carską Ochranę.
Ale nawet taki wybitny sowiecki produkt jak Wojciech Jaruzelski (człowiek idei) nie powstrzymał Ludowej Ojczyzny przed finansowym krachem i bankructwem, bo ONI się nie nadają do zarządzania krajem organicznie. Jaruzelski, Czernienko, Andropow, a później Putin, to są ludzie służb, i jak sama nazwa wskazuje są uczeni jednego, bardzo wąskiego wycinka działalności państwa. Do tego wycinka specyficznego.
Jak się w wywiadzie pozyskuje informacje? W drodze przekupstwa lub szantażu. Jak się w kontrwywiadzie przeciwdziała zagrożeniom obcego wywiadu? W drodze inwigilacji, akcji tajnych przez poufne, oraz w drodze przekupstwa i szantażu. A jak rządzą służby, jeśli historia i wola ludu dopuszczą je do administrowania krajem? W drodze inwigilacji, akcji tajnych przez poufne, oraz w drodze przekupstwa i szantażu. Tak było w stanie wojennym, tak jest teraz, w stanu wojennego remake’u. Że nie podobny? Bardzo podobny. Nieznani sprawcy są? Są. Podsłuchy w ponadnormatywnej ilości są? Są. Czy prokuratura wyjaśnia śmierć 96 w Smoleńsku dokładnie tak rzetelnie jak wyjaśniała zabójstwa Popiełuszki, Suchowolca, Zycha, Niedzielaka? Dokładnie tak samo, a nikt głowy nie da, że tymi samymi ludźmi. Sejm był. Był i jest. Prezydent był? Nie było, głowa państwa była, czyli było lepiej, bo teraz jest organ bez głowy. Premier był? Był i jest. Jedyna różnica jest taka, że wtedy było napisane, czego nie wolno, a teraz nie jest napisane. Jest więc mniej uczciwie.
W przypadku służb sowieckich (a te dzisiaj rządzą naszym krajem) mamy dodatkowe dwa kłopoty. Pierwszy jest taki, że centrum lojalności (i strachu) jest w Moskwie, więc nakładają się na siebie dwa poziomy niekompetencji w zarządzaniu: moskiewski i warszawski, co dodatkowo wzmacnia fakt, że Moskwa dalieko (hen! hen!)
Drugi kłopot, ogólniejszej natury, jest taki, że żadne służby specjalne na świecie nie posiadają normalnych umiejętności administracyjnych i państwowotwórczych, ale nieliczne zostały nauczone, obok inwigilacji, akcji tajnych przez poufne, przekupstwa i szantażu, również skrytobójstw, pospolitego bandytyzmu i złodziejstwa. A te nadwiślańskie, a przeszkolone w Moskwie, tak.
W styczniu 2012 roku Polacy zostali zaskoczeni lawiną bubli prawnych i skrajnie niekompetentnych działań rujnujących państwo w każdym aspekcie działalności państwa, od gospodarki po wizerunek. Czy to jest tak, że przez cztery lata rządzący Polską jakoś dawali radę, a od stycznia nie dają, bo jeszcze nie wytrzeźwieli po Sylwestrze? Otóż nie. Mniej więcej cztery lata zabrał demontaż państwa; zanim służby sowieckie zabrały się za jego demontaż na różnych poziomach jego działalności funkcjonowali kompetentni ludzie bezpartyjni, tacy jak Michniewicz, tacy jak Przemysław Guła, wreszcie tacy jak Mariusz Kamiński, który „prześladował” pisowców tak samo prężnie jak nastałą później razwiedkę, bo tak rozumiał swoją misję „prześladowania” oszustów i złodziei. Tyle tylko, że akurat razwiedka nie podzielała jego opinii na temat jego misji.
Tych ludzi, te dziesiątki ludzi na kluczowych choć nieeksponowanych stanowiskach państwowych zastąpili dzisiaj ludzie pokroju Ministra Jerzego Millera, który przysłowie, że od mieszania herbata nie robi się słodsza rozumie, że trzeba pukać łyżeczką z zewnątrz, to wtedy się zrobi. Nie chcę w tym momencie używać przymiotników bardziej precyzyjnych, bo mi się skończyły.
I jak już w tych wszystkich komisjach i urzędach zapanował po czterech latach „polowań na inteligencję” pożądany poziom długości śliny zwisającej z kącika ust, to zaczęło się zwyczajnie sypać. Państwo się dziwicie i śmiejecie, że był login: „admin”, hasło: „admin1”, a to wszystko pod czujnym okiem dziewięciu służb specjalnych. Ale przecież te służby zajęte były kiedyś sprzedawaniem broni bandytom na całym świecie i napychaniem sobie prywatnej kabzy po potrąceniu z puli należnej Moskwie, a dzisiaj zajmują się najbardziej baniem, czy ich kolega But nie sypie w siedzibie CIA, i czy służby obcych państw nie szykują nam czasem tutaj przewrotu na wzór różnych afrykańskich satrapii. To w takim stanie ducha (przy bardzo niskiej inteligencji) czego oczekiwać?
Sypie i będzie się sypać, a na pytanie: czy się rozsypie do końca i czy nawet jak się rozsypie da się później poskładać nie ma, póki co, odpowiedzi.
Proszę uprzejmie odsłuchać fragment posiedzenia komisji Macierewicza (jeśli ktoś nie oglądał, bo to nie jest najnowszy materiał), na którym o swoich wrażeniach z wizyty w prokuraturze wojskowej opowiada p. Małgorzata Wassermann i p. Stanisław Zagrodzki. To są naoczni świadkowie faktycznego rozsypania się państwa: http://vod.gazetapolska.pl/901-nigdy-sie-nie-dowiecie-czy-oni-przezyli-te-katastrofe
Autor: Niewolnik
Inne tematy w dziale Polityka