Prezes Trąbka nie miał łatwego zadania, oj nie. Został prezesem w brunatnej instytucji, gdze raz po raz znajdowano poutykane po szafach tkane ręcznie hakenkreuze, a pewnego wieczora ktoś do prezesa nawet strzelał zza wegła. Spinaczem, ale zawsze.
Kwerenda po piwnicach upewniła prezesa, że zmiana ustawy o Instytucie była konieczna. Wy nie wiecie, jak daleko oni zaszli! Były już gotowe fałszywki na Frasyniuka... Że, prawda, nie rozliczył się z pieniędzy przekazanych przez służby obcego państwa (USA), że miał kontakty z wojskówką, i że ma czyraka wielkiego jak etos. Na dupie! Do czego to doszło!
No, szczęscie że już posprzatane! Jak komando wpadło z miotaczami ognia to była jazda. Ci historycy tak piszczeli... jak... szczury, normalnie, no! Chowali się, kurnia, za stosami papierzysk z fałszywkami, za maszynami do fabrykowania oszczerstw, za donosami na patriotów i patriotki (zwłaszcza na te znakowane orderami).
Ale dzisiaj już spokój! Czasem jeszcze fałszywka frunie nad linoleum (którym nowy prezes kazał obłożyć wszystkie podłogi, drzwi, ściany, a nawet sufity), pchana podmuchem wiatru niesionego przez odwilż, ale generalnie spokój.
W zasadzie do rana tego dnia, o którym piszemy, bo już o dziesiatej miało być spotkanie z dziennilkarzami. Ze wszystkimi, którzy mają koncesję. Odpowiedzialnymi, znaczy się.
Zaglądnijmy na salę wypełnioną radosnym gwarem i przekomarzankami!
O! Redaktor Paradowska jak się uśmiecha do Żakowskiego! Serdecznie, prawda, jak wiosna PRL-u! Wygląda trochę jak Nicole Kidman w tej podomce w grochy i małych agentach w czarnych okularach. Wygląda prawie jak Nicole Kidman, niemalże jak. Mówią, że "prawie" robi róznice, ale nie wtym przypadku, nie w tym przypadku, he, he!
Jest już pani redaktor Milewicz, z orderami zwisającymi z klaty, jak z Brezniewa; jest i redaktor z Trybuny, co to nigdy nie mogę zapamietać jego nazwiska, bo wyglada podobnie do tego traktora z plakatu z krotochwilną kraktorzystką, jest kilku nawróconych dziennikarzy, którzy nie patrzą wkoło, ale już notują, jakby było co. Gorliwość neofitów, prawda, he, he!
No, ale co ja tu bedę państwa zanudzał obrazkami z życia wyższych sfer. Na mównicę wkroczył był własnie profesor Niesiołowski i szef plonu śledczego Wachowski, więc morda w kubeł, jak mówią elity. Będę państwu tutaj prawda teraz tylko didaskalia podpowiadał, żebyście wiedzieli, co rzeczywistość niesie.
"Proszę o pytania" zagaja szef plonu śledczego i słusznie, bo po cholerę przydługie wstępy.
"Ja się chciałam zapytać" pyta redaktor Paradowska i poprawia dekolt podomki "Jak to było z tym stanem wojennym? Teraz" poprawia się "kiedy znamy całą prawdę?"
"No..." twarz Mieczysława "Wielkiego" Wachowskiego przybiera znany rys przywódcy małych narodów "Było, że nie było!"
I to jest, prawda, po robociarsku, państwo wybaczą osobisty komentarz, ale się tak w tej wielkiej chwili wzruszam.
"Nie było, nie ma i nie będzie!" zakończył długą i wyczerpującą wypowiedź szef, a końcówka utoneła w rzęsistych brawach i aplauzie. Szczególnie cieszy się redaktor Olejnik (która dzisiaj niczym Harry Poter, prawda, w tej spiczastej czapce i kiecce w biedronki).
"Nie było!" krzyczy "nie było" i klaszcze i klaszcze, aż się boję, żeby jej się tipsy niepowyłamywały.
"A, prawda, siedemnasty września?" woła w euforii redaktor Żakowski, a Lis mu basuje.
"Siedemnasty i zara potem czterdziesty piąty" wyjaśnia szef pionu śledczego jasno i dobitnie, żeby nie było.
"A!...a!..." podskakuje tych dwóch ze szkłem kontaktowym "A Lech..." Tu zapada grobowa cisza. Neofici włażą pod krzesełka ze strachu, a Monika Olejnik patrzy z obrzydzeniem. "Wałęsa!" dokrzykuje tyn drugi z bielmem, ze szkłem w oku, pardą.
"Santo Subito!" gromko woła profesor Niesiołowski i rozkłada ręce, a z głosników leci fragment z Richarda Straussa. Ten znany, co to był w Odyseja Kosmiczna 2001, prawda.
"I dwunastu papostołów okragłych: Kiszczak, Jaruzelski, Michnik, Geremek (sanctissimo subito), Mazowiecki, Wiatr, Kwaśniewski, Wachowski, Frasyniuk, Borusewicz i Lis i jeden zbiorowy podstoli: ks. Czajkowski, Maleszka i Milewski.
"To czternascie wyszło" ryczy redaktor Lis z redaktor Lisową (która niczym Al Pacino dzisiaj w tym obcisłym szlafroczku i szlafmycy) i wszyscy się smieją radośnie do rozpuku, prawda.
"Ludowa Ojczyzna" nie będzie reglamentować swietości"! przekrzykuje gwar profesor Niesiołowski i wszystkim się tak lekko robi na duchu, że nie będzie.
I tu przerywamu naszą transmisje, bo teraz inteligencja chce pogadać we własnym gronie, więc nie wypada podłuchiwać. Zresztą jutro Wam napiszą w gazetach, jak było, więc będziecie wiedzieć. Dzisiaj to już tylko na spacer z psem, potem do roboty, na widzenie z dziećmi w Ośrodku Reedukacyjnym, wpaść do mamy z zakupami na Rakowiecką, a wieczorem wyluzowac, prawda, przed Tefałenem. Beda wiadomości z kraju (retransmisja) i widomości z zagranicy (archiwum - dzisiaj 1953). Także ruszcie dupcie i w drogę, moi kochani!
Wesołych Świąt Oczyszczenia Katalogów!
Wasz Redaktor
a Wasz Rolex zyczy wam tradycyjnie (resocjalizacja nie zakończyła się sukcesem) Radosnych Świat Zmartwychwstania Pańskiego!
Inne tematy w dziale Polityka