Zanim zapłonie barykada, drodzy internacjonalisci, pozwólcie że Wam coś wytłumaczę. Nie opłaca Wam się jej budować, to po pierwsze.
Nie opłaca się, bo zastaniecie rozsmarowani, jak przysłowiowa metka po kanapce. Nie fizycznie, ale w każdy inny sposób, co będzie kolejnym dowodem na to, że polski chłop (a my z nigo dzisiaj już w 98% równiez dzieki Wam) jest spolegliwszy niż św. Franciszek. Ale i uparty.
Wrze dzisiaj o Michniku, który pisał scenariusze o Macierewiczu, co by go ugotować.
Rzecz w tym, że on (Michnik) miał prawo zastanawiać się nad gotowaniem Macierewicza, bo Michnik to jest bystry facet (właściwie: był, bo go zniszczyło) i wiedział, że nieugotowany Macierewicz jest śmiertelnie niebezpieczny.
Macierewicz był i jest śmiertelnie niebezpieczny, bo to jest zdrajca. On przeszedł drogę od komunistycznego hunwejbina, do niepodległościowego centrum; odnalazł się (ideowo) pomiędzy takimi ludźmi jak: Łupaszka, Kuraś, całe pokolenie AK, BCh, WiN-u, NSZ-tu - słowem: w wyczerpującym się katalogu polskiej myśli.
Nie: "niepodległościowej". Myśli - generalnie.
Nie ma innej polskiej myśli niż myśl niepodległościowa – to oksymoron, bo jaka niby mogłaby być, antyniepodległościowa? Prosowiecka? To już niepolska!
Był dla Michnika zdrajcą, bo etap w ewolucji ideowej na którym załozyciel KOR-u Macierewicz zakończył, był jednocześnie tym, czego Michnik szczerze się bał i nienawidził. W środowiskach, z których wywodzili się Michnik i Kwaśniewski nie bano się rosyjskich pułków, ale "ludzi z lasu". Bandytów z lasu.
A naszych bohaterów. Nas.
To do ich domów, ich rodzin mogło wpaść trzech-czterech młodych chłopaków i ustawić pod ścianą.
To do ich ojców i matek mogli strzelać w bramie, zza pnia drzewa, zza rogu ulicy...
To ich lepiej było trzymać w celach, bo na wolności mogli być straszliwym niebezpieczeństwem, jak to bandyci
Oni
ale: My
Ludzi pokrewnych ideowo Michnikowi, Łuczywo, etc jest w Polsce garstka. Parę setek, parę tysięcy. Swoją pozycję w latach dziewięćdziesiatych zawdzięczali strachowi swojego środowiska i środowiska "chamów", to jest kryminalistów o polskim rodowodzie. Wsparło ich te circa 100.000 byłych konfidentów i trochę tych mniej obeznanych. A czego się bali? Ano tego, że jak w latach czterdziestych będą do nich i ich rodzin strzelac zza węgła, w bramie, zza pnia drzewa. Albo wieszać na latarniach. Dlatego postanowili kontrolowac proces.
Tylko, że to się nie mogło udać. Naród (nawet ten chwilowo pozbawiony przywództwa) to coś więcej niż liczba. To już węglarze z "Misia" Barei wiedzieli.
Michnik nie nakręcił fimu, w którym gotował Macierewicza. Michnik podpiekał Macierewicza przez dwadzieścia lat w swojej gazecie na rumiano, na straszliwie, na niebezpiecznie, na niezdrowo, na zdradziecko, na nienawistnie, na oszołomsko, tralala i tratata.
No i co? I pstro. Osiemnaście lat później przypiekany Macierewicz rozmontował WSI, następcę bohaterskiego IW (NKWD, ramię polskojęzyczne), w której służył przyjaciel Michnika Wojciech Jaruzelski, ojcowie, wujowie, stryjowie, bracia Kwaśniewskich, Michników, Kuroniów, czyli tzw: wschodni zaciąg.
Jak na dwadzieścia lat opalania rezultat żaden.
I będzie żaden, dlatego: odpieprzcie wy się od Michnika. Zajmijmy się czymś, co naprawdę waży.
A do internacjonalistów mam tyle: strzelania nie bedzie, nie ma do kogo i po co, więc nie lekajcie się. W granicach Rzeczpospolitej znalazły miejce i cywilizowały się różne narody, ludy i plemiona. I dla was znajdzie się miejsce, w którym bedziecie mogli pozbyć się nabytych zabobonów i dorosnąć do życia w historycznej wspólnocie.
Pozdrawiam :-)
Inne tematy w dziale Polityka