W poprzednim komentarzu pozwoliłem sobie opisać ostatni wyrób "wojskówki" w działaniu (a raczej zaniechaniu) i kłopoty, które w związku ze świtowym kryzysem ów wyrób politycznopodobny napotyka.
Gdybym był złośliwy, a bywam, to napisałbym, że Ci sami PT czytelnicy, którzy zarzucają mi "przecenianie", sami boleją nad rozwiązaniem WSI, jako "jedynej w pełni profesjonalnej służby", "służby o rozwiniętej sieci konfidentów na wielu kontynentach", "świetnymi kontaktami na Bliskim Wschodzie, dzięki którym nawet Amerykanie...", etc.
Nie jestem złośliwy, więc proszę przyjąc, że powyższe nie zostało napisane i zapomnieć :-)
I pozwolić na wyciągnięcie wniosku z nienapisanych zdań. Otóż ja się zgadzam z tymi wszystkimi, którzy twierdzą, że żołnierze WSI to żołnierze świetnie przeszkoleni, ambitni, inteligentni, lojalni, zorganizowani, wykształceni.
Problemem drugim jest to, że w czasach putinowskiego zwierania szeregów zostali poddani presji ponownego "zasmyczowania" i wygląda na to, że skutecznie, czego dowodem polska niemoc wobec wszelkich rosyjskich pomysłów na froncie wojny energetycznej.
Zależność od byłej centrali nawet w czasach najwiekszego, jelcynowskiego burdelu była też zresztą względna; wobec rozpadnięcia się sowieckich centrów dowodzenia smyczy było kilka, były długie i pozwalały o sobie zapomnieć, a brak jedengo pana skutkował mozliwościami negocjacji z herszatmi różnych post-sowieckich gangów.
Po nieudanej próbie ataku na służby i częsciowej ich demobilizacji w latach 2006-2007 oraz wygranych przez "wojskowych" wyborach w listopadzie 2007, służby wojskowe odbudowały stany posiadania pozostając w ramach zmienionych struktur AW I SKW.
Niespodziewany i nieoczekiwany w roku 2006 kryzys światowych finansów i następujący po nim kryzys gospodarczy lat 2008/2009 spowodował zawirowania i konieczność zmiany planu, który - jak wspominałem, rozpisany był na kilka kadencji, co miało realne szanse powodzenia w sytuacji rozwoju gospodarczego i wpływających szeroklim strumieniem unijnych pieniędzy.
Pojawia się niebezpieczeństwo, że aktorzy występujący w roli polkiego rządu zgrają się o wiele szybciej niż zakładano.
Wobec słabego warsztatu zatrudnionych komediantów (gdyby zaczeli odgrywać troskę nadciagającą burzą i pozorowali działania już w siepniu 2008 roku, ich notowania byłyby o wiele wyższe) specjaliści ropoczęli nową ofensywę na "rozdrobnienie" i "reanimację". To akcja, która w przeszłości przynosiła dobre efekty.
Pomimo, że CBOS, oraz platformy rażenia medialnego utrzymują rządowi wysokie notowania, i robią to coraz bardziej heroicznie zważywszy na ryzyko popadnięcia w całkowitą smieszność, jest jasne, że nowe rozdanie zbliża się wielkimi krokami.
Działania prowadzi się więc dwutorowo. Reanimacja ma za zadanie wylansować nastepcę PO. Coś zbliżonego programowo (w sensie deklaratywnym), i podobnie miło wyglądającego, a przy tym pozwalającego na ustawienie w opozycji do obecnie rządzących niedorajdów.
Padło na Pawła Piskorskiego, któremu - jako że czas nagli, zreanimowano wydawałoby się martwe SD. Martwe, bo martwe, ale zarejestrowane, świetnie nadające się do osób z nostalgią wspominających PRL, a młodemu pokoleniu z PRL-em się równocześnie niekojarzące, historyczne, mieszczańskie, inteligenckie.
Reanimacja lewicy (zapasowa opcja) idzie jak po grudzie, a to na skutek wojny domowej, które w tym towarzystwie rozpoczeła afera Rywina i którą w starciu z "cywilnymi"wygrali "wojskowi". A że większa część postPZPR-owskiego aparatu była bliższa "cywilom" i dostała baty, więc może nie być co zbierać, czego wojskowymn dzisiaj trochę żal.
Obok reanimacji środowisk i partii reanimuje się również osoby. Próbuje się na fali ratunkowej zreanimować pana prezydenta Wałęsę, któremu skoczyło z 1% już chyba do 90%, a Leszek Miller dokonał na tę okazję trawestacji swojej zyciowej madrości o "kończeniu". Jak statek tonie, to i "skończeni" mogą się przydać.
O tym, kto ostatecznie dotanie poparcie reanimantów zadecyduje rozwój sytuacji w najblizszych miesiącach, kluczowym sporawdzianem mogą być wybory do PE.
W niedługim czasi epowinniśmy doczekać się istnego wysypu nowych środowisk patriotycznych, pretendujących do przejęcia części elektoratu PiS-owskiego.
Obserwujmy bacznie, czasy ciekawe.
Skończę nawiązując do tytułu. Otóż po raz pierwszy fachowcy znaleźli się w sytuacji, w której trzeba działać nagle i wobec nieprzewidywanych zjawisk ekonomicznych o globalnym zasięgu. Wraz z osuwaniem się kolejnych państw postsowieckich po kryzysowej pochyłej, coraz więcej czasu ich służby poświęcają sprawom wewnetrznym i coraz mniej są skłonne poświęcić placówkom położyonym w strefach "bliskiej zagranicy".
Sytuacja wymaga działań niekonwencjonalnych, improwizacji i jest obciążona duzym ryzykiem, reakcja społeczeństwa - wielką niewiadomą.
Do Tsunami nie ma co pruć z kałacha. Przekupić się go nie uda, ośmieszyć też nie.
Coś mi wygląda na to, że zdecydowali się... saperką chama!
Pozdrawiam
Komentarze
Pokaż komentarze (14)