Rolex Rolex
81
BLOG

BUFONY

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 10

Świat cywilnej awiacji to dziwny świat. Człowiek jedzie koleją i dalej pokonuje przestrzeń tej samej rzeczywistości; samochodem - ta sama bajka, tyle że szybciej niż pieszo. Z samolotem to już zupełnie inna historia. A coraz to bardziej inna od czasu kiedy rytm rzeczywistości w zachodnim świecie zaczęło odmierzać słowo terroryzm. Niby szybciej, ale trzeba być tę godzinę przed, rozstać się z ulubionym bagażem, który podróżuje swoimi, sobie samemu i bagażowym znanymi trasami, oddzielić swoje przybory toaletowe w płynie i skolekcjonować w oddzielnej, plastykowej torebce, dalej - poddać się deczko upokarzajacej procedurze odseparowania się od paska, kluczy, portfela a w wielu przypadkach butów, a na koniec liczyć na szansę, że nie przetrzepią bagażu podręcznego. Nota bene jesli lubicie sery to jesteście w szczególnie złym położeniu: ser w bagazu podręcznym (cheddar dajmy na to) to stuprocentowa szansa na rozebranie waszego podręcznego na czynniki pierwsze. Bo podobna maszyna "czyta" go jak materiał wybuchowy. W swoim proteście przeciwko mechanicyzacji i koszaryzacji życia lotniskowego cheddar zabieram zawsze.

Lotniska coraz bardziej przypominają fortece, ale walka z lotniskowymi fortyfikacjami, zwyczajami, personelem przypomina walkę z wiatrakami. Trudno - trzeba się ugiąć albo nie latać.

Pan poseł Jan Maria - dla mnie postać od zawsze groteskowa postanowił zaatakować i na obiekt ataku wybrał Lufthansę. Hmmm... Ja bym, jesli już podjął się karkołomnego zadania zaatakowania struktury połaczeń powietrznych, wybrał mimo wszystko jakieś inne linie. Somalijskie, dajmy na to.

Nie jest dziwne, że pan były poseł postanowił zaatakować w najbardziej czułum miejscu i czasie. Newralgicznym momentem każdego lotu jest moment startu, kiedy to w niebo usiłuje się wzbić wielotonowy pocisk wypełniony łatwopalnym paliwem. I to z dużą prędkością. W razie kłopotów każdy leżący luzem przedmiot dostaje gwałtownego przyspieszenia, stąd i racja że wszystkie dodatki do szykownego pana posła powinny być albo w luku, aalbo pod siedzeniem, a już zdecydowanie nie powinny sobie zwisać luzem z oparć foteli.

Dalsza sekwencja zdarzeń była do przewidzenia biorącv pod uwagę dość specyficzną konstrukcję emocjonalną pana Jana Marii, który wsławił się zeszmaceniem słów "hadko" i "hanibny" w drodze rażącego nadużywania z powodu nierozumienia sensu lub przekonania, że "h" brzmi dzwięczniej niż "ch" w języku mówionym.

Pan poseł został obezwładniomny, skuty i odprowadzony na lotnisko podobnie jak każdy inny pasażer i chwała Niemcom, że traktują wszystkicjh równo.

Akcenty nacjonalistyczne są tutaj zupełnie przestrzelone. Samolot Lufthansy zaatakowali bowiem nie Polacy, ale bufony. Dwa, rozdzielnopłciowe, w płaszczach i kapeluszach.

Czy jest choćby ziarenko prawdy w odmiennym traktowaniu przez niemieckie słuzby celne, personel lotnisk i floty obywateli polskich?

Jest, podobnie jak polskie słuzby celne potrafią się "przypieprzyć" do Ukraińca, Niemca czy Rosjanina. Od człowieka zależy. Sam miałem taki przypadek, kiedy wracałem z Monachium na Heathrow. Było nas czterech - dwóch Brytyjczyków, Irlanczyk i ja. Szedłem na końcu tej grupy, a ponieważ poprzedniego dnia dyskutowaliśmy przy piwku o róznych kolorytach narodowych, szepnąłem do swoich współtowarzyszy podróż: "Was puści, a mnie przeegzaminuje", mając na myśli niemieckiego pogranicznika. Poszport, paszport, paszport i kiedy nadeszła moja kolej znajomi zaczaili się za plecami Niemca czekając na reakcję.

"Passport, bitte" ...

"Leci pan do Londynu?"

"A to nie jest samolot do Londynu?" udałem popłoch

Na jak długo leci pan do Londynu? zapytał pogranicznik, a koledzy zaczęli się zwijać ze śmiechu.

"Nie wiem" - odpowiedziałem uprzejmie.

"Jak to - nie wie Pan?" zdziwił się pogranicznik.

"No..." zawahałem się, "Być może zostanę dzień , może tydzień, a może parę lat... jeszcze nie wiem. Być mozę wrócę do Monachium jutro, a być może pojadę autem do Budapesztu. Niewykluczone, że skoczę na rok do Nowego Jorku, ale dzisiaj jestem zmęczony, więc nie chce mi się planować. Lecę na Heathrow, więc lecę na Heathrow, a potem pomyślę."

"Przyjemnej podróży" chłodno posumował naszą polską-niemiecką wymianę zdań pan w mundurze i oddał paszport.

Bo i co miał zrobić?

Pan Jan Maria pewnie uderzyłby go kapeluszem, zawołał: "Hańba!" i zarzuciwszy płaszcz Konrada przykułby się sam do kaloryfera. Jego sprawa.

Tylko po jaką cholerę tłuczemy o tym już całą dobę?

 

Pozdrawiam

 

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka