Bardzo dziękuję za komentarze do poprzedniego mojego wpisu (http://hekatonchejres.salon24.pl/myhome). Skłoniły mnie do kolejnego oraz do nie tyle może rewizji jego tez, ile do pewnego rozwinięcia. Napisałem, że operacja w Gazie zakończyła się klapą; Hamas się wzmocnił, a w miejsce kożdego zabitego bojowca przyjdzie dziesięciu innych pochodzących z rodzin, w których były ofiary miltarnej akcji żydowskiej armii. Proste jak drut - tak działają organizacje partyzanckie i dlatego tylko Związek Sowiecki potrafił z partyzantami skutecznie walczyć, to jest: czyścił teren z ludzi, zabudowań, lasu i ściółki.
Brytyjczycy nauczyli się partyzantom odpuszczać wtedy, kiedy środki używane w walce musiałyby ubejmować metody niecywilizowane w takim natężeniu, że spotkałoby się to z gwałtowną reakcją brytyjskiej opinii publicznej.
Jak widać są dwie drogi rozwiązywania problemów partyzantki. W skrócie: egzekucje i zsyłki (czyszczenie etniczne) oraz ustępstwa i układ polityczny.
Napisałem, że Izrael operację w Gazie przerżnął i to podtrzymuje, zastanowiło mnie jednak po dłuższym zastanowieniu, dlaczego?
Żeby wystrzelać p r a w i e w s z y s t k i c h Hamasowców w Gazie potrzebował jeszcze kilku dni. Opinia światowa Izraelowi lata i trochę słusznie, bo kraj który podporządkowuje się opinii światowej kończy jak RPA. Państwo skazane na smutny kulturowy los pozostałych krajów czarnej Afryki (korupcja, bieda, bezrobocie, bandytyzm).
Zresztą ci, którzy Izraela nienawidzą za bezwzględność i plemienną zaciekłość nienawidziliby go w takim samym stopniu gdyby ten operację w Gazie zakończył sukcesem militarnym, a więc nie bardziej niż w tym momencie.
Patrząc jednak nieco szerzej, Państwu Żydowskiemu może się zwyczajnie nie opłacać likwidować Hamasu. Jak by nie przyglądał się mapie, a brał pod uwagę zaplecze kulturowe jednego i drugiego plemienia, strefa Gazy jest tworem sztucznym*, enklawą odgradzającą Izrael od części wybrzeża śródziemnomorskiego.
Załóżmy, że podobnie jak na Zachodnim Brzegu władzę przejmuje spolegliwy Fatah, pomoc płynie do szerokim strumieniem...
Ludzie chcą normalnie zyć i pracować...
No własnie. I wtedy pojawi się nacisk opinii publicznej na odblokowanie wybrzeża, na otwarcie przejść granicznych, na zezwolenie na kontakty z rodzinami w samym Izraelu, słowem: rząd Izraela dostaje spory kłopot w postaci setek tysięcy palestyńskich gasterbaiterów, którzy (zgodnie z retoryką naszego żydowkiego korepondenta) zwykli jak szczury zasmiecać ulice.
Gdyby na Bliskim Wschodzi panował spokój, to jak nowy prezydent Barack Obama wytłumaczyłby swoim rodakom kolejne subwencje na zbrojenie żydowskiej armii i to w roku, w którym rzesze Amerykanów stracą swoje domy na skutek kryzysu kredytowego? Przecież wielu obywateli Ameryki wiąże z Barckiem Obamą nadzieję na zmiany.
Tyle, że w Izraelu ludzie nie za bardzo chcieliby by te zmiany dotyczyły własnie nastawienia Big Brothera do ich kraju.
A jest tylko jeden sposób, by pozostać kraje frontowym cywilizacji zachodu. Trzeba być krajem frontowym cywilizacji zachodu, znaczy się: mniejsza o Zachód, ale front być musi.
Dlatego dopuszczam myśl, że tropikalny rząd zaplanował dla strefy Gazy rolę kota, któremy obcina się ogon. Nie chodzi o to by kota uleczyć, ale żeby miauczał.
Od czasu do czasu zrobi się rajd i wystrzela nadmiar bojowców, by się nie narozmnażali w sposób mogący rzeczywiście zagrozić terytorium Izraela, a potem da im się odsapną i nie pozwoli zniknąć - są potrzebni do funkcjonowania tego państwa jak woda rybie.
Czy to podejrzenie jest jednoznaczne z uznaniem elit politycznych Państwa Żydowskiego za pozbawionych sumienia cynicznych gangsterów?
I tak i nie. Tak, ale tylko jeśli do tego kółka dołaczylibyśmy takich szacownych laureatów nagrody nobla jak Arafat czy Madela.
Jeden z najnowszych (i okrutnych) dowcipów przywiezionych do UK przez u c i e k i n i e r ó w z ogarniętego bandytyzmem RPA brzmi: "Czy jedna oponą można zabić 365 białych farmerów?" Tak, jesli to jest Good Year."
Nie mam żadnych złudzeń, że gdyby szanowni pokójmiłujący lekkoduchowie z profesorskimi tytułami mieli choć cień szansy na wprowadzenie swoich pomysłów humanitarno-postępowych w życie, "dobry rok" zapłonąłby na większości obszarów świata bądź nie skolonizowanych cywilizacyjnie przez Europę, bądź nie pozostających w stanie urządzeń feudalno-autorytarnych.
Proszę łaskawie zwrócić uwagę na dziwną zbiezność. Opony płoną wszędzie tam, gdzie naiwni inteligenci zainstalowali jakieś atrapy rządów palamentarnych. Dla świata islamu (i innych kultur plemiennych) demokratyzacja oznacza wojnę domową.
W podziękowaniu za szczególnie obszerny komentarz dwa zdania ad vocem do naszej ulubionej (szczerze) Kaski Pyzola.
Myśle, że pomimo pewnej różnicy zdań zgodzimy się co do spraw fundamentalnch, to znaczy uznamy, że żadna ze stron nie ma (bo nie może mieć) absolutnego patentu na świetą rację i że niewinne ciepienie nie ma pszportu i narodowości.
A wracając do polityków i generałów.
Rozumiem racje polityczne i militarne żydowskich generałów i polityków. Odkąd wybuchła pierwsza znana historii wojna o sumeryski Guedin racje poltyków i generałów są mniej więcej te same. Chodzi o to by nasze plemię uzyskało kontrolę nad szlakami komunikacyjnymi, miało dostęp do uprawnej ziemi, ujść rzek, zasobów wody pitnej, morza, etc.
Ale w biegu historii ludzkości przydarzyła się przygoda z uniwesalizmem. To taki rzadki kwiat, który - jeśli mierzyć ludzkość "mądrościami tego świata" - nigdy nie powinien był zakwitnąć.
I ten właśnie uniwersalizm każe nam (uniwersalistom, a więc spodkobiercom cywilizacji łacińskiej) wielce sobie bimbać z plemion i ich aspiracji, a w szczególności, nie odmawiając im prawa do życia wedle własnych błędów, przyznawać sobie prawo do mierzenia wszystkich jedną, obiektywną miarą.
Dlatego żydowskie dziecko z warszawskiego getta nie jest szczurem z tego samego powodu, dla którego nie jest nim palestyńskie dziecko z Gazy. Nie stanie się nim nawet wtedy, kiedy jego dorośli wspóplemieńcy nauczą się je nienawidzić wszystkiego, co żydowskie, tak jak żydowską młodzież nie uznamy za szczurze plemię, choćby żydowscy nauczyciele wykorzystywali Auschwitz do uczenia nienawiści do "obcych" i bezwzględności w zwalczaniu dzikusów "by nie powtórzył się holocaust".
Moim zdaniem są sytuacje, w których n i e m u s i m y a nawet n i e p o w i n n i ś m y b y ć stroną, bo jesli tak, to postawmy "kropkę nad i' dyskutując nad ostatecznym rozwiązaniem kwestii palestyńskiej (przesiedlić?).
Pozdrawiam i dziękuję Wszystkim za komentarze pod poprzednim tekstem
* zgoda, że z punktu widzenia Palestyńczyków to Izrael jest tworem sztucznym, ale w realnym świecie legitymizację istnienia dostaje sięrównież przez zasiedzenie, bez względu na ocenę etyczną.
Inne tematy w dziale Polityka