Rolex Rolex
76
BLOG

BAGNO

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 20

Wczoraj w brytyjskim parlamencie (Izbie Gmin) miała miejsce afera. Taka prawdziwa, parlamentarna afera. Otóż poseł z okręgu w którym leży lotnisko Heathrow, w proteście przeciwko rządowej decyzji o jego rozbudowie i związanej z tym anihilacji jednej z miejscowości, pod wpływem emocji, zamachnął się na "mace" - odpowiedenik naszej laski marszałkowskiej. Zamach polegał na podniesieniu przedmiotu oburącz nad głowę i potrząśnięciu. Ten karygodny przykład braku manier spotkał się z potepieniem parlamentarzystów, przy jednoczesnym zrozumieniu dla emocji. Zrozumienie wzburzenia nie uchroniło jednak posła przed wykluczeniem go z obrad szacownej izby na okres pięciu kolejnych posiedzeń.

Kiedy dzisiaj rano mijałem moją sąsiadkę, siedemdziesięcioletnią uroczą kobietę rodem z Essex, poprzestałem na zwyczajowym uprzejmym pytaniu o samopoczucie i potwierdzeniu spostrzeżenia o wzroście temperatury i wilgotności powietrza. Powiem wprost - po wymianie konwenansów łypnałem z zażenowaniem, łeb opuściłem i bąknowszy coś przepraszająco potruchtałem w swoją stronę bojąc się, że konwersacja może zboczyć w niebezpieczny dla mnie kierunek wymiany uwag o obyczajach parlamentarnych.

Bo jeśli emigracja niesie jakieś zagrożenia, to jednym z nich jest oswojenie się z kulturą i gwałtowne reakcje na jej brak, co sprawia, że wizyty w rodzinnym kraju zamieniają się w koszmar. Zresztą, trochę przesadzam. Wizyty w Ojczyżnie są urocze pod warunkiem, że nie włącza się polskich przekaziorów, a rodzinę i znajomych prosi o unikanie tematów związanych z bieżącą polityką.

Na poziomie kontaktów międzyludzkich szalonej różnicy nie ma, a te które są wynikają z różnicy temperamentów; i jeśli Brytyjczycy w swojej masie są uderzająco uprzejmi, to róznią się tą cechą nie tylko od nas, ale i od innych nacji europejskich, więc nie odstajemy od średniej.

Przepaść zaczyna się przy porównywaniu środowisk uznawanych w każdym społeczeństwie za elitarne. Maniery pomocnika murarza, teamaty które pomocnika poruszają i nurtują, jego zmartwienia i radości, są identyczne nad Wisłą i nad Tamizą. Pewności nie mam, ale zakładam, że  nad Tagiem, Renem i Dunajem jest podobnie. Big Brother, piwko, trzeciorzędne różnice płciowe - jak świat światem, pomijając chlubne wyjątki, wokół tych tematów krążyły i krążą myśli pomocnika murarza i innych, równie wartych szacunku pomocników.

Polski problem polega na tym, że w środowiskach, które powinny charakteryzować się szerszymi horyzontami mysli dalej krążą w ten sam sposób, co na budowie.

Za czasów poprzedniego, znienawidzonego przez większość dziennikarzy i dziennikarek (ze szczególnym uwzględnieniem kobiet, które dziennikarskie kariery zaczynały w okolicach stanu wojennego pod łagodnym okiem Radiokomitetu oraz młodych i ambitnych działczek PRONU) reżimu, przy wykonywaniu zadań zleconych przez byłych oficerów prowadzących, stosowało się najczęściej metodę "na podsłuch". Polegała ona na tym, że starano się wychwycić, co kto komu mówi prywatnie na ucho. Rzecz jasna, na ucho politycy mówią sobie różne rzeczy. Zdarza się na przykład, że o jakiejś kobiecie powiemy pod nosem: "małpa", chociaż publicznie na takie zachowanie nie pozwolilibyśmy sobie. No, któż bez winy?*

Albo jakiegoś żula nazwiemy "żulem", a dziada z pepeerowską legitymacją - "dziadem".

Oficerowie prowadzący dziennikarzy i dziennikarki, o których nawet nie pomyślałem "małpa", "dziad" ale zupełnie inaczej, uznali że Polacy są narodem na tyle otumanionym piędziesięcioma latami rządów walonek, białych skarpet i przepoconych podkoszulek w siateczkę, że można z tych nieistotnych szczegółów utkać oręż i machając nim niczym pewien poseł atrapą swojego braku zachęcić Polaków do zmiany.

Udało się, oficerowie mieli rację.

Zamiast prostaków u steru dostaliśmy angielskich dżentelmenów. Przynajmniej oficerowie prowadzący próbowali nam to zasugerować złotoustami swoich podopiecznych. Zamiast przykrego dodatku rządowego w postaci Leppera i "Łyżwy" Łyżwińskiego plus Beger czyli Samoobrony dostaliśmy...

O... wygląda na to, że całą bronę!

Pewności nie ma. Dziennikarze i dziennikarki zaprzestali podsłuchów i nie wiemy, co na przykład prywatnie szepce sobie Schetyna do Palikota albo jak premier Tusk śpiewa. A przecież, biorąc pod uwagę z czego śmieje się jeden z drugim inteligient ze szkła kontaktowego w cudzym oku, byłoby to zabawne.

"Co nam obca moc wydałła, szabłom odbijemy!" Ha! Ha! Ha! Albo: "Kolołowe jałmałki" He, he, he!

Byłoby ale nie jest, bo kontakt operacyjny... pardon... szkło kontaktowe nie bedzie się nabijał z radosnie nam rządzącej inteligencji miast i wsi, bo...

No własnie, dlaczego?

A odpowiedź wcale nie wydaje się złozona; jakby się jeden z drugim odważył nabijać z pomocnika murarza, to dostałby zwyczajnie w ryło aż by się zakrył kopytkami. Takie to już obyczaje wśród prostego ludu, a że i redaktor z ludu i redaktorka z gminu, a blogerka z PRON-u, to niezawodnym instyntktem ludowym wyczuwaja niebezpieczeństwo grożące ze strony postaci z tego samego co i oni środowiska.

Jakoś tak ostatnio mi przeszła ochota na pisanie, bo, kochani, o czym tu pisać? Na obyczajach paryskich, średniowiecznych prostytutek to się wyznawał ś.p. prof Geremek, jeden poseł z Platformy generalnie widzi w kobietach prostytutki, a w męzczyznach gejów (co, jak wieść gminna niesie, dyktuje mu podświadomość) ale ja nie mam tej wiedzy ani osobistych doświadczeń.

I dlatego podsumować nie za bardzo potrafię i chcąc nie chcąc muszę poratować się niezawodnym w takich sytuacjach łonetem:

BYŁAM W PRONIE, MĄŻ BYŁ W ŁORMO, TO TERAŚMY ZA PLATFORMO!

 

Pozdrawiam

* angielszczyzna księcia Harrego podsłuchana w okopie afgańskim też nie przypominała "received pronunciation"

 

 

 

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (20)

Inne tematy w dziale Polityka