Rolex Rolex
409
BLOG

NA TAJNIAKA TAJNIAK MRUGA CZYLI "MY ZE SPALONYCH WSI"

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 9

Na ratuszu bije druga,

Na tajniaka tajniak mruga,

Na widowni i w sznurowni

I pod dachem i w kotłowni

I pod sceną i w bufecie,

Na galerii i w klozecie,

W kancelarii i w malarni,

W garderobach i w palarni

I w dyżurce u strażaka

Mruga tajniak na tajniaka...

 

Pisał proroczo w "Balu w operze" Julian Tuwim. Poeta odnosił się co prawda do stosunków społecznych znanych w drugiej Rzeczpospolitej, ale nie przypuszczał, że to co w drugiej było marginesem, w trzeciej stanie się zasadą ustrojową.

 

Nie przypuszczał, bo przypuszczać nie mógł. Jeśli przyjrzymy się bowiem kulisom odzyskiwania przez Polaków niepodległości, to zauważymy rzecz osobliwą: oto nie udawało się komuny pokonać w inny sposób jak z nią współpracując. Lech Wałęsa, który komunę obalił sam zżyma się rytualnie zawsze gdy mu się współpracę z bezpieką zarzuca, ale zaprzeczycz jej już nie może; może jedynie nadal uważać, że owa współpraca była częścią samotnej walki. Walka przez współpracę nie była jednak aż tak samotna jak Lech Wałęsa, bo "gnojki z IPN-u" dogrzebały się ostatnio, że obok chętnego do pogaduch ś.p. Kuronia również i sam Wielki Adam na pogaduchy chodził, a nawet zadeklarował, że gdyby o jakiejś terrorystycznej ekstremie wiedział, to by poinformował. Za swoją inteligencję został pan Adam nagrodzony paszportem i dobrze. Rzecz jasna tak postąpiłby każdy rozsądny obywatel i tradycja tego rozsądku jest długa jak historia sama w sobie, stąd Gestapo co rusz łapało naprzemiennie ekstremistów z AK i Żydów, a bolszewicy to już mieli jak po maśle, jako że wkraczających witały wraz z bramami triumfalnymi przygotowane zawczasu listy proskrypcyjne.

 

Mają rację wszyscy, którzy sądzą, że współpraca z bezpieką była pewnego rodzaju wyróznieniem. Wiadomo, z głupimi nikt by nie współpracował. Można nawet powiedzieć, że współpraca cechowała ludzi wybitnie inteligentnych. I tak zdaje się również mysleć premier Tusk, który nie godząc się na dalsze marnowanie talentów wprost czerpie z bogatego rezerwuaru zdrowego rozsądku wyznaczając na zaszczytne funkcje byłych donosicieli.

 

Byli tajniacy udowodnili zresztą swoje wysokie kwalifikacje radząc sobie w wolnej Polsce z całym szeregiem funkcji zaszczytnych i wymagających wszechstronnych umiejętności, czego róznego rodzaju sądy i trybunały żywym dowodem.

 

Prawda i to, że takie są rządy, na jakie sobie ludzie zasłuzyli, więc skoro Polacy lubią żyć w Ubekistanie, to niech sobie żyją, mnie jednak trochę martwi, że z tą drugą Irlandią może premierowi nie wyjść. Otóż, nieopatrznie nabyłem a potem, co gorsza, obejrzałem film irlandzki zatytułowany "Michael Collins". Ten Michael Collins nie był inteligentny i nie tylko, że nie donosił, to jeszcze urządził wraz z kolegami powstanie. A że nie był inteligentny to powstanie przegrał. Film zaczyna się sceną wywlekania z szeregu pokonanych insurekcjonistów dowódców, co śledczym przychodzi z łatwością, jako że mają listy z nazwiskami i zdjęcia dostarczone przez tamtejszych Bonich.

 

Rzecz jasna donosiciele nikomu nie zaszkodzili, a faktu dostarczenia informacji i późniejszej egzekucji, wyroków więzienia i innych dolegliwości wymierzanych patriotom nie powinno się łączyć, o czym w uzasadnieniu wyroku już nie jeden sędzia pisał i nie raz jeszcze napisze.

 

W każdym razie Michael Collins egzekucji uniknął, a to głównie dlatego, że nie lubił być fotografowany i znany był ze swoich zdolności kamuflażu. Egzekucji uniknął też inny z dowódców powstańczych Eamon de Valera, ale on akurat dlatego, że urodził się w USA i śledczy woleli na wszelki słuczaj nie drażnić potężniejących z roku na rok kuzynów. Collins opuścił więzienie szybko i kiedy tylko wrócił do Dublina postanowił działać. Ale nie był tak inteligentny jak Lech Wałęsa i nie został agentem Intelligence Service. On zdobył listę agentów intelligence service i napisał do nich list, że mają przestać być agentami albo czapa. Czyli coś zupełnie odwrotnego niż my, bo my obdarowujemy ich posadami w rządzie.

 

A w Irlandii zdarzył się cud, bo część z agentów zrezygnowała ze współpracy, a reszta... no cóż, ten Collins to może i nie był inteligentny, ale konsekwentny i owszem.

No i w taki oto niecywilizowany sposób Irlandia uzyskała niezależność w ramach korony brytyjskiej, co Collins uważał za swój sukces, a Eamon de Valera nie i dlatego żywot samego Collinsa zakończyła irlandzka kula wystrzelona przez mało inteligentnych zwolenników pełnej niepodległosci i niechęci do jakichkolwiek kompromisów.

 

Jak widać z powyższego Polska drugą Irlandią być nie może. I już chciałem sobie westchnąć ze smutkiem, kiedy mnie olśniło!

 

Bo dotarło do mnie jaki to iteligentny jest pan premier!

 

On zwyczajnie chce nas uchronić przed kryzysem! Zauważcie. Michael Collins nie lubił donosicieli, zdrajców i innych szuj, tak? Ico? I jest kryzys w Irlandii!

To pan premier chce donosicieli, zdrajców i inne szuje pieścić, by do powtórzenia się sekwencji  zdarzeń nie dopuścić. A to znaczy, że mamy szczęście mieć inteligentnego premiera... O kurcze... Bo jesli on jest też aż tak inteligentny, to znaczy...

 

Nie, to nie może być!

 

 

Pozdrawiam

 

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka