Już pierwszy filozof rozrózniał pomiedzy doksa (δόξα) i episteme (ἐπιστήμη), a jeden z największych rozróznienie to podkreślał, trzeba więc przyjąć, że rozróżnienie ma sens. Niekiedy, z innych względów, tworzono parę przeciwnieństw episteme - techne, z których pierwsze oznaczało wiedzę, drugie - umiejętność praktyczną.
Episteme to europejski wynalazek, który zrobił zawrotną karierę na całym świecie, skutkiem czego od krańca do krańca ziemi ludzie jeżdżą samochodami i oglądają telewizję, leczą się u lekarza, a radzą doradców ekonomicznych, przy czym w tym ostatnim przypadku popełniają błąd, bo ekonomia to akurat techne, o czym właśnie się przekonujemy bankrutując całymi kontynentami :-)
Największą karierę zrobiła chyba jednak doksa i są ku temu powody. Otóż z episteme jest ten problem, że może ją uprawiać circa 3% ludzkiej populacji, bo taki własnie procent ludzi ma zdolności umysłowe pozwalające na zajmowanie się "nauką czystą". I z oczywistych powodów episteme nie porywa tłumów. Tłumy korzystają z jej osiagnięć i wykonują niemozliwe bez niej techne, ale wpadają w szały jedynie pod wpływem doksa.
Dzięki wymianie doksai dokonujemy na przykład tak ważnego wyboru, jak wybór władzy. Nikt nie bada (pierwszy przykład z brzegu) posła Niesiołowskiego medycznie a priori, rozwój choroby może nas dopiero skłonić do wniosku, że należałoby.
Nasze życie społeczne nie byłoby mozliwe bez doksa, w swojej masie nie potrafimy przyswoić sobie obszernej wiedzy historycznej, dlatego 90% z nas muszą wystarczyć hasła możliwe do spisanie na kartce A4.
Najpiekniejszą, polityczną doksę zapodano mi kiedyś w autobusie nocnym linii C bodajże (dla doksy wszystko może mieć znaczenie, dlatego podaje linię). W tyle pojazdu umiesciło sobie chwiejną agorę dwóch panów wymieniających poglądy polityczne z pewnym trudem.
"Eeeh... Niemcy, kooolego... a Nieeemcy?" artykułował swoje pytanie jeden.
"Nieeemcy, tooo k..aaa prooste. Czterysta dziesięć i czterdzieści pięć, tyyyle w temacie."
I w ten sposób jeden z panów ustalił zestaw polskich, potocznych poglądów w temacie: "Niemcy" Płynie z tego bogata treść wyrażająca się przekonaniu, że Niemcy wytwarzają w świecie duzo ruchu, a na końcu i tak dostają w dupę albo od nas, albo od Ruskich. Generalnie - nie ma się co przejmować.
Bywa, że doksa zostaje po latach potwierdzona przez episteme. I tak absurdalna, szeptana doksa z magla lat pięćdziesiątych, że "Bierut to podobnież, pani kochaniutka, ruski szpiueg" została potwierdzona naukowo w dziesiąt lat później.
Ale już na przykład teza, że Lech Wałęsa bądź, uchowaj Boże, biskup Zyciński zatrudniali się sezonowo przy ubogacaniu pękatych zbiorów doxai Polaków gromadzonych przez instytut naukowy zwany w PRL-u Służbą Bezpieczeństwa, nie znajduje pełnego i wyrazistego potwierdzenia wśród osób uprawiających episteme, przynajmniej formalnie.
Inny ciekawy przyczynek do rozważań nad doksa to przekonanie, że pod żadnym pozorem nie należy naruszać spokoju osób zmarłych. Ciekawy, bo złożony. Na przykład pod żadnym pozorem nie nalezy naruszać spokoju ś.p. Władysława Sikorskiego, nawet jeśli ze strony episteme podnoszone są sugestie, że koniec jego zycia miał związek z sowieckimi służbami specjalnymi, ale już na przykład spokój dwóch tysięcy jedwabieńskich Żydów naruszać można, jesli pojawi się pogląd że ich smierć ma związek z polskim motłochem. Zresztą doksa jedwabieńska miała charakter dynamiczny, bo jak tylko przy uzyciu pogardzanej techne związki z motłochem stawały się coraz bardziej watpliwe, to prace przerwano wracając do wersji o nie naruszaniu spokoju osób zmarłych pod żadnym pozorem.
Albo weźmy arcyciekawy przykład z dni ostatnich. Oto prezydent Kaczyński stwierdził, że w miejscu x stacjonuje posterunek rosyjskich wojsk, chociaż według innego doksa wcale go tam nie ma. Ku temu drugiemu skłaniały się na przykład służby kremlowskie. W spór włączył się znany epistemolog Krzysztof Bondaryk, który potwierdził naukowym raportem, że w miejscu x nie ma żadnego posterunku, a jeśli ktoś tam jest, to są to Gruzini, a to naród który słynie z prowokowania mężów stanu od Moskwy, przez Paryż, po Waszyngton.
Raport został przekazany prasie i miał pomóc w zwalczeniu zabobonu i uznaniu tezy epistemicznej o nieistnieniu posterunku, która przypadkowo potwierdzała doksa wyznawane przez Kreml, a tu niestety świat obiegło zdjęcie rosyjskiego posterunku pod rosyjską flagą stojącego właśnie w miejscu x, co więcej posterunek ustami swojego przedstawiciela poskarzył się, że "matki to już dwa lata nie widział", co mogłoby podważyć inną, roboczą i już szykowaną episteme, że posterunek jest, ale miejscowy, Osetyjski znaczy.
W tym stanie rzeczy znanemu epistemologowi i specjaliście od telefonii nie pozostało nic innego, jak zwrócić się o pomoc do techne i sprawę powierzyć prokuraturze. Może mieć to związek z ta zwaną pragmatyką śledczą, bo prokuratura akurat pracuje nad rozwikłaniem innej doksy, mianowicie nad tezą, że rzeczony Bondaryk jest nieszczery w kwestii swojej zamozności i źródeł przychodów.
Ja bym tam radził by zastanowić się nad jeszcze inną doksą, mianowicie: czy Krzysztof Bondaryk jest rzeczywiście najlepszym z najlepszych szefów ważnej służby specjalnej. Rzecz jasna: do zbadania, nie stawiam tutaj żadnej tezy epistemicznej.
I tyle byłoby rozważań nad filozofią, matką wszystkich nauk. Uprzedzę od razu pytanie: Ale o co chodzi? Otóż autor, jak się wydaje, chciał luźnym ciagiem skojarzeń skłonić do zadumy nad przemijaniem i zawiłościami natury ludzkiej (conditio humana).
Pozdrawiam
P.S.
"Show ze strzelaniną" dla (Lecha) Kaczyńskiego zorganizowali Gruzini - tak prokremlowska "Komsomolskaja Prawda" streszcza ujawniony poprzedniego dnia przez polski "Dziennik" raport ABW na temat niedzielnego incydentu z prezydentami Polski i Gruzji na granicy Osetii Płd.
"Może chociaż teraz Europa przekona się o podstępności gruzińskiego lidera (Micheila Saakaszwilego)" - pisze ta wielkonakładowa gazeta. "Nie mówiąc już o jego postępującym niezrównoważeniu" - dodaje.
Z kolei "Izwiestija" wybijają, że "Polacy podejrzewają Gruzinów o prowokację". Dziennik zauważa, że raport ABW zawiera "szokujący fakt" - że "gruzińska ochrona w żaden sposób nie zareagowała na incydent, a sam Micheil Saakaszwili się uśmiechał".
za: onet.pl
Inne tematy w dziale Polityka