Co to jest psienie? Czy zarzut "psienia" jest obraźliwy? Czy "psienie" oznacza degradację, czy też może nowy etap rozwoju ludzkiego ducha?
Zacznijmy od próby zdefiniowania pojęcia. Wypada zacząć od tego, ze psy to przemiłe stworzenia i wiążemy z nimi wiele dobrych cech charakteru. Mówimy: "wierny jak pies", "posłuszny jak pies", "nalezy się jak psu zupa". Coś w tym jest, a o trafności powiedzeń związanych z psami skłaniały mnie zawsze scenki w konwencji "bramoskiej" obserwowane w moim rodzinnym mieście.
Oto w bramach, niezaleznie od aury, przestawali z sobą wzajemnie panowie o fioletowych nosach. Żeby być precyzyjnym to nie zawsze "stawali". Czasami przesiadywali, kucali, a bywało że leżeli. Stan degradacji społecznej jakiemu podlegli w związku z pięćdziesiecioma latami spędzonymi w ustroju robotników i chłopów był daleko zaawansowany, więc przechodnie zawsze starali się z panami nie zaprzyjaźniać stosując rózne metody, od prób ignorowania, po pospieszne uiszczenie drobnego datku, który skutecznie uwalniał od ich towarzystwa. Gwoli sprawiedliwości i precyzji opisu trzeba dodac, że nie byli specjalnie namolni, takie tam: "Szefowa pożyczy złociszy dwa na winiunio, bo zimno..." wypowiadane z szeptaną i wonną kurtuazją.
Ale miało być o psach. Bo "bramoskie" były nie tylko typy ludzkie, ale i psie. Taki piesek "bramoski" był mały, brudny i do szleństwa zakochany w swoim panu z fioletowym nosem. Spróbowalibyście rękę na fioletowy nos podnieść i ze stuprocentową pewnością żegnaliście się z nogawką ulubionych spodni.
Czy były jakieś takie specjalne powody, by pies "bramoski" pozostawał w szczególnym zauroczeniu swoim panem? Były. Psie własnie. Bo pies to zwierze stadne i uwielbia znać swoje miejsce w szeregu. Jaki pan, taki kram, ale jest. Że warknie albo uderzy? No takie to pańskie prawo!
Dlaczego w naszej cywilizacji lubimy i szanujemy psy, ale przypisanie psich zalet człowiekowi traktujemy jako zniewagę?
Bo w naszej cywilizacji oczekujemy od ludzi by byli wolni i nie zachowywali się stadnie. Im więcej stadności i samodzielności (odpowiedzialności), tym lepsze skutki działania. Pesonalizm ma jakieś przełożenie na efekty społeczne; na jakość zycia tak w sensie materialnym, jak i duchowym. Obcowanie z psem, który merda do nas (na nas) ogonem jest przyjemne i budujące; obcowanie z merdającym człowiekiem jest nużące, choć bywa że schlebia gustom niektórych. Bo psi charakter polega na tym, że merdamy na tego, kto jest panem, ale od czasu do czasu dla równowagi psychicznej musimy sobie znaleźć kogoś, kogo można bezkarnie obsikać.
Platon pisał, że Polis to wielki człowiek i miał na myśli prosty fakt, że społeczeństwo wolnych ludzi, to wolne społeczeństwo, społeczeństwo złodziei, to złodziejskie społeczeństwo, a społeczność psów, to stado.
I tak sobie ostatnio poczytuję reakcję różnych ludzi na światowe wydarzenia, umieszczam w szerszych kontekstach i dochodzę do smutnego wniosku, że społeczeństwo mojego kraju psieje. Nie to, że wszyscy, ale im wyżej tym bardziej kudłato i merdajaco.
Do tego krzyczy, że jest real politik.
Jest w błędzie, bo real politik to po polsku polityka realna, to znaczy podejmująca takie działania w zakresie rozumnej troski o dobro wspólne, które odpowiadają realnej ocenie rzeczywistości.
A teraz do "meritumu" czyli do rzeczy. Bedzie, tradycyjnie, o Rosji. Otóż tak, moi drodzy realpolitycy, jest takie państwo. Rosja. Mieszkają tam sympatyczni ludzie, ale my nie zajmujemy się sympatiami miedzyludzkimi, bo jestesmy przeca "real politkoon zoon (pytanie: jakiego gatunku ten zoon)"
Otóż my się zajmujemy państwem Rosją i jego elitami władzy. I stosunkiem tych elit do innych państw, narodów, społeczności. Żeby ten stosunek odtworzyć musimy się przyglądnąć d a n y m nam przejawom współczesnej, rosyjskiej myśli o stosunkach międzynarodowych, a być może szerzej - stosunkowi tego państwa do takich pojęć jak personalizm, wolnosć jednostki, prawo narodów, etc...
No to weźmy taki pierwszy z brzegu przykład kaukaski. Czeczenia. Muzułmańscy górale, struktura klanowa, tradycyjne społeczeństwo pasterzy i mysliwych. No i miało sobie to społeczeństwo własne państwo. I prezydenta. Nikt jakoś za rządów tego prezydenta nie napadał na sąsiedzkie państwo - Rosję, nie porywał dzieci i nie zajmował szkół.
Z jakichś niejasnych powodów Moskwa uznała, że takie państwo jak "Iczkeria" jest niedopomyslenia i że niepowinno go być, a w zasadzie, że mozna je nawet i pomysleć, ale tylko w sytuacji, kiedy władzę bedą w nim sprawowali "naczelnicy" przez nią samą wyznaczeni.
Dlatego Moakwa zakomenderowała: "waruj", bo godło narodowe Republiki Iczkerii kojarzyło im się psem, jak wszystko. No i tu się pomylili, bo godłem był wilk i Czeczeńcy zupełnie słusznie powiedzieli coś w rodzaju: "wała!"
I spalili kolumnę moskiewskich czołgów, które przypadkowo wjechały na główną ulicę ich stolicy. Razem z elitarną jednostką "Alfa".
Dlatego Moskwa zawarła z Czeczenami układ. Że skoro, wicie, nie chcecie warować, znaczit: pokój.
Ale niedługo potem Moskwa podjęła szereg zrozumiałych kroków, by spróbować jeszcze raz. Sięgnęła po oczywiste dla wszystkich realpolityków środki zmierzające do zmiany niekorzystnej (z ich punktu widzenia) sytuacji. Nie chcę znudzać, więc w telegraficznym skrócie:
Skrytobójstwo prezydenta Republiki Iczkerii
Wyburzenie bloków mieszkalnych we własnym kraju wraz ze śpiącymi w nich obywatelami i oskarżenie o to Czeczenów
Zorganizowanie innych ataków na własnych obywateli w celu wyołania aprobaty dla podjecia nowej wojny o Grozny bądź uzasadnienie planowanej eksterminacji górskiego narodu (Biesłan, Dubrowka).
Wykonanie eksterminacji Czeczenów
Pozostawienie władzy nad niedobitkami kryminalistom, którzy zgodzili się współpracować.
To nie jest wyczerpujący katalog środków jakimi Moskwa posługuje się w polityce międzynarodowej i wewnętrznej. Dodajmy dla porządku: truje substancjami radioaktywnymi i chroni płatnych zabójców na swoim terytorium.
Kupuje zagranicznych polityków obsadzając nimi rady nadzorcze kontrolowanych przez resorty siłowe spółek rosyjskich.
Narusza prowokacyjnie przestrzeń powietrzną krajów europejskich
Nie szanuje europejskiego kodu rozmów dyplomatycznych zwracając się swojsko do ministrów spraw zagranicznych: "A kim ty k... jesteś" albo "powiesiłbym go za jaja"
No i tam takie drobne straszenie atakiem rakietowym, to już pikolo.
Ale teraz najfajniejsze, drodzy realiści. Ten w skrócie opisany kraj rzeczywiście nie jest w najlepszym stanie. Gospodarka oparta na rabunkowej eksploatacji surowców, problemy społeczne, zacofanie technologiczne.
Tak, nie ma najmniejszej potrzeby, by dawać się zastraszać. Można, a jest to nawet nasz obowiązek wobec bratniego, słowiańskiego narodu, robić wszystko by przestał być rządzony przez klikę kagiebowców z Kremla, bezpośrednich potomków (w linii prostej, bo słuzbowej) Dzierżyńskich, Stalinków i pomniejszych byłych złodziei z guberni odeskiej, czy którejkolwiek innej.
To jak to się dzieje, że to nie my żądamy, pouczamy i radzimy?
To przez wiatr, drodzy realpolitycy. Wiatr wywołany przez wyuczony i nigdy niezapomniany odruch merdania. Tysiące ogonów, miliony ogonów, a psie serce bije jedno. I wiernie wpatrują się bure, poczciwe oczy we filoetowy nos chama. Rzuci ochłap? Zaskomleć czy tylko pomerdywać jednostajnie? A jak przyłoży? No, takie jego prawo. Przeca pan. Ludzkie panisko.
Pozdrawiam
P.S.
Czasu brakło na skatalogowanie merdaczy, ale w skrócie:
1. Typy o złotym psim sercu z automatyczną przekładnią na ogon. Merda, bo musi, taki własnie typ.
2. Typy szkolone
a. policyjne - jawne
b. policyjne - tajne (pod przebraniem barana)
P.S.P.S.
Zapomniałbym - pies przewodnik dla tych, co dobrze nie widzą - bardzo popularna psina, bardzo.
Inne tematy w dziale Polityka