Rolex Rolex
400
BLOG

SPOKÓJ PANUJE W WARSZAWIE. GLOSA DO ALEKSANDRA ŚCIOSA

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 35

Pamietam taką historię rodzinną o pilocie RAF-u, który ożeniony ze Szkotką osiedlił się na stałe w Zjednoczonym Królestwie, a traumę wynikajaca z rozstania z Ojczyzną koił rozważaniami nad faktem sowieckiej okupacji i dobrami wysyłanymi pozostawionym w Polsce krewnym, od kiedy już można było wysyłać bez konsekwencji w postaci zainteresowania służb jawnych i tajnych. Wreszcie w latach siedemdziesiatych zdecydował się odwiedzić dawno niewidzianych pociotków i zwizytował mazowieckie miasteczko wspólnie z małżonką. Wizyta trwała krótko i miała, jak donoszą rodzinne źródła, burzliwy przebieg. Szkotka obejrzała dom, pozostałe budynki gospodarskie, obrzuciła zawistnym okiem instalację elektryczną i gazową i zduszonym z emocji głosem zapytała męża, czy to własnie do tej biedy wysyłali cięzko odkładane pieniadze przez lat kilkadziesiat.

Od tej pory ani widu, ani słychu. Polscy krewni musieli być zdumieni reakcją Szkotki w stopniu równym jej zdumieniu ich zamożnością. Jak większość z obywateli PRL-u Zachód postrzegali przez pryzmat serwowanych w PRL-owskiej telewizji filmów, docierających zza granicy kolorowych magazynów, legend o pieniądzach leżących na ulicy i dwóch samochodach na rodzinę. Tymczasem rzeczywistosc prowincji brytyjskiej lat siedemdziesiatych nie odbiegała znacznie od rzeczywistości prowincji PRL-owskiej, a jeżeli już, to często na niekorzyść. Mieszkania z wielkiej płyty nie były być może szczytem marzeń o własnym lokum, ale i tak pozostawałay w awangardzie postepu, jesli je przyrównać do mieszkań na londyńskim East Endzie.

Mieszkańcy blokowisk żyli przekonaniem, że mieszkają "na swoim" a tytuł "lokatorskie spółdzielcze" nie robił na nich wiekszego wrażenia, w czasie, gdy za okropną, londyńską norę wciąż trzeba było płacić czynsz lanlordowi, a w przypadku zaległosci ladowało się na bruku.

Wszystkim, którzy chcieliby poznać brytyjską rzeczywistość lat powojennych polecam mocno lewicujacego, acz genialnego Kena Loacha* i jego: "KES", Riff Raff, "Poor Cow" ze znakomitym uzupełnieniem w postaci produkcji Mike'a Leigh "High Hopes".

Kiedy w zeszłym roku podróżowałem pociagiem relacji Warszawa - Łódź, doszło w przedziale do przezabawnej dyskusjo-kłótni (jak to w Polsce) na tematy polityczne. Starcie wygrał sześdziesięcioletni sercowiec, siertota po PRL-u, który ukatrupił kontr-dyskutantów swoim rychłym zawałem, podniesionym głosem i zjadliwą krytyką miedzywojnia, w którym to - jak gromko przypominał - jego ciotka dzieliła zapałkę na czworo, mięso jadło się w niedzielę, a bezrobotni ustawiali się w kilometrowych kolejkach po marny zasiłek.

„Po co” zapyta PT czytelnik "autor serwuje nam nieprzystajcą mieszankę rodzinnych wspomniej, przebitek z Loacha i Mike'a Leigh, i scenkę podrózniczą?"

Otóż po to by uzmysłowić, że wartość przynależności do pewnego kręgu cywilizacyjnego nie musi koniecznie iść w parze zamożnością i łatwym życiem. Największą zdobyczą cywilzacji Zachodu (do której przynależymy) jest personalizm; uznanie jednostki (persony) za dobro i wartosć samo w w sobie; jej woloności do zycia w bogactwie, nedzy, do walki o poprawę warunków materialnych, rozwoju duchowego; jej wyższości nad kolektywem za priorytet. Wreszcie do uznania wyższości tworów społecznych powstających organicznie (naród) nad tworami mechanicystycznymi (sowiety). Kontekst społeczny wyrasta z personalizmu i opiera się na sferze osobistych emocji, nie na przymusie i strachu, jak to jest w społeczeństwach niewolniczych.

Największym osiągnięciem komunizmu było zaszczepienie w ludziach materializmu, jako punktu odniesienia. Stąd polski robotnik, jeszcze podczas Poznańskiego Czerwca walczył przede wszystkim z komunistami, a KOR-owcy już o bardziej ludzką twarz socjalizmu. "Socjalizm tak, wypaczenia nie" wpisywano na sztandarach i znaczyło to mnie więcej: "Niewolnictwo tak, bat tylko w okreslonych ustawowo godzinach". Na marginesie: "ekstrema trockistowska" walczyła nie tylko o uregulowanie zasad stosowania knuta; oni chcieli tym knutem zarządzać.

W Polsce po 1989 roku, to znaczy z od czasu, gdy słuzby uznały, że czas na zmiany, poparcie społeczne uzyskuje się w jeden sposób. Wybory wygrywa albo ten, kto obieca mieszkanie i pracę, albo ten, kto obieca mieszkanie i pracę, a nie sprawdzilismy jeszcze, że kłamie. Wybory przegrywa z kretesem ten, kto odwołuje się do innych niż materialne dóbr i wartości oraz ten, kto obiecuje nam wymianę "świadczeń" na prawo wyboru.

Ponieważ totalniacy boją się dyskusji o wolności, dlatego postanowili zmienić jej treść. Mianem wolności zaczęli określać prawo do  m a n i f e s t o w a n i a  inności i to w sferach, które w rzeczywistości leżą  p o z a  zasięgiem społecznego zainteresowania. "Bedziesz niewolnikiem, ale publicznie będziesz mógł się odnosić ze swoimi chorobami!" wołają wolnościowcy postepowi i jest w tym sens, bo jesli już mamy mieć mentalność żebraczą, to niech nam bedzie wolno pokazać publicznie kikut

Pan Aleksander Ścios, swoją trudną do przecenienia działalnością publicystyczną, opartą o rzetelną wiedzę, znajomość środowisk i ludzi, przybliża nam, a jednoczesnie ostrzega przed tymi, którzy być może już wkrótce zaprezentują się jako kandydaci do władztwa nad naszymi porfelami i naszą wolnością.

Środowisko opisane w serii tekstów: "Promilitio - droga do władzy" jest realnym zagrożeniem naszej wolności i naszej przynalezności cywilizacyjnej. Jest zagrożeniem realnym, bo realnie może obiecać szerokim grupom społecznym poprawę warunków bytowych i obietnicę tę spełnić (przynajmniej na początku). Dysponuje zapleczem kadrowym zweryfikowanych i niezweryfikowanych służb PRL-owskich, może (jesli zechce) mieć wpływ na media, czego pierwsze jaskółki już widać. Donald Tusk i jego kamanda wykonali robotę, której po nich oczekiwano i wprowadzili szerokim frontem bezpieczniackie i agenturalne kadry do struktur państwowych; nie na eksponowane stanowiska rzecz jasna. Na newralgiczne dla bezpieczeństwa państwa i jego odporność na penetrację ze Wschodu.

Ostatnie wolty pana Waldka ("ja czyszcę sobie UOP") i zmiana nastawienia czołowych przekaziorów z pieszczotliwego na agresywne (Drzewiecki, Zachodniopomorskie) mogą swiadczyć, że robota wykonana, a "kadry" stawiają już na nowego konia.

Tym koniem może być formacja, dla której kadry kuje "Promilitio" z generałami Ludowego Wojska Polskiego na czele.

Połączenie nostalgii za "wczesnym Gierkiem" z tanim gazem zza wschodniej granicy, ubezpieczeniami społecznymi, emeryturami pomostowymi, akademiami ku czci wszystkich ludzi pracy, od Solidarności po chłopo-robotników budujących Nową Hutę, z programem ukrócenia przestępczości i złodziejstwa (de facto: przeniesienia tych zjawisk na szczebel ogólnopaństwowy i ujęcia ich w ramy, tak jak to zrobił Władmir Putin), w połaczeniu z polską nostalgią za naczelnikiem w mundurze, może nieść ze sobą prawdziwie wybuchowy ładunek polityczny. Formacja zogranizowana przez dobrze wyszkolonych speców od propagandy, inwigilacji, szantażu, dezinformacji, łącząca programowo nośne hasła Samoobrony, PiS-u, PO i postkomunistów, odpowiadajaca na materialne zapotrzebowanie wiekszości społeczeństwa na spokój i miskę, ma olbrzymie szanse by zaistnieć na gruzowisku po flekowanym PiSie, kompromitujacej się Platformie i skompromitowanym SLD.

Rzecz jasna, co się ma zawalić, zawali się i tak. Miecz Damoklesa w postaci załamania się systemów opieki socjalnej musi opaść, bo takie są prawa grawitacji, fizyki stali i końskiego włosia. Mozna jego upadek odwlec czyniąc go jeszcze bardziej dotkliwym. Tylko że wtedy może już być za późno. W republice można zmienić rząd, a wobec słabości władzy urządzić rewoltę. W kołchozie można co najwyżej napisać podanie do kierownika, w gułagu melduje się że w baraku panuje wzorowy porządek, bo tak lepiej.

Zdaję się, że Donald Tusk dostrzegli wiszący miecz i kruchosć końskiego włosia, a wolta pana Waldka od czyszczenia sobie UOP-u podziałała trzeźwiąco. Pozostaje pytanie, czy uda się wykrzesać cokolwiek propaństwowego z zastępów marszałków Komorowskich, Palikotów i Niesiołowskich jest jednym z zasadniczych pytań politycznych końca roku 2008.

Bo jesli nie, a wobec faktu, że to media i materialistyczna świadomość rządzą polską polityką, można z duzym prawdopodobieństwem przwidywać, że kolejny ważny telefon będzie telefonem międzynarodowym: "Zadanie wykonane. W Warszawie panuje spokój"

Pozdrawiam

* Kena Loacha polecam, chociaż lewak. Jako twórca inteligentny potrafi pozostawić na boku swoje przekonania, a świat brytyjskiej biedy i marginesu opisuje perfekcyjnie. Jest geniuszem opisu rzeczywistości, przez to uniwersalnym.

Jedyny film, który popełnił nie ustrzegając się propagandowych kalek to "Land and Freedom", gdzie z premedytacją przedstawił sowiecką wizję wojny domowej w Hiszpanii. Pokarało go zresztą, bo film jest zwyczajnie nudny.

P.S.

Idę robić bigos, więc nie odpowiem na ew. komentarze błyskowicznie, prosze o wyrozumiałość.

 

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (35)

Inne tematy w dziale Polityka