Rolex Rolex
82
BLOG

DOBRZY LUDZIE

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 27

      Wypada przeprosić za sieczkę z formatowaniem pod poprzednim wpisem, ale, wicie, chciałem dobrze, a wyszło jak zwykle. Możecie sobie teraz za to pojeżdzić do woli po autorze pod dzisiejszym.

W jednym z poprzednich artykulików opisałem z grubsza SŁUPOLANDIĘ i postawiłem pewne tezy. Jedną z kluczowych była ta, że "serdel i burdel", który niczym kula u nogi przeszkadza biegaczowi w osiąganiu wyników, nie jest serdelo-burdelem samoistnym, wynikającym z znaszych narodowych wad, ale że jest PROJEKTEM.

Teza, sam przyznaję, ryzykowna, niemniej tylko dzieki niej udaje się wytłumaczyć, dlaczego kolejne polskie administracje nie potrafią uporać się z najprostyszymi problemami spraw publicznych.

Jeśli jest PROJEKT, to muszą być i projektodawcy. I muszą to być projektodawcy niegłupi, doświadczeni i tajni. Nikt z pierwszych stron gazet.

Z tym biurem projektowym jest trochę tak jak za czarną dziurą. Samą w sobie ciężko uchwycić doświadczalnie, ale wywołuje skutki w świecie doświadczalnie poznawalnym, i przez badanie tych skutków można okreslić parametry jej samej.

Jedną z cech biura PROJEKTÓW jest otoczenie informacyjne. PROJEKT i JEGO PROJEKTODAWCY są owinięci strumieniami informacji niczym larwa w kokon. Przejawia się to tym, że jesli jakikolwiek człowiek, środowisko, partia robi chcociażby wrażenie, że może zaszkodzić PROJEKTOWI, kokonowicze medialni rozpoczynają wściekły atak. Oko wytrawnych speców od niszczenia wizerunków skupia się na najdrobniejszych, wydawałoby się nam: nieistotnych, detalach. Buty, kot, pies, krawat, konto bądź jego brak, zamozność, bieda, rodzice, małżonkowie...

Jeśli jednak ktokolwiek osmieliłby się podnieść cień wątpliwości wobec ludzi związanych w taki czy inny sposób z PROJEKTEM, wtedy KOKON wydziela z siebie wydzielinę oburzenia moralnego. "Grzebanie w zyciorysach", "babranie się w prywatnych sprawach", etc

KOKON, który zdawał się być kokonem tytanowym w czasach informacji drukowanej, starcił wiele na rewolucji informatycznej ostatnich lat i z wielu postaci, wielu znanych dziennikarzy, specjalizujących się w zadaniach zleconych BIURA PROJEKTOWEGO opadła sztuczna patyna braci Grakchów, ujawniając to, co pod tą sztuczną patyną było zawsze, czyli słomianego misia.

Co prawda, tacy ludzie jak były minister Szeremietiew zostali zaszczuci w blasku fleszy, a ich rehabilitacja odbywa się na prywatnych forach, jednak nie sposób nie zauważyć, że komfort psychiczny np. p. MARSZAŁEK i p. MARSZAŁKA Komorowskiego zmniejszył się znacznie.

Pora jednak na pierwszy postulat pozytywny. Otóż, aby PROJEKT mógł funkcjonować w miarę sprawnie, potrzebna jest CENTRALIZACJA. Aby można było centralnie filtrować ludzi do obozu władzy (bądź opozycji) konieczna jest właściwa ORDYNACJA WYBORCZA.

Taka, która promuje PARTIE kosztem OSÓB. O miejscach na listach wyborczych decydują formalnie jakieś tam partyjne prezydia, ale faktycznie decydują o nich szefowie partii. O tym, kto znajdzie się w naszym parlamencie decydują więc: DONALD TUSK, WALDEMAR PAWLAK, WOJCIECH OLEJNICZAK i JAROSŁAW KACZYŃSKI.

Wystarczy, że trzech z nich żywi sympatię wobec PROJEKTU i - przy współudziale KOKONU MEDIALNEGO - tworzy się kolejna, nowa konfiguracja mieszcząca się w ramach zaprojektowanego układu.

Rzecz jasna, może się zdarzyć , że dojdzie - tak jak w latach 90-tych - do generalnego zniechęcenia do całej klasy politycznej. Wtedy zawczasu trzeba przygotować PARTIĘ PROTESTU i dopuścić do decydowania takiego np. ANDRZEJA LEPPERA.

Rolą partii protestu jest uregulowanie siły niechęci społecznej i użycia energii takiej niechęci do przebudowy sceny politycznej przy zachowaniu jej ZAPROJEKTOWANEGO charakteru, bądź osłabienie sił, które PROJEKTOWI mogłyby zagrażać.

Przykład SAMOOBRONY jest tu przykładem klinicznym, a jej los typowy dla losu narzędzi, które się zużyły.

Efektem centralizacji wyborów jest takie dobieranie sobie sobie kolegów do przyszłych klubów poselskich, by kluby przypominały rybki w akwarium, które płyną w kierunku w którym przesuwa się palec. Jesli mieliscie Państwo kiedyś wrażenie, że srednia inteligencji naszych "wybrańców" odbiega na niekorzyść od średniej narodowej, to jest to własnie emanacja zasady doboru własciwych. Właściwych do wykonywania celów.

A właściwi do ich wykonywania są ci, którzy albo nie są intelektualnie zdolni do własnego zdania w kwestaich wykraczających poza wąski świat osobistej konsumpcji, albo inteligenci upadli za poprzedniego lub obecnego systemu, których kartoteka pełna złych czynów pozwala na sprawowanie nad nimi kontroli, a nawet powierzanie zadań specjalnych, np. robienie z siebie błazna.

Jaki więc pierwszy postulat płynąłby z powyższych tez; postulat służący odbiciu państwa z rąk PROJEKTODAWCÓW?

Jedyny sposób to legalne przeniesienie wyboru z "Góry" do "Dołu".

Czy namawiam do tworzenia ruchu społecznego zmierzającego do zmiany ordynacji wyborczej?

Droga długa i daleka, a ponadto mało skuteczna wobec oczywistych zabiegów KOKONU MEDIALNEGO.

Ale jest do wyobrażenia rozpropagowanie hasła: GŁOSUJĘ TYLKO NA NIEPARTYJNYCH I TYLKO NA TYCH, KTÓRYCH ZNAM.

Gdybyśmy potrafili się społecznie i poza istniejącym układem politycznym, niezależnie od osobistych poglądów umówić, że w kolejnych wyborach nie głosujemy na kandydatów partyjnych, a jedynie na niezaleznych, zgłoszonych przez lokalne komitety, to być może udało by się wywinąć PROJEKTANTOM numer i zapełnić parlamentarne ławy osobami, na które mają niewielki wpływ.

Kandydatom niezaleznym powinniśmy stawiać minimalne warunki, na jakich zgodzilibyśmy się ich poprzeć. Na przykład: udokumentowana, przynajmniej trzyletnia, nieodpłatna praca w organizacjach pozytku publicznego, organizacjach charytatywnych, hospicjach, etc. Udokumentowana niekaralność, jawność finansowa, jawność biografii politycznej, historii rodzinnej. Udokumetowana działalność na jak najniższym szczeblu samorządu; rady sołeckie, osiedlowe, parafialne (róznych związków i gmin wyznaniowych), sprawowanie funkcji ławnika sądowego, działacza Ligi Ochrony Przyrody, GOPRU, COPRU, niemerkantylnych przedsięwzięć sportowych, rekreacyjnych. Organizacji kombatanckich, historycznych, słowem: działalność publiczna wymagająca pracy dla idei bez nadziei na rekompensatę.

Czy to mozliwe? A cóż szkodzi spróbować?

Polskę zamieszkują w 90% tzw. dobrzy ludzie. Głosują na Leppera, Wałęsę, Tuska nie dlatego, że chcą źle, ale dlatego, że chcą dobrze. Gdyby mieli wiedzę o przeszłości kondytatów, o ich osiągnięciach pewnie by nie głosowali. Ale wiedzy tej nie mają. Wiedzą to, co wykreuje KOKON, a ten służy w swojej jednolitości PROJEKTODAWCOM.

Czy daliby się zwabić hasłu: GŁOSUJ NA SWOJEGO? PARTIE TO WRZÓD NA ZDROWYM CIELE NARODU?

Być może?

A czy, ktoś mógłby zapytać, hasło antypartyjne, nie jest czasami hasłem antydemokratycznym?

Nie, odpowiem, hasłem antydemokratycznym byłyby hasła przeciwko REPREZENTACJI. Partie to tylko reprezentacji forma, ale nie jedyna.

Ich rozrost, przerost i opanowanie instytucji, to choroba PARTYJNIACTWA, a to potrafi zniszczyć i ogołocić państwa bardziej niż biblijna szarańcza.

O PARTYJNIACTWIE w kolejnym wpisie.

Pozdrawiam

 

 

 

 

 

 

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (27)

Inne tematy w dziale Polityka