Rolex Rolex
64
BLOG

SIEPACZE ZŁAMALI DAMĘ

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 17

   " Nie odpowiadam za śmierć Basi" - tak zatytułowali swój artykuł dziennikarze mojego ulubionego pisma codziennego - "Gazety Wyborczej". Pisma, od którego od kilku tygodni - po kilkunastoletniej przerwie - zaczynam poranną prasówkę. Z tradycyjnie zarózowionymi z emocji uszami, rzecz jasna. Zazwyczaj się nie zawodzę: Moja Gazeta dostarcza mi informacje, emocje i solidną dawkę wzruszeń. Tak było i dzisiejszego poranka. Towarzyszące artykułowi zdjęcie przedstawia kobietę stojącą w pośniegowym błocie na ulicy otoczonej swojskimi, śląskimi familokami. Na modzie damskiej się znam i dlatego nie pozwolę sobie na szczegółowy opis sympatycznej pani. Warto odnotować sięgające kolan futro wypreparowane z niewiadomej ilości biednych istot nieznanego mi bliżej gatunku. Wiemy w każdym razie, że elegancką panią dotknęło jakieś nieszczęście. Jest śmierć w tytule, a pani uznaje za stosowne publicznie uwolnić się od zarzutu odpowiedzialności za to smutne zdarzenie. Uszy różowieją nam coraz bardziej i nasza podła skłonność do grzebania brudnym palcem w cudzym bólu nakazuje nam śledzić bieg opisanej tragedii.

    "Byłyśmy przyjaciółkami od dwudziestu lat" wyznaje pani podejmująca swoich interlokutorów w "luksusowym domu" w Siemianowicach Śląskich. Dalej dowiadujemy się, że "raz" elegancka pani dała "Basi" jakieś tam "marne kilkaset tysięcy złotych", ale nie dla niej uchowaj Boże. "Basia" miała przekazać te pieniądze jakiemuś człowiekowi, aby pomógł umorzyć odsetki wobec handlowego kontrahenta (spłacić?). Cóż, business is business i nic dziwnego, że na pewnym poziomie złożoności tegoż trzeba podpierać się profesjonalnymi posrednikami.

    Dziwi kolejny cytat, tym razem z wystapienia publicznego ministra Ziobry, który twierdzi, że chodzi o jakiegoś B. A co ma pierwszy policjant IV RP do biznesu? I skąd inicjał imienia...? I kiedy zaczynają nami targać wątpliwości... ulga: "B. zaprzeczył, jakoby dostał te pieniądze, a także, że spółka nie umorzyła odsetek " Uff... a już myśleliśmy, że znowu jakaś afera.

    W 2005 roku pani elegantka trafia do aresztu. Prokuratura zarzuca jej wyłudzenie, a więc rzecz, która damie raczej nie przystoi. Ale prokuratura najwyraźniej boleśnie krzywdzi "basiną" przyjaciółkę, bo dziennikarze nie informują nas, czy zarzuty potwierdziły się, czy czyny objęte aktem oskarżenia zostały udowodnione w trakcie procesu i czy zapadł wyrok. Zapewne nie - rozumujemy - bo gdyby tak było dziennikarze poinformowaliby nas o tym: dla portretu opisywanej osoby jest istotne, czy mamy do czynienia ze zwykłą oszusyką, czy z niewinnie posądzoną "lady". Jeżeli pozostał nam cień wątpliwości nastepne zdania rozwiewają je jak sen złoty. "Razem ze mną aresztowano córkę, pytano o polityków lewicy". Już wiemy - nie dość, że niewinna, to prześladowana. "Nie powiedziałam, bo co miałam powiedzieć?"[...] "Piechotę widziałam raz w życiu." No tak, Piechotę widziała raz w życiu, a pozostałych polityków, w sprawie których poddana została męczącemu, drobiazgowemu sledztwu zapewne nie znała wcale. Bo i skąd? Wiemy, że "lady" raczej bez koneksji.

   "Po kolejnym aresztowaniu Kmiecik się załamała" - dziennikarze zmierzają ku clou swojej dramy. "Załamali się w śledztwie" - tak pisano o AKowcach, którzy nie wytrzymali pobytu na Szucha, albo o żołnierzach antykomunistycznego podziemia poddanych torturom przez "spadkobierców oświecenia". I zaczynali sypać. Albo - podpisywać się pod każdą bzdurą, którą wymyslił gestapowski śledczy lub stalinowski prokurator. "Złamali mnie. Poproszono mnie do prokuratury i zeznawałam. Nie wstydzę się tego, co zrobiłam. Pytali głównie o Basię Blidę." No... oczywiście, jak moglibyśmy stawiać jakikolwiek zarzut eleganckiej "lady" bez koneksji, która nie wytrzymała wielomiesięcznych szykan? Nawet od partyzanta trudno byłoby tego oczekiwać, a cóż mówić o kruchej kobiecie. Chyba nie ma się czego wstydzić?

     Tak, mniej więcej, wygląda "sprawa Alexis". Jest dla mnie jasne, że jeszcze dzisiaj zajmie się nią Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Rada Europy, a i niechybnie profesor "protestant" Geremek zagrzmi z trybun Paryża, Londynu i Kijowa (ostatnie tak dla równowagi geopolitycznej).

     Coś tam jeszcze jest na dole tekstu... "Nie mogę mówić o szczegółach, bo obowiązuje mnie tajemnica śledztwa. Ale nie ukrywam, że prowizje się dawało. Jak się chciało pracować, to trzeba było płacić. Komu, nie powiem. Powiedziałam w prokuraturze." Ha! Jasne, prowizje trzeba płacić, na tym polega biznes. A jak się chce pracować... to... No chyba lepiej płacić niż być zmuszaną do świadczenia usług osobistych liderom partii politycznych! Jasne, że musiała coś tam płacić mając wybór płacić, albo zostać postawioną w sytuacji takiej p. Krawczyk, dajmy na to... 

    "Dałam Basi 100 tys. zł na basen w domu w Szczyrku - przyznaje Kmiecik. - Podpisałyśmy umowę w 1998 r. W zamian mogłam korzystać z domu, kiedy chciałam. To była normalna umowa. Basia miała wtedy problemy finansowe, pozaciągane kredyty hipoteczne. Biżuterii nigdy jej nie kupowałam. Ale kosmetyki i ubrania się zdarzały. Jak to między przyjaciółkami"

   Nie dość, że elegancka, nie dość, że bez koneksji, to jeszcze o wielkim sercu... Minister Ziobro mówi o wątku sponsorowania? Czyż on na głowę upadł? A od kiedy to organy praworządnego państwa obchodzi przyjaźń? Nawet między kobietami. To jest prywatna (a przynajmniej powinna być prywatna) sprawa obywatela. No chyba, że żyjemy w totalitarnym talibanie! Chwała Bogu, że ja na uchodźctwie!

wszelkie cytaty za: Gazeta Wyborcza, red.red. Marcin Kwintkiewicz, Marcin Masłowski 

    

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Polityka