Rolex Rolex
94
BLOG

P.P. SKALSKI, MALINOWSKI & WIŚNIEWSKI Z KOWALSKĄ W TLE.

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 8

       No i narobiło się. Dowiedziałem się od Pan redaktora Skalskiego, co stoi na przeszkodzie pełnemu dostępowi do tajemnic PRLu. Otoż, przy okazji ujawniania, kto donosił na kolegów z pracy, a kto nie, mają zostać nieopatrznie ujawnione "dane wrażliwe", co przyniesie oczywiste trzęsienie ziemi, lawinę samobójstw i masę pozwów rozwodowych. Nie tak dawno Pan Prezydent, ulegając naciskom i moralnemu niepokojowi czcigodnych senatorów: Andrzejewskiego, Piesiewicza i Borusewicza, postawił tamę lustracji totalnej wprowadzając ograniczenia, co i tak natychmiast zostało uznane za niekonstytucyjne i barbarzyńskie. Ulegając perswazji ludzi wiernych do śmierci konstytucji p. Prezydent zamierza poprawić niepoprawialne i uczynić krok wstecz, ku szerszemu dostępowi do ubeckich archiwów. Problem zamiast się zmniejszać wydaje się jednak zwiększać, bo do katalogu już istniejących katastrofalnych następstw lustracji dołączył kolejny element, który dla uporządkowania nazwałem "Mailinowska & Wiśniewski z Kowalską w tle". Przyjżyjmy się mu bliżej.

     Oto, jak tłumaczy proroczo Pan red. Skalski, chęć "grzebnięcia" w archiwach będzie miał statystyczny Wiśniewski, który wcale nie będzie chciał poznać prawdy o swoim prześladowaniu i prześladowaniu swojej rodziny, ale będzie kierował się chęcią znalezienia "haka" na nielubianego przez siebie, równie jak on statystycznego, Malinowskiego. Jak rozumiem, jeśli chcemy nawet i znaleźć na kogoś "haka", to szukamy go tam, gdzie spodziewamy się go znaleźć, nieprawdaż? Jeśli Wiśniewski szuka w archiwach UB i SB, to pewnie podejrzewa, że ten Malinowski to zwykły Ubol. Jeśli - idźmy dalej - ktoś szuka "haka" na osobę, którą podejrzewa, że zapisała się w dziejach ochrony wewnętrznej bądź zewnętrznej państwa zwanego PRLem, to zapewne uznaje postępowanie owej osoby w przeszłości za szkodliwe dla siebie, a starając się znaleźć przyczynę dobrowolnego "sk...wa" odnajduje sbecki trop.

    No dobrze, załóżmy, że intuicje Wiśniewskiego są trafne i znajduje "haka" - jak rozumiem informację, że Malinowski donosił. Ale, gdzie ów "hak"? Przecież nie tyle się pojawia, ile właśnie zniknął! Bo cóż ma Malinowski z owym hakiem zrobić, skoro "hak" jest jawny i do niczego się nie przyda (tak, jak mógłby przydać się w ostatnim 17 leciu, kiedy to pozostawał tajny)?

    Czy Wiśniewski może ujawniając "haka" obniżyć zaufanie do Malinowskiego gdziekolwiek? Zapewne nie w środowisku, gdzie Malinowski lubi się obracać, bo w tym środowisku praca dla SBecji była albo spełnieniem obywatelskiego obowiązku, albo wyrazem uwikłania w historię z eschatologicznym, ewangeliczno-judaszowym tłem, ewentualnie zwykłym żartem przy wódce (casus: Piwowski). Odnalezienie "haka" przez Malinowskiego może mieć jedynie ten skutek, że "hak" zniknie z rąk osób, które przeszłość Malinowskiego i tak znały, niezależnie od stopnia jawności archiwów: znał ją Malinowskiego oficer prowadzący, jego przełożeni, większość szefów MSWiA i służb specjalnych po roku 1990, oraz członkowie komisji Michnika. Jeśli nawet przyjmiemy, że i Kiszczak i Milczanowski, oraz Michnik, Holzer i Ajnenkiel są ludźmi odpowiedzialnymi, honoru pełnymi, i nie należy obawiać się z ich strony manipulacji, to chciałbym jednak zwrócić Panu redaktorowi uwagę, że "hak mógłby się znależć w rękach Macierewicza, Wassermana czy Kaczyńskich, a to - przyzna Pan redaktor - mogłoby grozić recydywą totalitaryzmu!

    Clou wywodu Pana redaktora ma jednak nie polityczny, a obyczajowy charakter. Analiza dokumentów IPNu może dostarczyć Wiśniewskiemu wiedzę o Wiśniewskiej (rozumiem, że żona) w obyczajowym kontekście z Malinowskim właśnie. I cóż się wtedy stanie? Nieszczęście! Wydarzy się zło! Naprawdę?

   Po pierwsze wychodzi na to, że Wiśniewski miał 100% racji nie lubiąc Malinowskiego. Po drugie, zło wydarzyło się nie w momencie ujawniania dokumentów tajnych, ale wtedy, kiedy Malinowski z Wiśniewską "w kontekście obyczajowym..." Żyjąc w niewiedzy, a jedynie z intuicjami, Wiśniewski nie był szczęśliwy, a raczej żałosny. Po trzecie - pani Wiśniewska będzie miała nareszcie szansę wyjawienia prawdy o błędach młodości i dowiedzenia się czegoś o pragmatycznej stronie wartości dotrzymywania przysięgi małżeńskiej. Może to mieć również dydaktyczny wpływ na Wiśniewskie współczesne ucząc, że nie ma takiej prawdy, co nie wylizie. Jeśli "upadek Wiśniewskiej" miał miejsce 20-30 lat temu, to zupełnie spokojnie może sobie pozwolić na refleksję, bo szanse na kontynuowanie tajnych przygód maleją z roku na rok, niestety. No, a jeśli urażona do głębi prawdą o sobie samej rzuci Wiśniewskiego i odejdzie w siną dal? To, że zadała się z ubolem, ryzykując reputację poprzez rejestrację własnych upodobań do tajemnic znaczy, że nie tylko k... ale i głupia... Jesli kolejne 20 lat nie dało jej do myślenia... Adieu! Baba z wozu, koniom lżej!

   Uwypuklanie obyczajówki w kontekście lustracji ma za zadanie wytworzenie w osobie "urabianej" przy pomocy mediów elektronicznych wrażenia, że domagając się lustracji uczestniczy w czymś... parapornograficznym i wstydliwym. Przyjmijmy, ze tak jest... Ale... hola, hola, Panie redaktorze. Bo kto w takim razie zostałby czołowym dewiantem III RP? Czyż na miano dewianta roku nie zasługuje ktoś, kto na pornograficznym zajęciu przeglądania archiwów spędził długie miesiące? Ba! Stał na czele zorganizowanej grupu pornoholików! No nie, pomimo odświeżających wiatrów i odległości od granicy na Odrze i Nysie nie odważe się tego napisać...  

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka