Chciałbym podzielić się z Wami doswiadczeniem radości. Jeszcze 20 lat temu, jako pryszczaty młodzieniec w kurtce moro i zwężanych dżinsach skazany byłem na snobowanie się w odjechanej literaturze, na pozę emigracji wewnętrznej, buntownika bez szans na sukces buntu, szeregowca armii nieznanego sztabu. Prawdy czerpane po omacku, permanentna, gniewna zmarszczka na czole babki czytającej Dziennik, Express czy - z obrzydzeniem - Trybunę, pozwalały na zlokalizowanie nieokreślonego celu, opisywanego raczej w eschatologicznej niż rzeczywistej symbolice.
Byłem całkiem niedawno w Polsce - deliryczny tydzień - pełny rozmów, spotkań, postepującego niezrozumienia i zrozumienia u podstaw. Wiem, i mam poczucie winy wynikające z racji pozbawionegoi stresów (polskich) bytowania, że w Polsce, jakkolwiek pozytywnie nie ocenialibyśmy zmian w niej zachodzących, nie żyje się lekko. Mam moralnego kaca ucieczki.
Ale wiem, że wrócę. Nie tylko ja - wróci milion Polaków, ze swoimi doświadczeniami, wiedzą, nadziejami, uporem i - last but not least - pieniędzmi, bo nigdzie nie będą czuli się tak dobrze, jak na tym nieszczęsnym poletku bitewnym w dorzeczu Wisły. Nie kpijcie z nich. Nawet z tych, co na zmywaku...
Dzisiaj, w Wielki Piątek, my wszyscy, szczególnie odczuwamy związek z Ojczyzną. Nie, nie jestem infantylny, a dwa nieduże Porto nie mają tu nic do rzeczy... (na pusty żołądek, bo post przecie)
Wam wszystkim, kochani, chcielibyśmy zyczyć radości w nadchodzacym dniu Zmartwychwstania Pańskiego, radości i wiary...
Bo Polska, to przecież... Wielka rzecz
... i wspólna.
Inne tematy w dziale Polityka