DZIWNIKARZE, ALBO CO TO K... JEST?
Wypada zacząć od przeproszenia za podtytuł. Przepraszam, ale styl trzeba czasami dostosować do charakteru zjawisk, o których się pisze. Wróciłem z Polski, gdzie przez kilka pierwszych dni zajmowałem się pracą, kolejne poświęciłem na rodzinne spotkania przy śledziku, schabiku, kileliszeczku i polityczce. Polityczne spory okołoimieninowe wychodzą z mody, co odnotowuję z zadowoleniem; zdarza się jednak, że się "wyrwie". W takich sytuacjach przyoblekałem się w rolę niedoinformowanego emigranta starając się uzyskać wiedzę o stanie emocji cioć i wujków. Moja rodzina okazała się typowo polska, to znaczy zupełnie tradycyjnie reprezentowała 2,5 opcji politycznej/osobę, co nie przeszkadzało na w miarę zgodne zamiatanie i kluseczek i rosołku. Co charakterystyczne nastrój sporów przypominał niezły mecz piłkarski, w którym ze strony widowni co raz padały okrzyki: "Co oni robią!", "Ale mu przyłożył!", "Faul!", "Co ty, dziecko jesteś? Faul był taktyczny!" Nieskromnie, od zawsze uważałem się w rodzinie za najwybitniejszego analityka, więc spokojnie żułem kolejnego kotleta i pozostawałem w swojej roli naiwnego ignoranta zastanawiając się jedynie, kto zaraził moich bliskich atmosferą trzecioligowego meczu i gdzie podziały się merytoryczne dyskusje lat osiemdziesiątych.
Dzisiaj znalazłem odpowiedź. Otóż uchodzący za wybitny autorytet dziennikarstwa politycznego, niejaki Lis, udzielił tygodnikowi Przegląd obszernego wywiadu, w którym zadającym pytania udzielił błogosławieństwa w formie egzegezy rzeczywistości politycznej A.D. 2007. Poniżej kilka smakowitych kawałków wraz z moimi komentarzami, od których, zarażony atmosferą meczu, nie mogłem się powstrzymać:
Jest permanentne działanie prowadzące do dezintegracji społeczeństwa i zmniejszenia i tak minimalnego kapitału społecznego zaufania. Nie do władzy, ale ludzi do siebie. Przy niskim poziomie zaufania źle funkcjonuje drużyna piłkarska, tym bardziej dotyczy to więc całego społeczeństwa.
Zaprawdę, powiadam wam: Lis "jedzie" Szaranowiczem!
Do Aleksandra Kwaśniewskiego pod wieloma względami miałem i mam krytyczny stosunek, ale ma coś, co we współczesnej polityce jest równie ważne jak kwalifikacje polityczne i merytoryczne - inteligencję emocjonalną, umiejętność puszczenia w niepamięć czyichś win, umiejętność wyciągnięcia ręki do wroga, uśmiech (podkr. moje). Bez tego nie da się funkcjonować. Bez tego nieznośne jest funkcjonowanie w domu, bez tego koszmarna staje się atmosfera w pracy, a w skali państwa - to już jest tragedia, szczególnie że mamy bodźce negatywne pomnożone przez dwa.
Odjechałem :-/
[...] najbliższa kampania prezydencka będzie bardziej brutalna niż cokolwiek, co widzieliśmy i co jesteśmy sobie w stanie wyobrazić.
O mój Boże!
Myślę, że jest te 25-30 proc. społeczeństwa, to są ich polityczni, a może w większym stopniu emocjonalni zakładnicy. [...]
Próbujemy wypchnąć na margines elity, próbujemy wypchnąć homoseksualistów, także katolików, tych nie do końca "prawdziwych". Legalizowana jest polska zawiść, tandeta, małostkowość, także kołtuneria. [...]
To się ewidentnie rozsypuje. Pokazują to wyniki sondaży, w których oceny premiera i rządu są zupełnie katastrofalne. Jest jeszcze wątek psychologiczny, który temu towarzyszy - premier, mam takie wrażenie, upaja się walką z CAŁYM ŚWIATEM (sic!)
Uff... Jak dobrze, że na świecie są ludzie potrafiący rozświetlić otaczające nas mroki niezrozumienia. Żyjemy wszak w jaskini, a świat obserwujemy w formie tańczących na ścianach cieni. Wcale się nie nabijam! Dzięki niejakiemu Lisowi pojąłem skąd niezrozumienie pochodzi. Polacy są narodem o duszy przeoranej przez franciszkanów, a prototypem współczesnego Polaka wcale nie jest Wołodyjowski, Zagłoba, czy Kmicic, ale mazowiecka poczciwina o potulnych oczach jałówki. Z dziecięcą naiwnością przyjmujemy, że jeśli ktoś ogłasza się profesorem, to nim jest. Jeśli twierdzi, że maturę ma, to nie wypada wątpić, a jak mówi, że się zna na polityce, to wie co mówi...
Boże, coś Polskę...
Inne tematy w dziale Polityka