Jeden z moich kolegów - dobrze prosperujący w Londynie informatyk - zarzucił mi przy okazji ostatniej sprzeczki (spotykamy się właśnie w celu posprzeczania się "po polsku", inne nacje nie znają tego fantastycznego zwyczaju), że mój optymizm w ocenie sytuacji w kraju wynika z niewiedzy. A właściwie z braku "czucia" biorącego się z oddalenia. Co ciekawe, zgadzamy się, że tak jak było, być dalej nie mogło. I on i ja (i większość naszych znajomych) wyjechała z Polski Kwaśniewskiego, Millera, Szmajdzińskiego, Jaskierni, Oleksego i... demokratycznej "opozycji" w formie gazetowej. Największa fala emigrantów przybywała na wyspy w okresie od lata 2004 do lata 2005. Później dynamika osłabła, a zaczął napływać drugi rzut - goście tych, którzy wyjechali wcześniej. Powoli obserwuję, zwłaszcza wśród lepiej zarabiających, przygotowania do powrotu.
"Ludzie w Polsce są sfrustrowani" oświadczył kolega bazując na swoim doświadczeniu z czasu ostatnich odwiedzin w kraju. Pewnie są, odkąd pamiętam byli. A jeśli są trochę bardziej, to i nie dziwota, bo jak większość nowoczesnych społeczeństw poświęcają 90% swojego wolnego czasu na "chłonięcie" mass-mediów, zamiast pograć z dzieckiem w szachy. A mass-mediach rzeczywiście nie wygląda to różowo (a właściwie czarno to widzą różowe media): rządzi reinkarnacja Gomółki w koalicji z reinkarnacjami Moczara i Jakuba Szeli podejmując bezustanne zamachy na konstytucję praworządnego państwa. Dzisiaj - żeby podać najnowszy przykład - "dowiedziało się", że funkcjonariusze UB i SB zostaną pozbawieni emerytur w części, a Ci, którzy służyli przed 1956 zostaną pozbawieni emerytur w całości (ten okres nie będzie zaliczany do stażu pracy). Ma to być przykład zamachu na konstytucję i prawa człowieka. Oczywista "podpadziocha" trybunałowi, który tak skrajnie niesprawiedliwe przepisy natychmiast uchyli.
Ja bym się tak bardzo tego trybunału nie obawiał, bo jestem świeżo po lekturze uzasadnienia do wyroku w sprawie wygaśnięcia mandatu wójtów, burmistrzów i prezydentów miast i wiem, że nowa linia orzecznictwa skupia się bardziej na duchu prawa niż na jego literze i potrafię sobie wyobrazić Panią prof. Ewę Łętowską, jak jasno wykłada, że prawa nabyte nie chronią bandyty, który nabył prawo, np. do rzeczy, czy emerytury, drogą przestępstwa, np. przez udział w zbrojnym związku przestępczym posługującym się terrorem. A Wy, drodzy forumowicze, potraficie to sobie wyobrazić?
Jak będzie zobaczymy. W każdym razie pozostaję optymistą. Mój kraj nie jest krajem idealnym. Pozwólcie, że nie będę wdawał się w dyskusje na temat: czyja to zasługa, i przyjmę, że to zasługa zmian zaschodzących w świadomości społecznej. Do niedawna ciężko było stracić stanowisko nawet jesli było się jawnym gangsterem pracującym odpowiednio na stanowiskach: szefa policji i wieceministra spraw wewnetrznych. A jeśli - z powodu zmian - nawet się je straciło, albo nie daj Boże zagrożono jakimś koszmarnym wyrokiem 2 lat ograniczenia wolności w zawieszeniu na 3, do roboty wkraczała konstytucja w osobie gwaranta tejże, prezydenta RP, i podejmowała jedyną słuszną decyzję w formie aktu łaski.
Dzisiaj również przytrafiają się nam różne filuty, np. pan który lubi jeździć na rowerze po kielichu. Ale jednak, w trybie nagłym, stanowisko traci.
A żeby jeszcze bardziej pocieszyć moich rodaków powiem, że od jakiegoś czasu jestem molestowany przez tubylców z grubszym portfelem o informacje na temat możliwych inwestycji w Polsce (głównie nieruchomości). Kiedy pytam o powody nagłego zainteresowania, a zwłaszcza o to, dlczego nie wybierają np. dynamicznie rozwijającyh się Indii, etc... odpowiadają, że czytali w FT, że w Polsce zabrali się za korupcję, w Indiach korupcja była jest i będzie, a większość tych średniozamożnych (jak na warunki brytyjskie) przede wszystkim musi rozumieć i znać zasady, a korupcja zasady rozmywa.
Może więc nie jest tak źle?