Nie współpracowałem z tajnymi służbami PRLu. Inna rzecz, że nikt mi takiej współpracy nie proponował wprost. Proponowano mi założenie w szkole organizacji ZSMP - odmówiłem i moje liceum pozostało jedynym w mieście nieubogaconym w szeregi czerwonej młodzieży. Przyznaje się do kolportowania Wasiutyńskiego w dużych ilościach (dlaczego akurat Wasiutyńskiego nie wiem - chyba ojciec miał dostęp do akurat tej drukarni)
Na studiach sugerowano, że prosta droga do bezbolesnego zdawania egzaminów wiedzie przez pół litra wypite z etatowym SBekiem. Nie wypiłem i zdawałem (a czasami nie - boleśnie)
Po przełomie (?)
Nie czytywałem Wyborczej i w związku z tym mnie i moich kolegów nazwano "Czarną sotnią", cholera wie, dlaczego...
W III RP proponowano mi "dogadanie się" z naczelnikiem US - byłym UBolem. Nie podjąłem współpracy, miałem kontrolę z VATu. Źle trafili, bo trafili na ojca wspólnika, których ich zamknął pod groźbą poszczucia psem i kazał jeść pączki i pić wódkę. Oj działo się potem, działo... :-)
To tyle...
Inne tematy w dziale Polityka