Rolex Rolex
76
BLOG

ODP... SIĘ OD DZIENNIKARZY!

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 10

              Jeden z wielkich heretyków i Ojców Kościoła (tak, w Kościele możliwe są takie paradoksy) - Orygenes - obmyślił był doktrynę apokatastasis - przebówstwienia człowieka. Doktryna została uznana za niezbyt ortodoksyjną przez późniejsze magisterium Kościoła, a to z powodu możliwości nadania jej stricte gnostyckiego sensu. Była to obawa słuszna, bo wielu znanych gnostyków, świadomie lub nie, wiele Orygenesowi zawdzięcza.

              Jeden z wielkich uczonych współczesnych - Eric Voegelin - postawił tezę, że każde zrzeszenie ludzkie ma charakter religijny; ergo: "każde stanowi kosmion rozświetlony od zewnątrz znaczeniami". Historia, według Voegelina, rozgrywała się na dwóch planach: planie instytucji i planie ruchu. Ruch bywał często określany przez profesora jako gnoza. Przez to pojęcie rozumiał z kolei pewną określoną postawę wobec świata, historii, sacrum. Gnoza przedchrześcijańska i wczesnochrześcijańska produkowała rzesze outsiderów skupione w ruchach o krótkiej żywotności (choćby ze względu np. na odrzucenie prokreacji w perspektywie rychłego końca świata, albo zaniechanie przyodziewania ubioru [adamici], co w pogodowych realich miasta Amsterdam musiało kończyć się wzrostem infekcji górnych dróg oddechowych). Przełom nastąpił dzięki grubemu błędowi niejakiego Joachima z Fiore, który nie rozumiejąc za bardzo pojęć eschatologicznych, umieścił koniec świata i nastanie Królestwa Niebieskiego w kursie ludzkiej historii.

              Wiele można by ciekawego o gnozie mówić, ale nie czas i miejsce... Zostawmy więc na boku perspektywę historyczną, a skupmy się na chwilę na psychologicznej. Otóż istotą gnostycyzmu (w psychologicznym ujęciu) jest dokonanie się w człowieku pewnej iluminacji, dzięki której przestaje być profanem, a staje się właśnie iluminatem. W tym boskim momencie oświecenia on sam i jego życie się zmienia. Apokatastaza powoduję, że nie możemy już oceniać go w taki sam sposób, jak oceniamy zwykłych szaraczków (profanów). Gnoza ma swoich kapłanów, którzy doznali iluminacji silniejszej i adeptów, którzy postępują na iluminacji stopniach. Oświecenie dokonuje się dzięki emanacji ze źródła - może to być Bóg (gnoza chrześcijańska), obiektywne prawa rządzące historią, jak w religii marksizmu, czy biologia, jak w narodowym socjalizmie.

               Wiele by można o polskiej rzeczywistości powiedzieć, ale nie to, że jest nieciekawa. Jest ciekawa, a przy tym skomplikowana, co skutkuje grubymi nieporozumieniami. Ostatnim takim nieporozumieniem jest wrzawa wokół protestu kilku dziennikarzy związanych obecnie lub w przeszłości, formalnie lub towarzysko, z Gazetą Wyborczą. Wrzawa niezrozumiała, a dla wspomnianych dziennikarzy boleśnie krzywdząca. Nie powinno nikogo gorszyć, a tym bardziej niepokoić, że pani Ewa Milewicz, pan Jacek Żakowski, Monika Olejnik i inni mają prawo do uznania żądania wyznania grzeszków przeszłości za bezczelną uzurpację. Po pierwsze, nie są jakąś tam pospolitą, dziennikarską hołotą, jak Łęski, Leski, Ziemkiewicz, czy Janke (przepraszam, jeśli kogoś pominąłem). Oni są iluminatami, a stopień iluminacji zależy od osobistej bliskości i intensywności emanacji boskości arcykapłana Adama Michnika. Gdyby na przykład red. Łęski należał we wczesnym dzieciństwie do Młodzieży Wszechpolskiej, albo Sz.Tata pana red. Janke napisałby, że wyznaje kreacjonizm, albo też - co oczywiście zupełnie nieprawdopodobne - stryj red. Ziemkiewicza nie cierpiałby Żydów, cała hipotetycznie oskarżona trójka miałaby obowiązek szczerego wyspowiadania się na falach eteru bądź łamach z niecnych grzechów, a p. Olejnik nie omieszkałaby, z właściwą sobie gracją mechanicznej dojarki, obdarzyć przesłuchiwanych ledwie skrywaną pogardą.

          Nic nie jest absolutnie pewne, natomiast wyobrażenie sobie sytuacji odwrotnej - przesłuchiwania panią redaktor Olejnik przez kogokolwiek na temat jej potencjalnych związków ze służbami PRL, historią jej pierwszej pracy w TVP w okolicznościach ciemności stanu wojennego - jest absolutnie niemożliwe. Bo to nie o czyn chodzi, ale o to, kto go popełnił. Kiedy wyszło na jaw, że Alfred Szklarski pisywał do niemieckiej gadzinówki, nikt nie poklepał zasłużonego pisarza po plecach... No cóż, był profanem... Marek Piwowski mogł współpracować z UBecją, bo był... iluminatem, odbierającym emanacje apostoła postępu i Redaktora Wszystkich Redaktorów w sposób dość czytelny, co szczególnie widoczne w arcy-gnostyckim dziele "Uprowadzenie Agaty".

         Nic nie jest doskonałe, wiele można by zapewne mojemu tekstowi zarzucić - chociażby konieczne publicystyczne uproszczenia tez naukowych - aby jednak ewentualną polemikę utrudnić, a zwłaszcza zarzut prawicowo-nacjonalistycznego odchylenia, dodam, że pierwszą wydaną po polsku pracę E. Voegelina wstępem opatrzył p. senator Paweł Śpiewak, a rozpoczął go słowami (cytuję z pamięci): "Voegelin to rzadki ptak..."

 Czyżby coś było na rzeczy? 

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka