Rolex Rolex
113
BLOG

GPS MUSI WAM WYSTARCZYĆ

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 60

 

O aferze hazardowej, której jedną z ważniejszych odsłon dane jest nam oglądać dziś, właściwie wszystko wiadomo. Jest to, popularnie mówiąc, „wtopa” środowiska, które swoją polityczną przyszłość od zawsze wiązało z istotnymi, nieformalnymi powiązaniami na styku „państwo-biznes-służby”.

Wtopa bolesna, bo zdzierająca z towarzystwa wytworzony medialny „emploi” dobrych samorządowców, ludzi wywodzących się z lokalnych środowisk służących powoływaniu róznych inicjatyw na rzecz rozwoju, zdolnych naukowców, „mężów stanu” ze swobodą poruszających się po międzynarodowych salonach.

Wszystko to pękło w zderzeniu z rzeczywistością.

Gdzie jest Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski?

Czy nadal przeżywa jedną z największych politycznych porażek jaką kiedykolwiek poniósł podróżując na umówione spotkanie z Hilary Clinton, które się nie odbyło?

Czy była to zemsta za „dziadka Obamy, który zjadł polskiego misjonarza?”, czy też mamy podstawy sądzić, że polityka amerykańska ma swoje ważniejsze powody do okazania niechęci niż czyjeś głupawe poczucie humoru (głupawe w kontekście funkcji jaką się sprawuje, bo w „kryterium ulicznym” dowcip się oczywiście broni:-)

Gdzie jest Władysław Bartoszewski, który zapewniał nas o swojej „woli i mocy” w sprawie „Centrum Wypędzeń”, udziału w tej inicjatywie Eriki Steinbach, zgodnego z racją stanu obydwu państw rozwiązania „Nordstreamu”; słowem: o swoich nadzwyczajnych zdolnościach mediacyjnych wynikających z zasług dla zbliżenia polsko-niemieckiego?

Odpowiem; nie zarzucając panu Bartoszewskiemu złej woli, ulotniły się wraz ze stanem stosunków polosko-niemieckich ułożonych tak, jak Niemcy marzyli, by się ułożyły.

Niemcy są pragmatyczni, oszczędni i cenią sobie skuteczność, dlatego premier polskiego rządu jest zbędny np. przy okazji procedury wyboru europejskich dygnitarzy. Jest sprawniej jesli o wybranych kandydatach dowie się od kolegów już po przybyciu na miejsce. Inna sprawa, że mógłby mieć tego świadomość i powstrzymywać się od komentarzy o „długich z żmudnych negocjacjach” w tym samych czasie, kiedy świat notuje sobie w pamięci nazwiska mało znanych zwycięzców tychże.

W każdym razie, jakby się nie nadymał, trzeciorzędny, berliński tabloid nie nazwie go porem, selerem, ani kalafiorem, a to już spektakularny, międzynarodowy sukces.

To prawda, ten rząd miał niedużo porażek. Porażką było wszystko to, czego się dotknął, a niewiele tykał: działalność Julii Pitery, która jest wyjatkowo jaskrawym przykładem na wyrzucanie pieniędzy podatnika w błoto, efekty pracy komisji "Przyjazne Chamstwo", radosna twórczość w służbie zdrowia, choć w tym ostatnim przypadku można raczej mówić o radosnym thrillerze, zabiegi prywatyzacyjne, próba uregulowania hazardu z efektem w formie pisanego na kolanie projektu ustawy oddającego podejrzanym typom z cmentarzy rynek na kilka lat w łaskawym otoczeniu zakazu działania dla konkurencji.

Rząd ponosi mniej porażek tam, gdzie dokonuje zaniechań. W zasadzie ponosi spektakularne kleski marazmu i zastoju, czasami jednak udaje mu się z powodu bezruchu odnieść pozorne zwycięstwo.

Trochę tak, jakby wszyscy żołnierze w ogniu walki wykonali przepisowe „padnij” w obliczu ostrzału wroga, jeden się zagapił i stał wytprostowany jak struna, i to jemu własnie nic by się nie stało. Sukces!

Tak było w przypadku szczepionek na świńską grypę, tak dzieję się w przypadku oporów wprowadzenia zakazu palenia w miejscach publicznych, co dotknęłoby nałogową palczkę – panią minister Klepacz.

Gdyby irańskie rakiety, jak straszą media, zostały wystrzelone w kierunku Europy, rząd również zachowałby wstrzemięźliwość w działaniu licząc, że przypadkowo żadna w nas nie trafi. Potem "odtrąbiłoby" sukces polecgający na zaoszczędzeniu miliardów dolarów, których i tak przecież nie było, podobnie jak woli działania. Brak komunikatu" "chowaj się kto żyw i może" "wytłumaczyłoby" racjonalną niechęcią do wzbudzania nieuzasadnionej paniki.

Spektakularne niepowodzenie dotknęło parlamentarne zaplecze rządowe przed Trybunałem Konstytucyjnym, kiedy to z powodu nieobecności jednego z sędziów Trybunał nie uwalił ustawy obniżającej świadczenia emerytalne SB-ekom; grupa ITI pospieszyła co prawda na odsiecz promując pocieszające zapewnienie, że ci, którym udało się wyłudzić renty mogą spać spokojnie, a to i tak większość, niemniej w ważnym dla rządu środowisku wrze. Trzeba będzie czekać do uzupełnienia składu sędziowskiego o nowych członków, by ta „przykra” sprawa znalazał jakieś satysfakcjonujące rozwiązanie.

Największe wsparcie otrzymuje jednak polski rząd ze strony Ministerstwa Edukacji. Z polską edukacją jest źle, a w ślad za tym postępuje degeneracja polskiej nauki. Czołowe polskie uniwersytety wypadły poza trzecią setkę uczelnianych potęg (za komentatorem Fred, dzięki wielkie: http://www.arwu.org/ARWU2009.jsp).* O kształcie polskiej sceny politycznej i o jakości debaty decydują jednak nawet nie ci, szczęśliwi absolwenci uniwersytetów z drugiej i trzeciej światowej setki, ale przeciętny produkt polskiego kształcenia na poziomie średnim i podstawowym. O tym, że zbliżamy się do katastrofy, przy której blednie nawet ukute w edukacji pojęcie „american imbecil”, wie większość pracowników naukowych wyższych uczelni, która musi stawić czoła potężniejącej z roku na rok masie ludzi o coraz niższych intelektualnych kwalifikacjach.

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło!

Któż bowiem, jesli nie człowiek pozbawiony śladowych umiejetności krytycznego myślenia wchłonąłby z błogim mlaśnięciem komunikat: „Utrata danych z GPS’ów CBA miała nie pozwolić udowodnić, że funkcjonariusze biura byli częstymi gośćmi w siedzibie PiS”? Z czego należy wysnuć oczywisty wniosek o źródle przecieku w sprawie afery hazardowej?

Drodzy Państwo maturzyści, absolwenci w sposób niepojęty, cierpiący na demencję, oraz nie ciepiący, ale zasłużeni, starcy!

Ktoś przesadził; ten kit to i wam przyjdzie przełknąć z trudem. Potrzeba będzie dużo wody do popicia.

Niemniej, z przyjemnością poprzyglądam się próbom, bo to najprostszy test na inteligencjeę Albo na to, że życie propagandysty bywa równie trudne, jak trudna może być procedura partyjnej inicjacji opisanej tak szczerze przez pewnego posła.

 

Pozdrawiam i smacznego.

 

* w pierwszej pięćsetce jest tylko JEDEN! Jagielloński, na 326 jeśli dobrze spojrzałem.

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (60)

Inne tematy w dziale Polityka