Rolex Rolex
342
BLOG

DO PRZYJACIÓŁ MOSKWIAN, PETERSBURŻAN

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 122

Poniższy tekst jest bardziej lub mniej udaną próbą wzięcia udziału w wywołanej przez kolegę Krysztopę wymianie poglądów pomiędzy polskimi i rosyjskimi internautami i blogerami.

Nie mogę w tym miejscu nie zauważyć, że kolega Cezary Krysztopa ma wyjatkową zdolność skupiania na siebie uwagi świata, a to w formie szansy procesowania się z naprawdę piekną kobietą, a to w formie zwrócenia na siebie uwagi mieszkańców (a pewnie i służb) imperium. Wystepuje przy tym dumnie pod własnym imieniem i nazwiskiem, więc czy mu zazdroszczę, to się jeszcze okaże.

(osobiście wolałbym to pierwsze, z tym że raczej areszt, po cholerę się procesować?)

Nie jestem ze swojego tekstu w pełni zadowolony, bo mógłym go ciągnąć pewnie jeszcze z tydzień i powstałaby książka, chciałem skrótowo, dosadnie i obrazowo napisać Rosjanom, o co mi chodzi.

Po drugie, zstanawiałem się chwilę, czy publikować na własnym blogu ten tekst, zanim przekaże go do ewentalnego tłumaczenia Ursie lub Witkowi (którekolwiek zechce się podjąć, za co będę szczerze wdzięczny), ale taki był dotychczasowy, świecki obyczaj zasadny tym bardziej, że obok ludzi dyskutują środowiska, więc może zanim damy Im do czytania, właściwe będzie wysłuchanie Waszych, koledzy uwag, jeśli jakieś będziecie, rzecz jasna, mieć.

Miłego, mam nadzieję, że nienudnego, czytania.

Pozdrawiam

 

DO PRZYJACIÓŁ MOSKWIAN, PETERSBURŻAN...
 
 
Po pierwsze wypada przeprosić  za lapidarność odpowiedzi na zadane przez rosyjskich blogerów i internautów pytania; lapidarność, którą Cezary Krysztopa uznał za pewnego rodzaju obcesowość , więc zakładam, że również rosyjski czytelnik mógł odnieść takie wrażenie, a nie to było moim zamiarem. Tłumaczę się brakiem czasu połączonym z chęcią odpowiedzi na pytania, a muszę już na wstępie przyznać, że szansa bezpośredniego rozmawiania z Rosjanami to pewnego rodzaju nowa jakość w wymianie poglądów i informacji pomiędzy nami. Do niedawna rozmawiały za nas politbiura, a w stosunkach polsko-sowieckich nie była to, jak zapewne wszyscy wiemy, rozmowa równego z równym, ale rozmowa „naczialstwa” z „czynownikiem”, później gadały ze sobą elity, i nie byłoby w tym nic złego, gdyby i te po polskiej, i te po rosyjskiej stronie, dało się uznać za elity rzeczywiste, a nie uzurpacje.
 
Zanim zabrałem się do napisanie tego tekstu potrzebowałem czasu na chwilę przemyśleń i ich efektem jest kilka uwag ogólnych. Pierwsza to ta, że nie wszystkim Wam moje tezy przypadną do gustu, wiele wyda Wam się być może niesprawiedliwych, kilka być może szokujących. Szacunek dla osoby, z którą decydujemy się rozmawiać wymaga jednak byśmy swoje zdanie przedstawaili otwarcie i szczerze; jesli wymiana myśli miałaby polegać na pisaniu laurek i pamfletów, szkoda czasu i pamflecisty (apologety) i czytelnika. Więc być może nie będzie strasznie miło, ale uczciwie i szczerze.
 
Druga uwaga jest taka, że my nigdy nie dojdziemy do jednolitości stanowisk w ocenie historii, a to z tego powodu, że każdy naród (kraj) ma swoją historię i nie istnieje coś takiego jak historia uniwersalna; ta – jesli ktoś podjąłby się tak karkołomnego zadania, musiałaby być suchym zestawieniem dat i informacji, całkowicie pozbawionym ocen i komentarzy.
 
Historia narodu przypomina trochę kronikę rodzinną, i rządzi się nieco podobnymi prawami. Dwie rodzinne kroniki sąsiadów, choćby opisywały te same wydarzenia i osoby będą opisywały je różnie. Dla jednych wujaszek Wania będzie kochanym synem, bratem, ojcem i dziadkiem, dla drugich śmiesznym pijaczkiem, który wsławił się rozwaleniem ich płotu w pijanym widzie. Na te różnice nic się nie da poradzić i nie ma potrzeby, choć są wyjątki. Jesli wujaszek Wania byłby, obok bycia kochanym synem, ojcem, bratem i dziadkiem, również sprawcą mordu na sąsiadach, to w historii obydwu rodzin powinno zostać to odnotowane, bo jeśli w kronice rodziny mordercy takiej – przynajmniej informacji, nie byłoby, to rodzinna kronika słuzyłaby kłamstwu i deprawacji kolejnych pokoleń, a to dlatego, że rolą pamięci jest nie tylko pokazywanie wzorców zachowań, ale i uczenie na błędach.
 
I dlatego nie będę wychwalał w uczciwej rozmowie z Rosjanami naszej okupacji Kremla, bo ta okupacja, za sprawą niesubordynacji naszych wojaków, ekscesach wojennych i krzywdach wyrządzanych Rosjanom, o wypicu kremlowskich zapasów wódki nie wspominając szczególnie silnie, przekreśliła możliwość unii dynastycznej i stała się przyczynkiem do mobilizacji ludowej, która już wkrótce wyniosła do rosyjskiego tronu ród, z którym przez kilka późniejszych wieków mieliśmy masę kłopotów. Innymi słowy – była to głupota, choć uczciwie przyznam, że przy okazji okołhistorycznych rozmów z cudzoziemcami, mimochodem, wspominam o jedynym europejskim narodzie, który zajął Moskwę niespaloną ;-)
 
Trzecia myśl, jakia we mnie zakiełkowała przy okazji szansy napisania do Rosjan to taka, że powinienem uczciwie, na wstępie przyznać, że jestem zagorzałym antykomunistą, i ma to wpływ na moje myślenie o Rosji, a – co może wydac się niektórym z Was szkokujące, wpływa na moje myslenie o Rosji, a zwłaszacza o Rosjanach, pozytywnie.
 
Po kolejne, zanim zabrałem się do formułowania opinii o Rosjanach wobec Rosjan, przeprowdziłem rachunek sumienia nad moim osobistym stosunkiem do Was. I doszedłem do wniosków nawet dla siebie zaskakujących. Otóż bardzo głęboko, na podświadomym poziomie, tkwi we mnie jakiś taki przed-plemienny jeszcze atawizm, który nakazuje mi Rosjan traktować jako dalekich krewnych, i w związku z tym czuje się zobligowany do wykazania większej dozy gościnności, chęci do pomocy i sympatii, niż wobec innych. Dlatego słyszać stojącą przy wejściu do stacji londyńskiego metra grupkę młodych Rosjan, którzy głośno zastanawiają się po rosyjsku, którędy to na West End, reaguję natychmiastowym odruchem udzielenia wyczerpującej informacji moim łamanym (niestety – zapomnianym) rosyjskim, a nawet służę gotowością podprowadzenia. Atawizm musi być stary jak sami Słowianie i głęboko zakorzeniony w języku. Mało z was pewnie wie, że ludy Zachodu od wieków zwyklismy określać, jako „Niemce”, a więc „nieme”, nie posługujące się „słowem”, które dla Słowian było kiedyś tam wspólne. Dzisiaj słowem „Niemiec” określamy już wyłacznie naszego bezpośredniego, zachodniego sąsiada, ale kiedyś pojęcie to miało dużo szerszy zasięg.
 
Żeby rozładować nadętą być może atmosferę posłużę się, dla udowodnienia tkwiących w nas atawizmach anegdotą. Otóż poznałem kiedyś pewnego Anglika, który w latach osiemdziesiatych wyemigrował ze Zjednoczonego Królestwa do Polski w pogoni za żoną. Musiała być urocza, bo był środek kryzysu, a Polską rządził były agent Informacji Wojskowej (polskojęzyczny oddział NKWD) Wojciech Jaruzelski. Po przyjemnej części jego przyjazdu związanych ze ślubem i weselem pojawił się problem „umocowania” Anglika w naszej niełatwej rzeczywistości, lapidarnie mówiąc problem znalezienia mu roboty. Robotę załatwił mu teść, który był dyrektorem państwowych zakładów mięsnych. Anglik dostał słuzbowy samochód polskiej marki „Polonez”, który nota bene chwalił, bo – jak twierdził, żaden zachodni samochów nie mógłby pokonać tych wszystkich dziur i krawęzników, i kazano mu ruszyć w „teren” z zadaniem kontraktowania dostaw żywca. Jak sobie możecie wyobrazić, potwornie kaleczący język polski pracownik wzbudzał sensacje na polskich wsiach, ale tez i dużo sympatii. Wkrótce wszyscy go znali. W jednym z gospodarstw starszy chłop widząc go wchodzącego na podwórko nieodmiennie krzyczał do żony: „Nimiec przyjechał!”. Kiedy nasz Anglik zorientował się, co „Nimiec” znaczy, postanowił wyprostować nieporozumienie i przy jednej z okazji wytłumaczył, że jest Anglikiem, nie „Nimcem”. „Że Anglik to ja wiem” pokiwał głową chłop „ale – Nimiec”.
 
W odróżnieniu od większości narodów świata zachodniego Polacy są wielkimi znawcami i miłośnikami rosyjskiej kultury. Chyba jako jedyny naród Zachodu rozumiemy rosyjską kulturę, co więcej – potrafimy ja wewnętrznie przeżywać. Dla przeciętnego, wykształconego Brytyjczyka Dostojewski jest nieco groteskowy, a to dzięki kipiącym w jego dziełach emocjom. „U Dostojewskiego wszyscy ludzie krzyczą” zauważył w rozmowie ze mną jeden z nielicznych Anglików, którzy czytali. „To takie nienaturalne”.
 
Jest pewien rys rosyjskiej literatury, który można „czuć” jedynie mając szansę obcować z Rosją, żeby ją zrozumieć, trzeba w jakimś zakresie starać się zrozumieć Rosję.
 
Kiedy czytam wspaniały esej T.S. Eliota, który do ekskluzywnego grona twórców europejskich (ponad-narodowych, uniwersalnych” zalicza Cervantesa, Goethego, Dantego i Szekspira, to nie mam do niego pretensji, że pominął w wyliczance Mickiewicza czy Sienkiewicza – potrafię zrozumieć dlaczego się „nie łapią”, ale o Dostojewskiego już mam, bo jeśli nawet nie cały jego dorobek można uznać za europejski i uniwersalny, to: „Braci Karamazow”, „Idiotę”, „Zbrodnię i karę” i „Biesy”, a dla mnie - zwłaszcza „Biesy” – potęzną wizjonerską przestrogę dla Europy, tak.
 
Podobnie, choć nie uważam Rosjan za naród europejski w takim sensie, w jakim uważam za narody europejskie Niemców, Francuzów, Polaków czy Chorwatów – a nie jest to w żadnym razie umniejszenie Rosjan jako narodu, ale nadanie mu szczególnego statusu, nie wyobrażam sobie europejskiej muzyki bez muzyki rosyjskiej, europejskiego dramatu bez dramatu rosyjskiego, podobnie będzie z baletem, operą, kinem.
Rosyjska kultura, choć sama do Europy nieprzynależna wprost, odmienna, wniosła do europejskiej, wysokiej kultury wiele świeżości i egzotyki, ale przede wszystkim wartości. I oby wnosiła w przyszłości.
Jak widzicie nie ma we mnie poczucia wyższości wobec Rosjan, mam dla Waszego narodu wiele sympatii i podziwu, a swojego własnego rozwoju intelektualnego i duchowego nie wyobrażam sobie bez Bierdiajewa czy Szestowa.
 
Czy wszyscy Polacy maja podobny stosunek do Rosji? Nie, nie wszyscy. Chamy – a ten rodzaj wystepuje w każdym narodzie, a w Polsce rozplenił sie wraz procesami względnego bogacenia się, nie ominą żadnej okazji by zwłaszcza biednego Rosjanina, Ukraińca czy Białorusina wysmiac i poniżyć, i pamiętam czasy sprzed jelcynowskiego kryzysu, kiedy polskie tałatajstwo korzystało ze sposobności, by wykazac się własnym brakiem kuiltury wobec sąsiadów przyjeżdząjacych na zakupy na bazary wschodniej i centralnej Polski.
Zawsze na takie sytuacje reagowałem oburzeniem i zawsze będę, podobnie jak znakomita większość „Polski myślącej”.
 
Zresztą ten sam gatunek, który dzisiaj nie przepuści okazji by dokuczyć „kacapowi” (a zazwyczaj nie odróżniają Rosjan od Ukraińców czy Białorusinów, więc „jadą po równo”) w czasach sowieckich donosił, pił i kradł, przed sowieckim pogranicznikiem drżał i się płaszczył, a komunizm i sojusze komunistyczne chwalił, więc pewnie to odreagowywanie przeszłego stresu.
 
A na osłodę krytyki pod adresem własnego narodu dodam, że opisane wyżej „chamstwo” to absolutny margines i zdecydowana mniejszość, a wrogość wobec Rosjan jest raczej wyjatkiem.
    
I po ostatnie, zanim przejdę do własciwej części mojego dla Was wywodu, muszę się przyznać, że ja swoich poglądów na temat Rosji nie uważam za reprezentacyjne dla polskiej opinii publicznej jako całości. Być może dla części tak, ale nie sądzę, żeby była to część większa. Dlatego proszę, jesli cytowalibyście mnie jakimś swoim znajomym, a byłby to dla mnie zaszczyt, nie zdawajcie im relacji zaczynając od „Polacy uważają”, „Polacy mają za złe”, etc, bo nie byłaby to prawda. Bezpieczniej będzie powiedzieć: „Są tacy Polacy, którzy uważaja, że”, a najbezpieczniej: „Jest taki Polak, ksywa Rolex, który napisał...” Z góry dziekuję.
 
A teraz do rzeczy. Wspomniałem w jedej z powyższych uwag, że mój ogląd Rosji jest oglądem w perspektywie mojego antykomunizmu; gwałtownej i silnej wrogości do systemu, który jest „porządkiem wspak”, potężną, niszczącą siłą, degenereującą narody. I nie chodzi tu, a nawet przede wszystkim nie chodzi, o komunizmu głupawą ekonomię. Szczerze mówiąc, świetnie, że ekonomia komunizmu była głupawa, bo dzięki temu się zawalił w znanej nam formie gospodarczej. Ale nie umarł. Żyje, zdrowieje i ma się coraz lepiej, odkąd zaaplikował sobie pieriestrojkępolegającą na zmianie metody księgowania z durnego centralizmu na kapitalizm.
 
Komunizm to coś o wiele więcej niż zła gospodarka.
 
Żeby spróbować Wam wytłumaczyć mój tok myślenia zacznę jednak ponownie od anegdoty. Tym razem rosyjskiej. Otóż dziadek – stary komunista, niespecjalnie rozgarniety, starał się raz Miszy, młodemu pionierowi wytłumaczyć, co to była rewolucja. I wytłumaczył tak: „Widzisz, przed rewolucją było wiele niesprawiedliwości. Ludzie nie byli róni, byli ci na górze i ci na dole. Ci na górze byli bogaci. Na samiutkiej górze był tylko car, potem carska rodzina, potem carski dwór. Niżej byli biskupi, generałowie i ministrowie, jeszcze niżej pozostali oficerowie, kler cerkiewny i ważni urzędnicy gebernialniani, potem niżsi urzędnicy, niżsi oficerowie i bogatsi kupcy, dalej pustelnicy, biedniejsi kupcy, bogaci kułacy. Jesze niżej byli zwykli chłopi i straganiarze. O pod nimi biedota bez własności. Na dole szuje, szumowiny, złodzieje, bandyci. A na samym dnie prostytutki i alfonsi. To było bardzo niesprawiedliwe i dlatego musiała przyjść rewolucja i wywrócić to wszystko do góry nogami.”
Jest to w swojej prostocie niezmiernie trafne oddanie istoty tego, czym komunizm jest – jest odwróceniem właściwego porządku rzeczy; być może niesprawiedliwego, być może ułomnego, być może nieodmiennie, po ludzku, niedoskonałego, ale jednak porządku.
 
Żeby uprzedzić Wasze ewentualne zastrzeżenia w stosunku do stawianej już za chwilę tezy o żywotności komunizmu w Rosji. „Komuniści to margines sceny politycznej współczesnej Rosji”, „Komunisci” i „Nacjonal-bolszewicy” to absolutny folklor możecie zakrzyknąc w odpowiedzi, a ja muszę od razu napisać, że jak coś się jakoś nazywa, to jeszcze nie znaczy, że tym jest.
 
Komunizm ideowy zawsze był zwierzęciem krótkożyjącym, bo na ideowy komunizm składa się kupa fałszywych, parareligijnych i kompletnie ahistorycznych tez, w które wierzyć można, jak się nic innego nie czytało albo się słabuje umysłowo.
 
Komunizm ideowy to margines, praktyczny komunizm, a więc to czym komunizm zawsze się staje i czym również i dzisiaj jest – rządami motłochu zorganizowanego w bezwzględne służby, jest stałym elementem współczesnego świata, a jego centrum pozostaje Rosja rządzona przez kagiebowski aparat, który dzisiaj zmienił nazwę i nazywa się FSB, ale nigdy nie zmienił ludzi ani metod, o czym nieco później.
 
Całkiem niedawno oglądałem w brytyjskiej BBC program podróżniczy. Dwóch facetów na motorach podjęło się przejechać Europę, Azję i Stany Zjednoczone. I w jednym z odcinków przeprawiali się z Rosji na Alaskę. Program był kręcony bodajże dwa lata temu, więc to co można było zobaczyć zapewne się nie zdezaktualizowało. A zobaczyłem rzecz, która chociaż i dla mnie i zapewne dla Was jest oczywista, to oglądana była szokująca. Kontrast, zderzenie pomiędzy tą daleką Rosją i jeszcze dalszą Alaską, przy podobieństwie klimatu, zasobów, potencjału. Rosja była rozpita, brudna i skorumpowana, ludzie zrezygnowani, zrozpaczeni, zdeprawowani alkoholem i korupcją, choć serdeczni, o ile nie byli w mundurach; Alaska zorganizowana wedle wzorca znanego nam na Zachodzie; czysta, łatwa, dostępna i przyjazna.
 
I kiedy brytyjscy podróżnicy-motocykliści na Alaskę dotarli i wytargali z samolotu swoje motory, to obydwaj wydali z siebie do kamer takie westchnienie ulgi. I to ich westchnienie ulgi mnie najpierw zirytowało – znów dał o sobie znać mój rusofiliski atawizm, potem zirytowało jeszcze bardziej, kiedy zdałem sobie sprawę, że tak na prawdę to oni o Rosji i Rosjanach niewiele wiedzą; że gdyby to ich narody zostały poddane tak druzgocącemu doświadczeniu, jakiemu poddany został naród rosyjski przez blisko już sto lat komunizmu, to być może nie patrzyliby na dalekowschodnią Rosję z odrobiną zniesmaczenia i skrywanej, ale jednak, wyższości, ale z podziwem, bo ich narody, smiem sądzić, niezaprawione w ćwiczeniach „sud’by” zwyczajnie by wymarły, albo stoczyły się na poziom totalnego zezwierzęcenia.
 
Uważam naród rosyjski, wszystkie ludy, które dostały się pod sowieckie panowanie za narody najbardziej i najdotkliwiej doświadczone w historii. W każdym, możliwym rozumienia potworności doświadczenia; przez eksterminację, która najbolesniej dotknęła Rosjan i Ukraińców, zniszczenie kultury, w tym kultury materialnej. A co gorsza, część z nas – byłych składowych imperium, miała nieszczęście doświadczać komunizmu po pierwsze krócej, po drugie przez wiekszość lat nie w czystej stalinowskiej formie i w większej lub mniejszej części to doświadczenie jest za nami, w czasie gdy – i to jest główna teza mojego do Was przesłania, Wy ciągle podlegacie jego niszcącej sile.
 
I to jest druga strona medalu mojego myślenia o Rosji. Czuję wiele sympatii dla Rosjan, jestem atawistycznym i głębokim wrogiem (tak, wrogiem) rosyjskiej klasy rządzącej, której z powodu mojej wrogości nie mogę określić mianem rosyjskich elit.
 
Dla złagodzenia nastroju dodam, że jestem równiez wrogiem części polskiej klasy politycznej, tej która, moim zdaniem (a jak już wspomniałem najprawdopodobniej jestem małoreprezentatywnym w poglądach Polakiem) kultywuje komunizm w jego najbardziej pierwotnym rozumieniu „antyładu” po dziś dzień.
 
O ile jednak w Polsce widzę cień szansy na udaną, przyszłą, całkowitą dekomunizację, o tyle w przypadku Rosji mam daleko posunięte wątpliwości.
 
Przede wszystkim dlatego, że wy nie dostrzegacie, w swojej wiekszości, tego problemu. Nie dostrzegacie, bo komuniści włożyli dużo pracy w to, byście go niedostrzegali. A to z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że gdybyście go dostrzegli w jego istocie i grozie, przestaliby być wasza klasą rządzącą, i mam wrażenie, że być może w sposób gwałtowny. Po drugie, uświadomienie sobie przez Rosjan, co stało się z ich krajem pod komunistycznymi rządami musiałoby pociagac za sobą proces rozliczeń, a wynik tego roliczenia nie mógłby być dla komunistów przyjemny. Po trzecie, na świecie żyją duże grupu ludzi, którzy z „dojenia Rosji” żyją i to żyją dobrze, podobnie jak żyje rosyjska klasa rządząca, a przy niej prózniacza, więc komuniści mają na świecie wielu przyjaciół. Po kolejne, każda zmiana w Rosji wywołuje wysypkę na systym ciele Europy, bo każda niesie ze sobą olbrzymią niepewność w dużej (rosyjskiej) skali, a z Moskwy do Berlina i Paryża jest dużo bliżej niż na Sachalin; Europa woli się układać z komunistami z takich samych, błędnych powodów, z powodu których układała się z nimi w przeszłości. Kosztem... samych Rosjan.
 
Ten brak samouświadomienia sobie bycia poddanymi komunizmu dziwi mnie być może tym bardziej, że jako mieszkańcowi Zjednoczonego Królestwa dane mi jest czytać i oglądać (nie jako uczestnikowi, ale jako konsumentowi brytyjskich mediów; nikt by mnie nie wpuścił, a i sam nie chciałbym) porażające rozpasanie rosyjskiej klasy próżniaczej, którą biją już chyba tylko arabscy szejkowie, ale ci przynajmniej robią to bez ostentacji.
 
I jakim dziwnym zbiegiem okoliczności większość z tych zadowolonych z siebie, szastających pieniędzmi w niewyobrażalnej skali, Rosjan ma jakieś związki jeśli nie z sowieckimi to z rosyjskimi służbami. W czasie, kiedy Niemcy wysłali swoich komunistów do sprzątania ulic, a w każdym razie wyrzucili z hukiem z administracji, samorządów, wyższych uczelni, Polacy ciagle przynajmniej o tym mówią, rosysjscy komunisci są jedynymi, tak na prawdę, beneficjentami gospodarczych przemian.
 
Powiecie, i u nas też tak się mówi, że są pralki, lodówki, zmywarki, ładne samochody... Nie na tym polega wolność.
 
To co rosyjska klasa próżniacza robi, to mości sobie dożywotnie synekury tam gdzie ładnie i ciepło, a mości je sobie zużywając rabunkowo rosyjskie surowce, które się wkrótce skończą. A z nimi pralki, lodówki, zmywarki i ładne samochody.
 
Za sto lat, dzięki komunistycznej moralności, Rosjanie, jako naród, znikną z powierzchni planety, i to pewnie dla komunistów pocieszające, bo nie będzie miał im wtedy kto wystawić rachunku za wymazanie z rejestru zyjących całego narodu. Rosjanki biją na głowę kobiety tak liberalnej pod tym względem Zachodniej Europy, w ilości zabiegów przerywania ciąży, bo zabiegi te były zawsze szeroko dostępnym w tiurmie ersatzem wolności, choć tak na prawdę jej przeciwieństwem. Wraz z dojściem rabunkowej gospodarki surowcowej do kresu, wobec wiekowych już zaniedbań w gospodarczy rozwój, który nie może być oparty jedynie o surowce, pojawi się widmo głodu.
 
Rabunek rosyjskich surowców, których źródeł się nie odnawia, jako że komuniści wyznają zasadę, która w Polsce określa się powiedzeniem: „Po nas choćby potop” służy dwóm celom
 
Po pierwsze zapewnieniu wysokiego poziomu życia na kredyt rosyjskich nuworyszy, po drugie – restytucji imperium w nadziei, że to złagodzi skutki nadchodzącej katastrofy.
 
I przy tym punkcie naszych rozważań przestaję się martwić o Rosję i Rosjan, a zaczynam się martwić ja sam i o swój kraj, chociaż mnie osobiście od Kalingradu dzieli na trzydzieści, ale tysiące kilometrów.
 
Uważam bowiem – i to jest druga, obok tezy o wiecznie żywym komunizmie, ważna teza mojego do Was przesłania, że rosyjska klasa rządząca, komuniści, mają plan nie tylko że restytucji imperium w granicach sprzed pieriestrojki, ale że marzy im się o wiele więcej – realizacja marzeń Wielkiego Soso o jego imperium po Atlantyk.
 
Mówi się, i często spieram się na ten temat ze swoimi rodakami, że z powodów które pobieżnie naszkicowałem powyżej; demograficznej zapaści i rabunkowej gospodarki, Rosja jest kolosem na glinianych nogach, który wkrótce zapadnie się pod ciężarem szaleńczo błędnych decyzji swojego rządu, wysysania aktywów za granicę i braku planów modernizacji i odnowy.
 
Ja zawsze wtedy mówię, że najgroźniejsza dla Europy Rosja była Rosją Lenina i Stalina; kraj złupiony i zdewastowany, o eskterminowanej milionami ludności i obłędnej ekonomii. Właśnie dlatego groźna, że dla utrzymania się u władzy pozostaje tylko jeden sposób: łupiestwo i grabież, kiedy już nie ma z czego swoich, trzeba obcych.
 
Wiem, że pisząc to, co piszę, wkraczam na cienku lód wypowiadania krytycznych osądów o rządzie sąsiadów. I prawdopodobnie nigdy bym na aż tak cienki lód oświadczania Rosjanom, jak bardzo mi się ich rząd nie podoba, nie wkroczył, gdyby nie to, że dostrzegam niebezpieczeństwa grożące nie tylko nam, ale Wam przede wszystkim.
 
Ze względu na szacunek dla Rosjan nie będę swojej krytyki kierował wprost ku osobom sprawującym w państwie rosyjskim funkcje z którymi łączy się szacunek należny państwu i narodowi, jako całości.
A ponieważ mam równolegle głębokie wątpliwości co do jakości rosyjskiej demokracji, i wiążące się z tym przekonanie o jej fasadowym charakterze, przeto by uniknąć niepotrzebnych zadrażnień będę mówił nie o rosyjskim rządzie, premierze, czy prezydencie, ale o grupie rządzącej; grupie dzisiaj około sześdziesięcioletnich byłych pracowników sowieckich służb specjalnych.
 
Kiedy wojska rosyjskie dokonywały rajdów po Gruzji, przy okazji konfliktu w Południowej Osetii, do mediów Zachodniego świata przedostał się film nakręcony telefonem komórkowym rosyjskiego zołnierza w zdobydych koszarach gruzińskiej armii. Film opatrzony był również nagrywanym na żywo komentarzem. A był to kometarz pełen zadziwinia i wsiekłości z powodu warunków, w jakich żołenizrzom armii gruzińskiej było dane stacjonować! „Zobacz” wołał podekscytowany autor nagrania „oni wszystko mieli! Wodę, prysznice, łóżka, okna!” I ten film mówił więcej o stosunku rosyjskiej klasy rządzącej do własnych obywateli, niż cokolwiek innego, choć może równie przekonywująca była historia pozostawionego w strefie ziemi niczyjej pomiędzy Południową Osetią, a Gruzją właściwą żołnierza, któremu kazano spędzić zimę w lepiance, a nie dostarczono prowiantu, i który w rezultacie zdezerterował z armii i poprosił o gruziński azyl. Jeśli klasa rządząca jakiegokolwiek kraju gardzi swoim narodem aż tak mocno, że nawet tych gotowych za nią umrzeć nie uważa za właściwe wyposażyć w podstawowe dobra koniczne do zycia w cywilizacji, to jest to najlepszy argument, że mamy do czynienia z wyalienownym z narodu okupantem.
 
I nie sposób w tym momencie, choć mam świadomość, że może to zostać uznane za antypaństwową propagandę, nie zderzyć tej żołnierskiej nędzy ze stylem i sposobem zycia nowej, a do niedawna czerwonej, burżuazji.
 
Jeśli ciagle macie uczucie niedowierzania, że człowiek z Polski może postawić tak karkołomną teęą, jak ta, że Rosją rządzą komuniści, a w zasadzie komunistyczne służby specjalne, przypomnijmy kilka faktów z rosyjskiej, najnowszej historii. Oto kończy się epoka jelcynowskiej smuty; epoka przegranej w sposób hańbiacy dla armii rosyjskiej wojny na Kaukazie, przeprosin za Katyń, co dla Rosjan przez lata wierących w niemieckie sprawstwo musiało być szokiem, szalejącej przestępczości i powszechnej korupcji, której przykład daje sama familia.
Naród jest rozprzężony, a nad Rosją unosi się widmo dalszego rozpadu.
I wtedy uderzają oni, terroryści.
 
Uderzają w niczego niespodziewające się, śpiące bloki pełne cywilów. Życie traci kilkaset osób. W Bujnaksku, Moskwie i Wołgodońsku. Szczęśliwie udaje się uniknąc masakry w Riazaniu, gdyż tam udaje zamachowi zapobiec, przypadkiem, dzięki czujności jednego z mieszkańców bloku.
 
Że mieliśmy do czynienia z próbą zamachu, nikt nie ma wątpliwości. Ekspertyzy wykazują, że użyty materiał to heksogen – silny środek wybuchowy, zapalnik był sprawny i nastawiony na godziny ranne, Grupa Informacyjna MWD (Ministerstwa Spraw Wewnetrznych) w wydanym apelu pisze: „Walka z terroryzmem nie może pozostawać jedynie sprawą milicji i służb specjalnych. Najsilniejszym potwierdzeniem tej tezy są doniesienia o próbie wysadzenia budynku mieszkalnego w Riazaniu, udaremnionej dzięki czujności obywateli.
 
(za: „Wysadzić Rosję” Litwinienko, Felsztyński)
 
Tak było tuż po udaremnieniu zamachu, bo... kilka dni później okazało się, że nie zamach, ale ćwiczenia, nie heksogen, ale cukier, a w pozostałych przypadkach mamy do czynienia z terrorystami od Maschadowa, który nie mogąc pogodzić się z wygraną wojną z Rosją postanowił ją wypowiedzieć raz jeszcze. Pominę tutaj długą historię pokrętnych oświadczeń i zacytuję, z tego samego źródła, coś co – dla mnie, najpełniej oddaje skalę zakłamania, cynizmu i obłudy ludzi, którzy aspirowali do przejęcia władzy w Rosji w roku 1999, a mianowicie fragment zapisu telewizyjnej debaty, w której mieszkańcy riazańskiego bloku mogli porozmawiać z rzedstawicielem FSB:
 
„Ludzie: Zarząd sledczy FSB wszczał postepowanie karne. Czy to oznacza, że wszczął postępowanie przeciw sobie?
FSB: Postępowanie karne zostało wszczęte na podstawie znalezionych dowodów.
Ludzie: Ale jakich dowodów, skoro to były ćwiczenia?
FSB: Nie słuchali państwo. Ćwiczenia prowadzono w celu sprawdzenia współdziałania między róznymi organami ochrony prawa. W chwili, gdy wszczęto postępowanie, ani milizja w Riazaniu, ani słuzby federalne nie wiedziały, że to ćwiczenia.
Ludzie: W takim razie przeciwko komu jest to dochodzenie?
FSB: Powtarzam, postępowanie karne prowadzone jest na podstawie znalezionych dowodów.
Ludzie: Jakich dowodów? Dowodów przeprowadzenia ćwiczeń w Riazaniu?
FSB: Nie warto tego nawet tłumaczyć komuś, kto nie ma pojęcia o procedurach dochodzeniowych.
[ ... ]
Ludzie: Przestańcie nam mydlić oczy! Ludzie, którzy widzieli heksogen, w życiu nie pomyliliby go ze zwyczajnym cukrem...
FSB: Co sami ludzie rozsypali proszek na klapie teczki, którą wozili ze sobą na wszystkie szkolenia od 1995 roku. Wzięli ją nawet do Czeczenii. Krótko mówiąc nastapiła reakcja z oparami heksogenu...
Ludzie: Widziałem te worki z trzech metrów. Po poierwsze ich zawartość była żółtawa. Po drugie, były to granulki, podobne do wermiszelu.
FSB: To cukier z obwodu kurskiego. Cukier z Woroneża jest jeszcze inny. A cukier, który dostajemy z Kuby, jest całkiem żółty!”
 
I tak w oparach heksogenu, a w zasadzie absurdu rodem z jakiejś awangardowej, rosyjskiej powieści, narodziała się w Rosji nowa władza, władza FSB, i ropoczęła się nowa epoka.
Ciekawa.
 
Epoka „specgrup” działających pod ochroną FSB, epoka mordów, porwań i zastraszeń, epoka egzekucji dokonywanych na przedstawicielach biznesu, niezaleznych mediów...
 
Tak, wiem, większość z tych spraw to czeczeńskie zbrodnie; swoją drogą mają ci Czeczeńscy niezwykłego nosa, bo ich ofiarami padają zawsze ludzie, którzy weszli w drogę FSB.
 
Powie ktoś, że Rolex całą swoją wiedzę opiera na jednej książce.
 
Nie na jednej, ale w tym akurat momencie chciałem ją Wam szczególnie zarekomendować. Książkę Litwinienki i Felsztyńskiego można przecież w Rosji kupić w każdej księgarni, zresztą tezy przez nią głoszone zostały już dawno podważone przez publikacje... Co? Zapędziłem się? Nie możecie kupić tej książki? Nie było kontrpublikacji?
 
A może będzie okazja spotkać się z autorem Aleksansdrem Litwinienką?
 
Nie żyje? A to szkoda! No tak, został zatruty substancją radiaktywną. Dlaczego w taki spektakularny sposób? Cóż, bywają mordercy, którzy lubią mordować w taki sposób, żeby zostawić znak czytelniejszy niż podpis. Czytelny dla innych gadatliwych. Mowa tu rzecz jasna o czeczeńskich terrorystach.
 
Rzecz jasna, niepokojące postępy rosyjskiej demokracji pod rządami FSB możnaby mnożyć, cytować niezależne rosyjskie media, w których praca to hobby niebezpieczniejsze niż zdobywanie osmiotysięczników, ale tłumacz robi społecznie, i tak mnie znienawidzi za tyle roboty. Niech więc zostanie kilka uwag wstepnych, parę szokujących tez, dwie anegdoty i wspomnienie pracy człowieka, który książką „Wysadzić Rosję” chciał wysadzić FSB. Dlatego musiał umrzeć. Podobno jego ostatnie słowa to „Dopadli mnie”.
 
To był odważny człowiek, a przy tym Rosjanin, człowiek prawy i patriota, który wolał prawdę od najpiękniejszych bajek opowiadanych przez reżimowe media, w których cukier z Kuby jest żółty, ale zdarza mu się wchodzić w reakcje z heksogenem, jesli podróżuje w jego towarzystwie wystarczająco długo po Czeczenii. W teczce. Jak u Gogola niemalże.
 
Jeśli chciałbym Was o coś prosić, to byście spróbowali tę książkę zdobyć i ją przeczytać.
 
Bo to ważne, byście mogli. Być może są tam bzdury, przeinaczenia i fantazje, które Wam – Rosjanom będzie łatwo zweryfikować. Podzielcie się ze mną tą wiedzą, być może ja zweryfikuje swoje zdanie o rosyjskich władzach, w czasie gdy zdanie o Rosjanach pozostanie nieodmiennie przyjazne, choć przestanie być aż tak współczujące.
 
Wszelkie wasze uwagi dotyczące mojego tekstu przyjme z wdzięcznością. Jedyne, czego bym nie chciał to wchodzić w polemiki w ocenie zdarzeń z trudnej polsko-rosyjskiej historii.
 
Mamy swoje, dosyć niezależne instytucje badawcze, niezaleznych historyków, którzy naszym „elitom” potrafią poważnie zajść za skórę. Nie ma nic w historii polsko-rosyjskich stosunków, co trzeba by odgrzebywać, chociaż jest kilku historyków po rosyjskiej stronie, którzy usiłują je opisać na nowo.
 
A jesli miałbym jakoś podsumować te – być może, chaotyczne nieco rozważania, to tak: Rosja to wielki i ważny kraj. Wielki i ważny na tyle, że procesy w nim zachodzące mają wpływ na procesy zachodzące na całym świecie, a szczególnie u jej sąsiadów. Wszyscy sąsiedzi Rosji życzą sobie Rosji zasobnej, wolnej i stabilnej, bo ta zasobność, wolność i stabilność ma bezpośredni wpływ na naszą zasobność, wolność i stabilność.
To, jaka Rosja będzie zależy do Was. Życzę Wam, byście potrafili w to uwierzyć.
 
Pozdrawiam

 

Rolex

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (122)

Inne tematy w dziale Polityka