pamięci Macieja Rybińskiego
Obok ludzi, karierę w polityce robią słowa. Ostatnio takim słowem stała się narracja. Nie ma faktów, ich opisu, jest narracja. Nie ma myśli jest narracja; słowotok wytwarzany i utrzymany w pewnej atmosferze, przychylności lub niechęci. Narracja to coś, co kiedyś nie miało swojej powszechnie przyjetej nazwy. Ludzie mediów nie znali tego pojęcia, a nie zgadzali się na zaimplementowanie do słownika medialnego takich, jak "szum informacyjny", "rezonans", "osłona informacyjna". Dzisiaj nie da się już świata polskich mediów wytłumaczyć bez odwołania się do żargonu służb.

Dziewictwo utracone, ale do ślubu z welonem. Dlatego nie piszemy "szum", ale "narracja".
Rozkaz przychodzi z ośrodków, które słusznie podejrzewa się o związki z PRL-owskimi służbami specjalnymi. Zachowanie wiekszości właścicieli/członków władz spółek medialnych tuż przed wprowadzeniem ostatecznie nieudanego obowiązku poddania się lustracji nie pozostawia złudzeń.
Dzisiaj niszczą Kamińskiego, a miejsce w którym przyszło nam pisać, dostapiło zaszczytu goszczenia do niedawna kolegi, dzisiaj już "cyngla". To przykre.
Staram się zrozumieć, dlaczego ludzie zostają cynglami i znajduję jakąś tam odpowiedź. Bieda, brak perspektyw powiatowej Polski, ambicje, którym talent nie jest w stanie sprostać...
A wtedy pojawia się szansa na "kop w górę"?
Tyle, że to pozorny "kop w górę". W rzeczywistości to pociąg w przeciwnym kierunku. Niestety szybkobieżny i nie zatrzymuje się często, a jeżelii już, to na krótko.
Zresztą, wysiadanie na stacjach bywa niebezpieczne, można zostać wariatem, jak Cichy...
Raz podpisany cyrograf obowiązuje na długo. Rubel za wejście, dwa za wyjście...
I zostaje, gdzies tam, głęboko ukryty wstręt. Do siebie, do kompromisu, do ludzi, którzy "pomogli. Trwa długo, do czasu, kiedy zostanie juz tylko wypalony odwłok Maleszki.
Ten wstyd powoduje, że trudni pogodzić się z tymi, którzy swoją niezależnością uratowali honor polskiego dziennikarstwa. Dlatego na pożegnanie trzeba ich opluć.
Ich pamięć zatruwa pozory dobrego samopoczucia cyngla.
Z drugiej strony myslę, że taki atak szumowiny jest pewnego rodzaju hołdem.; szczególnym, polskim wyrazem nobilitacji. Dotknął Herberta, dzisiaj Rybińskiego, dotknie każdego, kto ośmieli się napisać:
"Mamy za sobą 17 lat kłamstwa, przeciw którym wystarczyła jedna noc papieża studiującego dokumenty Stanisława Wielgusa zachowane w Instytucie Pamięci Narodowej i wydającego natychmiastowy werdykt moralny: agent bezpieki nie może być następcą Wyszyńskiego na tronie metropolitalnym stolicy kraju, który wydał Karola Wojtyłę i Jerzego Popiełuszkę. Kraju, który był ojczyzną "Solidarności", nadzieją wolnego świata, a który po 17 latach III RP zdegenerował się w ubecki skansen, gdzie życie moralne i intelektualne zastąpiła świecka kazuistyka politycznych krętaczy.
Niedobitki inteligencji polskiej, tej rozstrzelanej w Katyniu, poległej w Powstaniu Warszawskim, puszczonej z dymem w kacetach i zamęczonej w piwnicach UB i Informacji Wojskowej nie znalazły w sobie dość siły, aby przeprowadzić po 1989 roku operację najprostszą i najbardziej konieczną przy tworzeniu zrębów wolnościowej demokracji - operację "Prawda". Kto się wyłamywał ze zmowy i ugody z kłamstwem, był stygmatyzowany jako wróg pokoju społecznego, postępu, cywilizacji i kultury."
Mamy za sobą już 20 lat kłamstwa. Ale to kłamstwo nie ma nawet cześci tej siły rażenia, którą miało 20 lat temu. Dzięki takim ludziom jak Rybiński powstały niezależne media, a w Polsce jest miejsce na więcej niż jedną redakcję i więcej niż jeden sztab, wypuszczający z siebie partyjne odnogi o pozornie różnych poglądach, a zawsze jednym, złodziejskim interesie.
Wbrew nadziejom małych i słabych, tego czego życzył sobie Rybiński, nie można zatrzymać.

Pozdrawiam
Inne tematy w dziale Polityka