Rolex Rolex
235
BLOG

LIST NA DWUDZIESTOLECIE WOLNEJ OJCZYZNY

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 79

Dzisiaj postanowiłem zająć się od kilku dni odkładaną, ważną sprawa, jaką jest analiza pewnego listu. Muszę przyznać, że jego treść mną w pewnym sensie wstrząsnęła. Nie dlatego, żeby ten dokument otworzył mi oczy na coś, czego do tej pory nie wiedziałem, ale dlatego, że uważam go za istotny dokument potwierdzający to, co od dawna podejrzewam.

Jak pewno się Szanowny Czytelniku domyślasz chodzi o list, który Adam Pietruszka, były pułkownik SB, postać wszawa; skazany za sprawstwo kierownicze śmierci ks. Jerzego Popiełuszki (choć wiele wskazuje na to, że odsiedział ukrywając sprawstwo kierownicze kogoś innego), na dwadzieścia pięć lat więzienia, napisał do Gazety Wyborczej w odpowiedzi na wywiad z ks. Michałem Czajkowskim, nowoczesnym, postępowym, łagiewnickim przeciwnikiem lustracji i byłym tajnym współpracownikiem SB.

W tym miejscu muszę wskazać na salonowe źródło, z którego dowiedziałem się o istnieniu listu i dzięki któremu udało mi się pozyskać samą jego treść..

Chodzi o wpis z Dominika Wójcickiego z dnia 13/07/2009 (http://wojcicki.salon24.pl/)

Niniejszym panu Dominikowi dziekuję, choć dziwię się, że ten temat nie wywołał lawiny dalszych wpisów innych blogerów, choć powinien.

Wrócmy jednak do listu.

Już początek zwala z nóg.

"W piątek, 27 marca br. o goddzinie 9.12 otrzymałem sms-a od Pana Redaktora Piotra Litki"

Sms'a z prośbą o wywiad (dla Gazety Wyborczej?) związany z opublikowanym w GW wczesniejszym wywiadem z ks. Czajkowskim, który według dokumentów był TW zwerbowanym i prowadzonym przez Pietruszkę.

Jak dotąd znalezienie byłego SB-eka było dla dziennikarzy zajęciem trudnym. Podczas procesu lustracyjnego Wałęsy nikt nie wiedział, co stało się z prowadzacym TW "Bolek" SB-ekiem z Gdańska; więcej, wszyscy przyjeli, że zgodnie z wpisami w ewidencji ludności Graczyk zmarł; znalezienie go okazało się jednak dziecinnie łatwe, i to ponownie wbrew wpisowi w tej samej ewidencji (a dodajmy, że sądy traktują taki wpis jako fakt ustalony bez dochodzenia jego prawdziwości) kiedy potrzeba było podważyć pracę Gontarczyka i Cenckiewicza o tym samym Wałęsie.

Jak widać są siły, które potrafią uśmiercać bądź wskrzeszać świadków ważnych wydarzeń z okresu PRL dla wykorzystania ich dla swoich celów, tu: dla obrony czci w pierwszym przypadku kandydata na, w drugim już byłego prezydenta.

Odnotujmy na marginesie przy tej okazji wątpliwość dotyczącą skuteczności odeszłej szczęśliwie do lamusa "lustracji sądowej".

Inaczej niż z Graczykiem sprawa ma się z Pietruszką. Z listu wynika, że dziennikarze mają do byłego pułkownika dostęp bezpośredni, wprost na jego prywatny telefon komórkowy. Ciekawi mnie, czy po raz pierwszy skorzystali z tego kontaktu  - a brak zdziwienia Pietruszki faktem, że ktoś go "namierzył" świadczyć może o tym, że nie; w jakich innych sprawach związancyh z lustracją był Pietruszka konsultowany? Jak często?

Druga rzecz, która uderza w treści listu to ton. Swobodny, kpiarski, pełen wyższości, wręcz paternalistyczny; byłu SB-ek, w charakterystycznym dla nich i znanym chociażby z pisarstwa innego oskarzonego o zabójstwo ks.Jerzego - Piotrowskiego, wszawym stylu, bawi się po raz kolejny ze swoją ofiarą, zapewniając na wstepie, że zaprzeczenia ks. Czajkowskiego zamierzał potraktować z "przychylnym (sic!) milczeniem", gdyż jakikolwiek komentarz byłby dla księdza kompromitacją, potem jednak, już w kolejnym akapicie, własnie dokładnie to robi, kompromitując go potwierdzeniem faktów donoszenia za wynagrodzeniem.

Jest jasne, że w przywołanym fragmencie wstępu Pietruszka ma wiedzę o treści artykułu, bo go cytuje: "rozmawialiśmy o bieżących wydarzeniach", "A współpraca z SB - misja duszpasterska".

Po co powołuje się na fakt rzekomo późniejszego zapoznania się z jego treścią, jako powodu do zmiany decyzji o zabraniu głosu?

Na tym etapie czytania tekstu stało się dla mnie jasne, że list nie jest wcale odpowiedzią na wywiad z ks.prof.Czajkowskim, ale czymś o wiele więcej. To jest Umberto Eco esbeckiej memuarystyki; pełna zrozumiałych dla konkretnych ludzi i środowisk kluczy groźba ujeta w formie listu - całopalnego stosu, na którym płonie jedna, być może mało dzisiaj przydatna ofiara po to, by zdyscyplinować inne. Dalsze pytania oczywiście to: po co dyscyplinować?

I dlaczego teraz?

Ale spróbujmy poszukać kluczy do naszego pułkownika-Umberto pisarstwa.

Mieliśmy w historii ostatniego dwudziestolecia setki przypadków oskarżeń o działalność agenturalną, a przed sądami  z a w s z e  byli esbecy bronili swoich informatorów broniąc ich wersji o "niewiedzy", "naiwności", "zmuszaniu do podpisania dokumentów, za czym nie poszła współpraca". Ten przypadek jest jedyny wyjatkowy, a przy tym o tyle znaczący, że odstępstwa dokonuje nie byle kto, bo pułkownik SB, bliski współpracownik samego oberesbeka Kiszczaka.

Pierwsza, zakamuflowana groźba dotyczy Prymasa Polski. Pisze Pietruszka komentując podaną przez Czajkowskiego informację o tym, że spotkał Pietruszkę wychodzącego z pałacu prymasowskiego: "Ależ to oczywisty donos! Esbek wychodzi od prymasa! Jak to ksiądz zidentyfikował z prymasem?! Dlaczego przysparza ksiądz prymasowi kolejną otoczkę niedomówień i spekulacji; ma On ich dość, związanych chociażby z jego rolą filmową." (podkreślenie moje: Rolex)

Rzecz jasna, wiecie państwo o jaką rolę filmową ks. prymasa chodzi? To tak oczywiste, że Pietruszka nie widział potrzeby rozwijać tego wątku opisem. Ja nie wiem i założe się, że wy też nie. Dla postronnego czytelnika ten fragment jest całkowicie niejasny. On jest natomiast oczywisty dla szantażysty i dla osoby, która tym stwierdzeniem ma zostac zaszantażowana. Widzę, że cały ten fragment listu jest podporzadkowany właśnie ukryciu przesłania w kierunku osoby i otoczenia Prymasa Polski informacji, że w posiadaniu byłych funkcjonariuszy SB jest jakiś kompromitujący film (z przesłuchań? z  działań operacyjnych)?

Idźmy dalej. [...] wyjazd księdza do Wiednia po okreslone dokumenty dotyczące jednego z biskupów, które z terenu Austrii chciano, poprzez zaufanego księdza, przekazać prymasowi"

Ten kolejny passus ponownie nie dotyczy roli księdza Czajkowskiego, czy pobrania przez niego wynagrodzenia, ale "jakiegoś biskupa" i - ponownie, księdza prymasa.

Za kluczowy fragment listu esbeka uznaję jednak akapit końcowy, oddzielony od powyższych typowym "bla, bla" mającym ukryć jego rzeczywisty charakter. Cytuję in extenso:
 

""NIC nie czyszczono, WYODRĘBNIONO tylko i złozono do archiwum MATERIAŁY, będące podstawą pozyskania, z uwagi na ich DRASTYCZNY CHARAKTER OBYCZAJOWO-PRAWNY. Moim zdaniem słusznie uznano, że wobec dobrze od wielu lat układającej się współpracy pewne zdarzenia mozna zarchiwizować, aby nie rzutowały one negatywnie na AKTUALNĄocenę osobowości tajnego współpracownika."

("wyodrębniono" wytłuszczone w tekście, kapitaliki i reszta wytłuszczeń moje)

"Nic nie czyszczono" zapewnia esbek i ja rozumiem to jako oświadczenie, że nic nie zgineło, co może, moim zdaniem, korespondować z faktem deklaracji, jakie o zniszczeniu akt dotyczących Kościoła składał Kiszczak w okolicach początków transformacji.

Na szczególną analizę zasługuje tutaj słowo "wyodrębniono". Czy jest to termin techniczny? Czy esbecy proceduralnie "wyodrębniali" pewne dokumety ze zbiorów, by umieścić je gdzie indziej? Czy są ślady procedur "wyodrębniania" w esbeckich standardach pracy z dokumentami?

Czyt też "wyodrębnienie" ma oznaczać bezprawne przechowywanie rzekomo zniszczonych dokumentów przez byłych esbeków?

Drugie słowo, to słowo: "aktualną" w miejscu, gdy winno być "ówczesną".

Zabawny lapsus, nieprawdaż?

Aktualną, więc przydatną "dzisiaj", w czasie gdy Pietruszka ma na myśli odległe w czasie wydarzenia.

Można powiedzieć: nie wymagajmy od było nie było esbeka aż takiej precyzji językowej... Można by, gdyby nie to, że sam konieczność takiej precyzji podkreśla parę akapitów wcześniej, korygując swój rzekomy błąd:

"[...]Odruchowo posłużyłem się często używanym zwrotem <w dniu dzisiejszym>, co w tamtym czasie, w natłoku pietrzących się zdarzeń i okoliczności mogło mieć miejsce [...]

Generalnie (nomen omen) esbecki pułkownik posługuje się więc bardzo precyzyjnym jezykiem, poprawnie, jesli nie skrupulatnie, używa okoliczników czasu; nie sądzę by w tym ważnym, bo podsumowującym list miejscu tekstu, mógł popełnić błąd, z którego tłumaczył się kilka linijek wcześniej. Emeryt nie jest chyba poddany "natłokowi pietrzących się zdarzeń"?

A może podlega? Może zdarzenia, o których Pietruszka pisze wcale nie rozgywały się dwadzieścia lat temu, ale... dzieją się własnie AKTUALNIE?

A może fakt "wyodrębnienia" "drastycznych materiałów obyczajowo prawnych" służy do prowadzenia całkiej pokaźniej i wpływowej ilości agentury służącej... No własnie, komu?

Przypomnijmy: do grona niezlustrowanych, polskich środowisk należą: sędziowskie, adwokackie, naukowe, dziennikarskie, gospodarcze.

I na koniec; Pietruszka uznał za istotne dwukrotnie w tekście pogrubić słowo "nigdy", a w kluczowych akapitach zwrócić uwagę na wagę tego podkreślenia, choć z całej konstrukcji listu wcale ta waga nie wynika.

Cóż więc jest to "nigdy"? Przypomnieniem tresci omerty, która dzisiaj, wobec nowych wyznań, musi stac się, niestety, nieaktualna?

Dalej macie wrażenie, że żyjecie w wolnym kraju?

Pozdrawiam

 

http://slimak.onet.pl/_m/info/ks1.pdf
http://slimak.onet.pl/_m/info/ks2.pdf
http://www.wyborcza.pl/1,76842,6431455.html

 

 

 

 

 

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (79)

Inne tematy w dziale Polityka