Dzisiaj zainteresowała mnie podana przez media informacja o zaginięciu chorążego Zielonki. Mówi się, że chorąży zawsze zdąży, ale w tym wypadku podobno nie jest do śmiechu, bo chorąży znał personalia wszystkich naszych wywiadowców pracujących "pod przykryciem" poza granicami kraju nad Wisłą.
Szyfrant zaginął w okolicach Świąt Wielkanocnych i od tej pory nasze służby znajdują się w obliczu opcji zero, skoro choraży miał aż tak rozległą wiedzę.
Nigdy nie pracowałem w żadnym wywiadzie, ale tak sobie myślę, że ktoś, kto ma aż taki dostęp do tajemnic wojskowego wywiadu, jak zaginiony chorąży, nie powinien sobie chodzić samopas, bo - przez fakt swojej wiedzy, stanowi nie lada element naszej obronności.
Na farsę zakrawa to, że od dzisiaj wszystkie służby na świecie znają nie tylko personalia, ale nawet rysopis chorążego Zielonki. W jakim charakterze zatrudni się chorążego Zielonkę po szczęśliwym odnalezieniu?
Podobno chorąży miał kłopoty osobiste i był niezadowolony z uposażenia, które pobierał za swoją służbę. Ha! To fantastycznie, że nasze służby tak dobrze znaja swoich ludzi, że wiedzą o ich kłopotach; to bardzo wzruszające, że pomimo tej wiedzy pozwalają im na dalszą pracę i dostęp do największych tajemnic państwowych.
Mój krótki komentarz wpisuje się w ciąg tych artykułów, które dostrzegają specyficzny brak powagi państwa polskiego.
Gazety podawały w tonie kpiąco-wątpiącym, że poseł Macierewicz wymieniał starą kadrę na harcerzy. Jak widać słusznie - jedyną organizacją kształtującą w młodości postawy dające cień szansy na ofiarną pracę dla Ojczyzny było, przez ostatnich kilkadziesiat lat, własnie harcerstwo.
Nie przypominam sobie zresztą, by z tymi "harcerzami" były jakieś kłopoty; ze starą gwardią i owszem; chorąży Zielonka wie o tym lepiej niż ktokolwiek inny, bo ze względu na wiek mógł pamietać jeszcze generała Bułę, szefa WSW, i kolejnych dowódców WSI, którzy lata długie po "odzyskaniu niepodległości" szyfrowali sobie rozkosznie sowieckimi maszynami szyfrujacymi, a jak zdecydowali się na zmiane, to zakupili maszynę szyfrującą za pośrednictwem pana Vogla, ze znanego nam i wielce przyjaznego Polsce ośrodka wiedeńskiego po wezwaniem Ałganowa.
Po ludzku życzę chorążemu Zielonce, by się odnalazł; po ludzku również zalewa mnie krew, kiedy widzę nieudolność i niekompetencję państwa.
Czy to jeszcze jest państwo, czy już tylko czasowa administracja państwem w stanie likwidacji?
Pozdrawiam
Inne tematy w dziale Polityka